Grupa cnoty kardynalnej męstwa obejmuje te wszystkie moralne sprawności naszych władz psychicznych, których wspólną cechą jest pewna moc i wytrzymałość wobec trudności, towarzyszących złu, którego pragniemy uniknąć, lub dobru, które pragniemy zdobyć. Zaliczamy więc do niej te wszystkie cnoty, które nas popychają niejako do czynu i wewnętrznie powstrzymują od cofania się przed trudnościami i niebezpieczeństwami życia z nim związanymi.
W grupie tej pierwsze miejsce zajmuje sama cnota męstwa, która daje nam wewnętrzną sprawność opanowania bojaźni wobec grożącego nam zła. Ponieważ zaś najsilniej działa na nas to wszystko, co zagraża naszemu życiu, lub co jest związane dla nas z jakimś bólem lub cierpieniem, przeto cała ta dziedzina w szczególny sposób potrzebuje wzmocnienia ducha i ono to właśnie jest zadaniem męstwa.
Męstwo ma więc sprawić, że w nowym postępowaniu moralnym nie damy się powstrzymać obawą lub strachem do spełnienia w każdej chwili naszego obowiązku. Kierownikiem tego jest, ma się rozumieć, rozum i wola, ujęte w karby roztropności, która jest tym specjalnym uprawnieniem naszych władz duchowych do kierowania życiem moralnym. Ale właściwym siedliskiem samego męstwa jest zmysłowa siła popędliwa przejawiająca się w szeregu uczuć, jak strach, odwaga i otucha, zniechęcenie, gniew i inne bardziej złożone. Wrodzona ta siła naszej natury, działająca sama przez się odruchowo, nieraz nawet żywiołowo i bez wewnętrznego umiaru, musi być ujęta przez nasz rozum w pewne karby tak, żeby móc celowo służyć moralnym zadaniom życia. Z początku nakazy rozumu i impulsy woli spotykają się w dziedzinie zmysłowej z pewnym oporem czy też bezwładem: władze zmysłowe działają samorzutnie, nie rachując się zupełnie z żądaniami rozumu. W miarę jednak jak wykonują one czyny nakazane przez władze duchowe, wyrabiają się powoli w tym kierunku, nabierają stałych sprawności do ulegania ich impulsom i coraz regularniej są w stanie współpracować z rozumem i wolą. Wtedy dopiero męstwo jest naprawdę ugruntowane w duszy człowieka i staje się składowym czynnikiem jego charakteru.
Uczuciami, do których męstwo najbardziej bezpośrednio się odnosi, są odwaga i strach lub obawa: między nimi bowiem trzeba zaprowadzić równowagę tak, iżby siła popędliwa ani nie rzucała się na oślep na niebezpieczeństwa, wtedy gdy nie zachodzi żadna po temu potrzeba, ani też, aby nie cofała się przed nimi, gdzie rozum uzna, że trzeba się na nie narazić. Druga ta funkcja jest ważniejsza od pierwszej i ma w sobie więcej tego charakteru pobudzania i podtrzymywania, który jest specyficzną cechą całej grupy męstwa. Pomimo tego jednak i samo miarkowanie ataku na zło przez odwagę należy też do dziedziny męstwa, które ma za zadanie zaprowadzić umiar w działalności siły popędliwej wobec zła i związanych z nimi trudności i niebezpieczeństw. Męstwo winno nadać odwadze cechę czynności rozumnej, umiejącej z należytym umiarem dostosować naszą siłę zmysłową do zamierzonego celu.
Właściwością całej grupy męstwa jest to, że umiar bliższy tam jest do nadmiaru niż do niedomiaru, czyli że w cnotach tej grupy lepiej jest nieco przesadzić niż nie dociągnąć: stąd i wady grzeszące niedostatkiem, jak tchórzostwo i małoduszność gorsze są niż te, które grzeszą zbytkiem, jak zuchwalstwo lub zarozumiałość i ambicja i próżność. W dziedzinie cnoty kardynalnej umiarkowania jest wprost przeciwnie, tam umiar winien się przechylać raczej do niedomiaru, i wady grzeszące niedomiarem są i rzadsze i mniej złe, niż te, które grzeszą nadmiarem.
Ma się rozumieć, że męstwo nie tylko w tym swoim najwyższym akcie się przejawia, ale że winno ono kierować naszymi krokami we wszystkich okolicznościach, kiedy obawa przed niebezpieczeństwem może nas powstrzymać od wypełniania obowiązku, albo kiedy odwaga gotowa nas popchnąć dalej niż potrzeba. Te skromniejsze i na mniejszą miarę czyny męstwa są ogromnej doniosłości dla wyrobienia i utrwalania samej cnoty: kto o nie nie dba, ten i na większe się nie zdobędzie i, gdy przyjdzie na nie sposobność, na pewno zawiedzie. Męstwa nie zaczyna się praktykować od męczeństwa, albo od śmierci za ojczyznę.
Męstwo rozciąga się bowiem na wszystkie sytuacje życiowe, w których obawa przed jakimś złem może nas powstrzymać od czynników, do których jesteśmy obowiązani, albo popchnąć do takich, które są niedozwolone. Niebezpieczeństwa grożące naszemu życiu działają na nasz organizm zmysłowy i są przez to bardziej widoczne, strach jednak, który wywołują, nie jest koniecznie najsilniejszy: niebezpieczeństwa dziedziny duchowej nieraz o wiele bardziej paraliżują wolę, pociągając ją do uczynków, które sumienie potępia. Obawa tego rodzaju przybiera nieraz postać fałszywego wstydu i sprawia, że niejeden, który w niebezpieczeństwie życia dał wszelkie dowody męstwa, w życiu cywilnym postępuje jak jaki tchórz, nie mogąc się zdobyć na odwagę swoich przekonań. Od męstwa musimy więc wymagać, aby podtrzymywało nasze postępowanie nie tylko tam, gdzie życiu naszemu zagraża niebezpieczeństwo, ale i tam, gdzie duch jest narażony na niebezpieczeństwo nikczemności i upodlenia. Wychowanie męstwa nie przedstawia w teorii specjalnych trudności. W praktyce bardzo ważnym jest zachować się z przyrodzonym podłożem dziecka i jego wrodzonymi skłonnościami, które w dziedzinie męstwa mogą być dość różne i wymagać przeto różnorodnego potraktowania. Jedne dzieci będą raczej bojaźliwego usposobienia i na te trzeba będzie pewien nacisk wywierać, aby się nauczyły opanowywać w sobie uczucie strachu: inne przeciwnie, z usposobienia próżne, lekkomyślne i skłonne do fanfaronady, będą raczej lubiły bez żadnej potrzeby narażać się na niebezpieczeństwa, aby się swoją odwagą pochwalić: te ostatnie trzeba będzie nieraz hamować w tych objawach próżności i nieźle będzie nawet poddać ich odwagę od czasu do czasu poważniejszej próbie, aby mogły doświadczyć na sobie, co to jest bojaźń i jak nie należy ją zupełnie z naszej natury wykorzeniać. Naturalnie, że podobne próby muszą być dokonywane z całą roztropnością, aby nierozważnym staraniem dzieci nie wstrząsać niepotrzebnie ich nerwami.
W ogóle przy wychowaniu cnoty męstwa trzeba dzieciom dać zrozumienie, że strach i bojaźń same przez się nie są czymś złym, gdyż zwracają naszą uwagę na grożące nam niebezpieczeństwa. Bać się niebezpieczeństwa naprawdę groźnego nie jest złem: złem jest dopiero pod wpływem strachu tracić głowę i kierować się jego impulsami, zamiast słuchać rozkazów rozumu. Kto nad całą tą dziedziną ustanowi stałą kontrolę wewnętrzną i doprowadzi do tego, że władze popędliwe będą w nim sprawnie wypełniać rozkazy rozumu i woli, ten będzie umiał spokojnie i bez trwogi cofnąć się przed niebezpieczeństwem, gdy nie będzie żadnej racji na nie się narażać lub też rzucić się na nie z całym impetem woli i uczucia, gdy rozum tego zażąda.
Cnota kardynalna męstwa. Jej istotne cechy, niedomagania i wychowanie. W zbiorze: W szkole wychowania. Teksty wybrane. Lublin 2008.