Podróże po Polsce, także podróże z małymi dziećmi, zmuszają nas czasem do spotkania z historią, która przerasta nas i o której trudno opowiadać. Spacerując z lodami na patyku, między placem zabaw w muzeum widzimy wciąż ślady przeszłości: opuszczone synagogi, wojenne cmentarze w lasach, niemieckie napisy na zborach zamienionych w kościoły, tablice upamiętniające rozstrzelanych, wywiezionych i zaginionych.
Myśląc o dobru dzieci musimy, jak sądzę, wciąż pamiętać, że dramatyczna historia XIX i XX wieku to nasze dziedzictwo, dziedzictwo, które także one muszą poznać. Ono buduje naszą tożsamość. To pamięć o nim może być także naszą bronią przed tym, żeby dramaty nie powtórzyły się nigdy więcej.
Przedstawiam dziś pięć propozycji spacerów, podczas których można podjąć próbę opowiedzenia dzieciom także o tym, co w naszych dziejach, ale też w dziejach ludzkości ważne, trudne, a czasem straszne.
Powstanie listopadowe i styczniowe
Niemal każde muzeum regionalne ma sale poświęcone powstaniom. Charakter tych przestrzeni bywa różny (zazwyczaj to szklane gabloty pełne mundurów, czarnej biżuterii, grafik i książek). Wszystko to pozostaje często dla dzieci niezrozumiałe, czasem nudne i powtarzalne.
Dlatego opowieść o powstaniach warto rozpocząć… kiedy jest zimno. Najlepsze daty to oczywiście 29 i 30 listopada albo 22 stycznia. Zanim pokażemy dzieciom muzealne sale, pamiątkowe tablice i głazy, dobrze jest przespacerować się po ulicach jednego z miast byłej Kongresówki. Opowieść snuta po zmroku (w listopadzie to jeszcze przed 16:00!), w zimnie, czasem słocie albo w śniegu zostanie z dziećmi na długo. I to ona pozwoli lepiej zrozumieć, dlaczego w niemal każdym muzeum przygotowano sale wypełnione pamiątkami.
Pierwsza wojna światowa
Dla niektórych narodów I wojna światowa stanowi wydarzenie graniczne, nadal w jakimś stopniu fundujące tożsamość po ponad stu latach od jej zakończenia. W Polsce jej tragedia została przyćmiona przez hekatombę drugiej wojny, dlatego trudniej opowiadać dzieciom o tamtym dramacie.
Z własnego dzieciństwa pamiętam, że historia pierwszej wojny światowej przewijała się jako tło historii prapradziadków – ktoś umiał czytać tylko po rosyjsku, ktoś inny był za młody, żeby iść do wojska, komuś splądrowały dom przechodzące armie. Jeśli te historie są i u Państwa jeszcze jakoś żywe (choć przecież tak bardzo odległe!), to warto je przypomnieć. Pomagają tu wizyty na cmentarzach i odwiedzanie grobów dalszych przodków, zwłaszcza tych, którzy urodzili się przed 1914 rokiem. Urodzili się bowiem z innych państwach, pod panowaniem cesarza, kajzera lub cara.
Cmentarze, zwłaszcza te wiejskie, położone blisko kościołów, bardzo często pozwalają także odwiedzić groby żołnierzy poległych w pierwszowojennych bitwach. Warto o nich przypominać, mimo że (a może właśnie dlatego że) w zbiorowej pamięci powoli nikną.
Wojna polsko-bolszewicka
Żeby opowiedzieć historię wojny 1920 roku, najlepiej odwiedzić wspaniałe Muzeum Józefa Piłsudskiego w podwarszawskim Sulejówku. To jedno z najlepiej zaplanowanych i zrealizowanych miejsc edukacji dla dzieci i młodzieży, w których byliśmy. Muzeum łączy atrakcyjną ekspozycję, szerokie spojrzenie na całą epokę i zrozumienie dla różnych typów zwiedzania wystawy. Jest przy tym ciekawie zaprojektowane i bardzo przyjazne dla odwiedzających.
Choć już z nazwy poświęcone Marszałkowi, opowiada w rzeczywistości historię odzyskania niepodległości i budowania nowego państwa. Ale opowiada też o dwudziestoleciu międzywojennym, o życiu codziennym, kulturze i sztuce, o świecie, który nastał po wszystkich wojnach i nieszczęściach, które spadły na naszą część świata.
Wojna i okupacja
Temat drugiej wojny światowej jest dla rodzica, dla każdego człowieka wielkim wyzwaniem. Nie sposób uniknąć pytań, na które nie potrafimy odpowiedzieć – dzieci na pewno zapytają: dlaczego? Zapytają: kto wygrał? Będą pytać (nasze pytały), czy umierały też dzieci takie jak one.
Dramat drugiej wojny światowej w całym jej okropieństwie dla dorosłych pozostaje koszmarną ciemnością, ale jesteśmy, jak sądzę, zobowiązani i tę opowieść przedstawić w możliwie prawdziwy i dostępny sposób.
Wydaje mi się, że dobrym punktem wyjścia do opowiadania dziejów Polski i Polaków w czasie drugiej wojny światowej mogą być, oprócz obchodów rocznic i historii rodzinnych, materialne ślady zniszczeń. Dobrze opowiadać o niej zwiedzając rynek w Łomży albo Stare Miasto w Elblągu (skąd się wzięły te nowe kamienice tylko naśladujące zabytki?). W Warszawie na ścianach niektórych kamienic pozostały ślady po pociskach, w Gdańsku – można zobaczyć sławną Pocztę, popłynąć na Westerplatte. Na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych warto zobaczyć ruiny kościoła św. Mikołaja w Głogowie albo szukać niemieckich napisów na starych kamienicach i luterańskich świątyniach przejętych przez Kościół Katolicki.
Holokaust - temat nie do pominięcia
Temat Zagłady czasem pojawia się w oderwaniu od kontekstu historycznego. Takie skróty myślowe są, zwłaszcza jeśli mówimy do dzieci, niepotrzebne.
Dobrym miejscem, aby opowiedzieć historię Żydów w Polsce, wydaje mi się warszawskie Polin – Muzeum Historii Żydów Polskich. Przede wszystkim dlatego, że historia, którą tam przedstawiono, nie jest tylko opowieścią o Szoah. Dzieci z ciekawością śledzą średniowieczne mapy, nowożytne tablice opisujące kuchnie, zwyczaje, szkołę. Próbują tańczyć międzywojennego fokstrota stąpając po śladach odbitych na podłodze. Tragiczny finał tej historii jest obecny w muzeum, w jego mrocznej części, która następuje nagle, po kolorowych i fascynujących salach obrazujących wcześniejsze epoki. Autorom wystawy udało się jednak uniknąć mówienia o Zagładzie jako o jedynym ważnym w historii naszych narodów wydarzeniu. Przed nią życie toczyło się swoim rytmem, po niej – wzajemne relacje nie przestały istnieć. To wielka wartość wystawy, wielka lekcja nie tylko dla dzieci.
Historia Holokaustu przedstawiona w Polin ma także tę wartość (także wychowawczą), że pokazuje go historycznie, ale nie próbuje tworzyć prostackich wyjaśnień. Pokazuje, że zło nie ma jednej przyczyny, że czasem nie potrafimy wyjaśnić, skąd przyszło, że nie zawsze mamy odpowiedź na pytanie „dlaczego”.
Żyjąc wśród ludzi, wśród historii nie ustrzeżemy naszych bliskich przed kontaktem ze złem, z wiedzą o tragediach i koszmarach przeszłości. Widać to wyraźnie zwłaszcza dziś, gdy za naszą granicą toczy się prawdziwa wojna, gdy mówią o niej media, koledzy w szkole, gdy sami mówimy o niej w domu. Opowieść o przeszłości i teraźniejszości musimy, tak sądzę, ułożyć najpierw sami dla siebie, żeby potem móc ją opowiedzieć innym. Nasze dzieci słyszą i będą słyszały wiele, czasem odmiennych wersji tej opowieści, dlatego tym bardziej nie należy milczeć i oddawać jej przypadkowym źródłom i osobom.