Leksem „odpowiedzialność” zawiera w sobie słowo „odpowiedź”. Chyba nie bez kozery. Być odpowiedzialnym za kogoś lub coś to w jakimś sensie właśnie dać swoją osobistą odpowiedź na wydarzenie, sytuację, człowieka. Odpowiedzialność domaga się podjęcia decyzji i zawsze niesie ze sobą jakieś konsekwencje. Ponieważ temat jest tak bardzo szeroki, chciałabym zaproponować dwie lektury. Jedną przeznaczoną dla dzieci, drugą – wyłącznie dla rodziców. Co ciekawe, w jakimś sensie treść, myśl obu książek będzie tożsama. Zacznijmy jednak od lektury dziecięcej.
Już prawie dwadzieścia lat temu ukazała się książka Liliany Bardijewskiej Moje – nie moje. Zyskała ona uznanie nie tylko rodziców, ale także edukatorów. Znalazła się na Złotej Liście książek polecanych przez Fundację Cała Polska Czyta Dzieciom. Niektórzy nauczyciele (także przedszkolni) wykorzystują ją na lekcjach. Ma też swoje teatralne realizacje – opowieść tę na warsztat wzięły Teatr Animacji i Teatr Pinokio. Popularność tej książeczki bierze się zapewne z uniwersalności jej treści i przekazu.
Bohaterami tej historii są zwierzęta. Oto na leśnej polanie pojawia się tajemnicze jajo. Jest piękne, dlatego wszyscy mieszkańcy lasu zwracają na nie uwagę. Przyciąga ich wzrok fakturą skorupki i kolorem. Najpierw sroka, a potem i kolejni chcą stać się właścicielami jaja, w tym celu wyrywają je sobie z rąk, nie patrząc na to, jak się z nim obchodzą. Zarówno ptaki – wróble, paw, struś, jak i inne zwierzęta – mrówki, krokodyl czy wąż pragną cieszyć się pięknem znaleziska i jego wyjątkowością, ale na wyłączność. Na szczęście pojawia się kangur z pojednawczym pomysłem. Proponuje, aby wszystkie zwierzęta wychowały jajo razem, aby przechodziło ono z rąk do rąk. Tak się faktycznie dzieje, dzięki czemu jajo doświadcza bycia kołysanym w koronkowym hamaku pająka i podrzucanym w miękkich splotach węża boa, wsłuchiwania się w kołysanki słowika. Koniec końców jednak z jaja ktoś się wykluwa. Niestety, jest to brzydal, który nikogo nie zachwyca, wręcz przeciwnie. Wszyscy po kolei odchodzą do swoich – nagle całkiem ważnych – spraw. Jedynie kangur nadal się pisklakiem opiekuje. Wkrótce brzydal okazuje się wspaniałym śpiewakiem, więc pozostałe zwierzęta wzdychają: „I pomyśleć, że on mógł być nasz...”.
Historia ta zapewne przypomina nam wszystkim opowieść o brzydkim kaczątku. U Bardijewskiej jednak brzydal pozostaje brzydalem. Wydaje się, że to, co jest istotne w tej historii, to myśl, że kangur swoją czułością, ciepłem, zaopiekowaniem dał maluchowi przestrzeń do tego, aby się rozwinąć. Otulił go opieką i to wystarczyło, aby ptaszek mógł wydobyć z siebie to, co najlepsze. „Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś” – powiedział lis do Małego Księcia. Jeśli więc nawiązujesz lub w sposób naturalny (jako rodzic) masz z kimś bliską więź, zobowiązuje cię to do troski, ochrony i dbania o dobro tej istoty.
Oczywiście autorka dotyka także innych problemów – szczególnie ważnych w naszych czasach. Jeśli z dzieckiem czytamy tę książkę, trzeba zwrócić uwagę i przedyskutować kwestię zazdrości, chęci przywłaszczania sobie tego, co piękne, zachwytu urodą zewnętrzną, a odrzucaniem tego, co brzydkie, niewygodne. Niezwykłe przesłanie, które nakłada na nas odpowiedzialność, kryje się w słowach: „Każdy ma swojego Kangura. Ale też każdy może być kangurem, który dostrzeże piękno ukryte w innych”.
Podobny temat – w lekturze dla dorosłego czytelnika – podejmuje Katarzyna Michalczak w wydanej w styczniu 2023 roku książce Synu, jesteś kotem. To opowieść matki o dojrzewaniu w macierzyństwie, o stawaniu się dla swojego dziecka kangurem właśnie. W tej książce-spowiedzi autorka opowiada o doświadczeniu bycia mamą chłopca autystycznego (Radek w chwili pisania książki miał 17 lat). Dostajemy więc podgląd w sytuację i zachowania dziecka z zespołem Aspergera. Michalczak szczegółowo opowiada o pierwszych latach życia dziecka. Zobaczymy także, jak wielkie wiązała nadzieje z urodzeniem syna, jakie miała wyobrażenia na temat swojego macierzyństwa i jak to wszystko – niczym domek z kart – powoli się rozpadało. Pisze: „Neuroróżnorodność oznacza, że rodzicom neurotypowym rodzą się dzieci zupełnie od nich inne. I to nie znaczy, że gorsze. To ZNACZY, że rodzice i dzieci będą mieć większe niż to bywa zazwyczaj trudności w komunikacji. Cóż począć? Od tego jest życie, ten szmat życia, który czasem dla siebie mamy, żeby pracować nad tymi trudnościami, rozwikłać je i walczyć. Walczyć? Tak! Czasem to jest walka”. Czyż nie mówi o odpowiedzialności?
Najbardziej niesamowitym w tej opowieści jest fakt, że autorka-mama pozostaje w szczerości i pokazuje to, czego świat nie lubi pokazywać – porażki, błądzenie, kłótnie, niepowodzenia małżeńskie... Ale też umie zobaczyć, ile pracy włożyła w przygotowanie syna do wyjścia z domu, z gniazda, ile pracy włożył syn w uspołecznienie się. Umie też Michalczak siebie docenić za trud włożony w wychowanie dziecka, co wydaje mi się szczególnie ważne z uwagi na to, że i my – dorośli (ja na pewno:)) – robić tego nie potrafimy.
Na pewno niesamowite jest również to, że głos w tej książce dostaje sam Radek. W toku opowieści pojawiają się krótkie wstawki – wypowiedzi chłopaka, a jeden z rozdziałów w całości zawiera jego przemyślenia i refleksje. Ten dwugłos pozwala naprawdę dobrze zobaczyć rzeczywistość rodzinną. Można wyczytać między wierszami, że Radek strofuje matkę, która próbuje się wybielić, namawia ją do pełnej szczerości i nie pozwala się ukryć za fasadą słów. Być może jest to zasługa właśnie jego autyzmu i trudności chłopaka w rozumieniu dwuznaczności, metafor czy także emocji. Dla Radka fakty są faktami.
W czasie tego roku szkolnego miałam okazję poznać wielu uczniów i uczennic ze specyficznymi trudnościami. Jako mama również zmagam się z różnorakimi problemami swoich dzieci. Książkę Katarzyny Michalczak Synu, jesteś kotem pochłonęłam więc w kilka godzin. Myślę, że wielu z Was – jeśli tylko zechcecie przeczytać tę książkę, nawet jeśli nie macie dziecka z zespołem Aspergera – odnajdzie w tej historii samych siebie – na przykład w aspekcie zmagania się z systemową szkołą, niechęci dziecka do zrobienia czegokolwiek, trudnościach w komunikacji czy nieumiejętności zrozumienia drugiego człowieka. „Każdy ma swojego Kangura. Ale też każdy może być kangurem, który dostrzeże piękno ukryte w innych”. Kiedy piszę ten artykuł, kończy się rok szkolny. Czas świadectw i podsumowań. To dobra pora na autorefleksję, ale przede wszystkim czas na docenienie każdego wysiłku, który wkładamy w organizowanie sobie i innym życia. Dziękuję Ci, że jesteś odpowiedzialny za swój dobrostan, że o niego dbasz. Dziękuję Ci, że dbasz o swoje dzieci. To, że czytasz ten artykuł w tym czasopiśmie świadczy o tym niezbicie.