Historia cywilizowanych kultur, do których zdecydowanie należy kultura europejska, w tym polska, pokazuje nam jasno pewną fascynująca zasadę. Otóż wychowanie dzieci zawsze łatwiejsze było dla rodziców, kiedy w danej epoce czy choćby szeroko pojętym środowisku społecznym panowały wysokie normy obyczajowe.
Badacze struktur kultury: antropologowie społeczni, psychologowie i socjologowie różnych opcji światopoglądowych od ponad stu lat, nawet jeżeli hołdowali osobiście czy zawodowo promocji bardziej rozluźnionych postaw obyczajowych, muszą zgodzić się uczciwie z tą tezą. Powód zgody jest oczywisty – logika zawarta w takim założeniu, a oparta na obserwacji życia.
Po pierwsze w społeczeństwie o wysokich standardach cywilizacyjnych kodeks zachowań korzystnych dla jednostki czy grupy – lub chociażby dopuszczalnych – jest bardzo dokładnie sprecyzowany.
Po drugie precyzja ta nie wynika (przynajmniej nie powinna) z absurdalnych pomysłów jakiejś patologicznej jednostki, na przykład uprzywilejowanego urodzeniem albo stanem majątkowym tyrana, ale powstaje w wyniku pozytywnych doświadczeń całych pokoleń wysoko zorganizowanego społeczeństwa, więc jego regulacje zabezpieczają komfort osobisty i prawny dużej części grupy.
Po trzecie wreszcie przestrzeganie wysokich norm zachowania ma wpływ stymulujący na bardzo konkretne dziedziny życia gospodarczego. Pracowitość, uczciwość, moralność, umiarkowanie, odwaga i inne tego typu cechy charakteryzujące wysokie standardy cywilizowanej społeczności zdecydowanie szybciej i skuteczniej budują wspólny dobrobyt niż lenistwo, złodziejstwo, niemoralność, pijaństwo, tchórzostwo itp…
Jeśli chodzi konkretnie o wychowanie dzieci w świecie wysokiej kultury, ułatwienie dla rodziców wynika stąd, że zachowania uważane za niepożądane, nienormalne, niepokojące czy wręcz destrukcyjne są na tle powszechnie wysokich wzorców znacznie łatwiejsze do wskazania, ponieważ odbiegają jaskrawo od szeroko praktykowanych norm. Jeżeli średni poziom kultury społecznej się obniża, wyraźne wskazanie oraz napiętnowanie przez rodziców wzorców negatywnych jest trudniejsze, bo granica między tym, co wolno, a czego nie, co jest dobre, a co nie, staje się niewyraźna i łatwiej ją przesunąć, ponieważ zachowania ryzykowne czy ekstremalne zbyt blisko pozycjonowane są na skali norm przy dopuszczalnych zachowaniach społeczności.
Wychowanie i samowychowanie w wysokich oraz niskich normach kulturowych
Samowychowanie to najwyższy poziom działań wychowawczych. Można by rzec także ich najszlachetniejszy cel. Każdy perfekcyjnie skrojony, dalekowzroczny model wychowawczy zmierza właśnie ku tej mecie: młoda osoba, która przez krótszy czy dłuższy czas podlegała świadomemu procesowi wychowawczemu, może nawet odbierając go chwilowo jako formę presji na swoje zachowanie i nieuporządkowane potrzeby, powinna ostatecznie z własnej woli podjąć wysiłek kontynuowania pracy nad sobą jako dorosły. I chodzi tu nie tyle o „wyprodukowanie” poprzez radykalne oddziaływanie wychowawcze wzorcowych jednostek osobowościowych, bliźniaczo podobnych, skrojonych na medal i sukces oceniony wysoko przez daną społeczność, ale o uzyskanie całkowitej satysfakcji osoby wolnej i dojrzałej w wyborach, która poszukując własnego szczęścia i indywidualnego miejsca w społeczeństwie, będzie to społeczeństwo budować, a nie demontować w jakiejkolwiek sferze, czyli nie będzie działać na jego niekorzyść.
W upowszechnionej kulturze wysokiej przejście od procesu wychowania do samowychowania jest łatwe i naturalne. Osoby o wysokich poziomach cywilizacyjnej akceptacji trudniej jest wytrącić ze świadomości i realnego poczucia dobrostanu, jaki gwarantuje im kultura. Poznając ją i praktykując na co dzień, są bardziej skłonne utrwalać jej wzorce. Osoby wychowywane w kulturze niskiej, narażone na błądzenie wśród mniej jasno określonych wymogów i norm, mając z natury większe trudności w rozpoznaniu, zatem zaakceptowaniu społecznych programów wychowawczych, tym trudniej też podejmują decyzje o konieczności samowychowania, nie rozumiejąc do końca jego znaczenia dla siebie.
Samowychowanie dziś
Nie trzeba być wnikliwym kulturoznawcą, aby ocenić właściwie stan dość niskiego poziomu kultury współczesnej wokół nas. Nie jest łatwo w sposób zupełnie cywilizowany (zatem normalnie!) wychowywać dzisiaj dzieci. Ale znajdzie się i dobra wiadomość, nawet bardzo dobra: społeczeństwo polskie ma jeszcze wybór, podobnie jak inne europejskie nacje. Choć ostro narażone jest na spadek poziomu kulturowego, głównie za przyczyną demoralizujących treści i reklam upowszechnianych komercyjnie przez wielu cynicznych nadawców mediów i szemrane środowiska biznesowe (np. reklamy i kryptoreklamy alkoholu), społeczeństwo ma wybór.
Jak na razie nikt nie zabrania rodzicom konsekwentnego wychowywania dzieci do odpowiedzialności za podejmowane decyzje, do dotrzymywania słowa, do pracowitości, odwagi cywilnej, do porządku, do poszanowania autorytetów i uniwersalnych wartości, do dbania o tradycje oraz polską historię. Są w Polsce liczne szkoły muzyczne, domy kultury, sekcje artystyczne i sportowe, można zrzeszać się dowolnie w ekskluzywne koła zainteresowań krzewiące wiedzę i naukę oraz pasje do wielu działalności artystycznych. Nikt nie zabrania wyjazdów na obozy harcerskie, lektury genialnych książek, odwiedzania pasjonujących wystaw i muzeów. Nikt ciągle nie dziwi się wyjściu do teatru czy opery. Nikt nie zakazuje nauki gry na fortepianie, rzeźbienia, malowania obrazów itp. Każdy może zostać poetą, filozofem lub teologiem, jeśli ma ochotę. Wielkie bogactwa polskiej i światowej kultury są dostępne na wyciągnięcie ręki, choćby w komputerze czy bibliotece.
Kąpiemy się w luksusowej wannie – taka właśnie jest prawda o historii naszej cywilizacji. Byłoby zatem dobrze, żebyśmy umieli i chcieli z niej w pełni korzystać, dając dzieciom dobry przykład szlachetnej aktywności.
W kulturze nie wolno się lenić. Praktykowanie lenistwa w sferze kultury znacznie uszczupla zasób społecznej energii, służącej wszechstronnemu rozwojowi. W kulturze nie wolno się lenić. Również dlatego, że jest ona jedną z uprzywilejowanych sfer mających wpływ na samowychowanie świadomej jednostki.