Kiedy zastanawiam się nad pojęciem charakteru, niezmiennie dochodzę do wniosku, że łączy się z pojęciem podróży. Charakter jest bowiem czymś otwartym, podlegającym bezustannemu kształtowaniu, a to – jak wiadomo – odbywa się w czasie, w drodze. Dobierając lektury do tego tematu, dość szybko odkryłam, że autorzy książek dziecięcych umieszczają swoich bohaterów w podróży właśnie po to, aby pokazać, jak stopniowo wykuwał się ich charakter, jak się zmieniali i dojrzewali. Droga do poznania czy też do uformowania samego siebie jest przy tym wyboista, ale też i bardzo satysfakcjonująca.
Już samo czytanie książek jest sposobem na wysłanie dziecka w tę podróż w głąb siebie. Zwłaszcza lektura, którą samo sobie dobierze, ukształtuje go bardziej niż ta, którą przyjdzie mu czytać pod przymusem szkolnym. Być może niektórzy z szanownych czytelników znają pozytywistyczną powieść z 1884 roku Zofii Urbanowskiej Gucio zaczarowany. Tekst ten czytali wielcy polscy pisarze, jak Jarosław Iwaszkiewicz, Aleksander Wat, Czesław Miłosz czy Tadeusz Różewicz. Dwaj ostatni bezpośrednio nawiązywali w swojej twórczości do Gucia zaczarowanego, przyznając się do ogromnego wpływu, jaki lektura ta miała na ich rozwój. W przedmowie do wydania Gucia… z 1989 roku noblista pisał: Czytałem tę książkę, kiedy byłem mały i tak mocno zachowałem ją w pamięci, że później, już jako człowiek dorosły, nieraz próbowałem sobie wyobrazić, jak to jest, jeżeli ktoś zostanie muchą. Właściwie dlaczego nie mielibyśmy to zwiększać się, to zmniejszać, żeby oglądać świat w coraz to nowy sposób?. Miłosz jest autorem wiersza Gucio zaczarowany, Różewicz zaś dialoguje z Miłoszem w utworze Myrmekologia (dalszy ciąg bajki o Guciu zaczarowanym). Domyślam się, że już czytelnika zaciekawiłam i już roi mu się w głowie pytanie: cóż takiego w tym Guciu…, że nawet noblista nim się zachwycał… Otóż bohater Urbanowskiej jest paniczem, który ma starszą siostrę Helusię. To dziewczynka bardzo rezolutna i pracowita, Gucio z kolei jest leniwy i lubi, aby wszystko i wszyscy układali się po jego myśli. Także rodzice mocno się do tego stanu rzeczy przyczyniają – matka nie widzi świata poza synkiem, zaś ojca najczęściej nie ma, bo pracuje. Dopiero dziadek postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, sprowadza nauczyciela z Krakowa, aby ten nieco Gucia ustawił do pionu i pomógł mu wydorośleć. Nasz bohater jednak prędzej wolałby zamienić się w muchę niż odejść od swoich rozrywek i zasiąść do nauki. Życzenie Gucia szybko się spełnia za sprawą wróżki! Odtąd Gucio poznaje świat jako mucha. Trawa w jednej chwili zamienia się w potężną dżunglę z niezliczoną ilością stworzeń, które dają bohaterowi lekcję życia, pracy i pokory. Ten pozytywistyczny podręcznik przyrody może i dziś być odkrywczy! Z bliska przyjrzymy się razem z Guciem kretowi, wróblowi, pająkowi, pszczołom… Bohater poznaje jednak nie tylko tajniki przyrody, ale szybko odnajduje też prawdę o sobie:
Poznawać wielkie dzieła ręki Bożej, wiedzieć, jak drzewo rośnie i skąd kwiat bierze swoją barwę; wiedzieć, jak żyją zwierzęta, jak gwiazdki chodzą po niebie i dlaczego raz się pokazują, drugi raz znowu chowają; słowem, wiedzieć dużo, jak najwięcej – co za rozkosz! Człowiek wtedy na rośliny, na zwierzęta, na gwiazdy patrzy jak na swoich dobrych znajomych, co nie mają przed nim tajemnic. Gucio pojął teraz, że nie znał nic i nikogo; wszystko dla niego było obce, a rozumu uczył się dopiero od zwierząt i robaków, na które dawniej patrzył z pogardą lub deptał nogą, nie wiedząc nawet o tym. Co za upokorzenie!
Jak na pozytywistyczne dzieło przystało, utwór naszpikowany jest hasłami tendencyjnymi: przyroda uczy bohatera, że wszystkie stworzenia są pożyteczne i ciężko pracują. Próżniak Gucio pobiera od nich lekcję pracowitości, sumienności i wytrwałości, co z jednej strony go zawstydza, z drugiej jednak przyczynia się do trwałej zmiany charakteru.
Sto lat później Michael Ende wydaje swoją Nie kończącą się historię. To jedna z najmądrzejszych książek dla dzieci. Autor jest znakomitym pedagogiem, który zauważa, że kiedy kierujesz się tylko swoimi potrzebami, możesz wszystko zniszczyć – ale też możesz wszystko odbudować, jeśli tylko jesteś gotowy oddać trochę swoich pragnień, zrezygnować nieco z siebie. To książka o dojrzewaniu właśnie i odkrywaniu tego, co naprawdę się w życiu liczy. Bastian trafia do Fantazjany, fantastycznej krainy, za sprawą książki, którą odnajduje w antykwariacie. Jego własny, realny świat jest zwyczajny, naznaczony problemami – poczuciem pustki, która jest spowodowana brakiem mamy i słabą relacją z ojcem. Fantazjana zaś jest pełna bajecznych stworzeń, wymyślonych krain i niezwykłych przygód, które przeżywa Atreju, zielonoskóry Wielki Poszukiwacz. Ale i w ten świat wkrada się cierpienie: Dziecięca Cesarzowa jest śmiertelnie chora, a Fantazjanę pochłania Nicość. I to właśnie Bastian okazuje się wielkim Wybawcą. Dostaje możliwość wykorzystania wszystkich swoich pragnień, by stworzyć Fantazjanę na nowo i rzeczywiście niczego sobie nie żałuje. Jednak za każdym razem, kiedy idzie za swoimi pragnieniami, traci część swojej pamięci, tym samym oddalając się coraz bardziej od swego prawdziwego życia i od ojca. Droga, którą musi przebyć, aby dostać się do Wód Życia, jest pełna niebezpiecznych przygód, samotności, trudu, ale też jest okazją do poznania siebie i swoich rzeczywistych potrzeb. I – podobnie jak w przypadku książki Urbanowskiej – potwierdza Michael Ende ogromną wartość literatury, która może wpłynąć na życie człowieka, wszak: Jest mnóstwo wrót do Fantazjany, mój chłopcze. Jest dużo więcej takich zaczarowanych książek. Wielu ludzi wcale tego nie zauważa.
Podróż, dosłownie i w przenośni, odbywa też bohater Cudownej podróży Edwarda Tulana Kate DiCamillo, wydanej w 2006 roku. Edward Tulan to porcelanowy królik, który jest własnością siedmioletniej Abilene. Dziewczynka bardzo go kocha i traktuje jak żywe stworzenie posiadające uczucia. Staje się więc on niejako członkiem rodziny, ma wytworne ubrania, siedzi przy stole. Adoracja dziewczynki wbija Edwarda w pychę i w pewnym sensie to Abilene staje się własnością królika. Historia tak naprawdę zaczyna się dla Edwarda, kiedy na skutek złośliwości chłopców wypada za burtę transatlantyckiego statku. Porcelanowy królik będzie trafiał z rąk do rąk, zmieniał właścicieli, poznając przy tym takie uczucia, jak strach, żal, ból, ale też koniec końców miłość. Bohater wpierw zamknie się w sobie, otoczy chłodem. Będzie musiał dopiero dojrzeć, nauczyć się krok po kroku otworzyć na drugiego. Cudowna podróż naznaczona jest cierpieniem, ale kończy się zdobyciem mądrości: Żyję już sto lat. Przez ten czas poznałam miejsca wspaniałe i straszne. Z czasem zrozumiesz, że każde miejsce jest inne. W każdym miejscu stajesz się inny. Zupełnie inny.
Tatsu Taro, syn smoka Miyoko Matsutani to baśń (opublikowana w Japonii w 1960 roku), która również została skonstruowana klasycznie. Tatsu Taro jest leniwym chłopcem, który mieszka z babką. Kiedy on dobrze się bawi, ta ciężko pracuje na nieurodzajnej ziemi, żeby zebrać przynajmniej jedno ziarnko i nakarmić wnuka. I znów nagłe zdarzenie staje się początkiem przemiany bohatera. Kiedy babcia ulega przy pracy wypadkowi, niepewna jutra postanawia wyjawić wnukowi prawdę o jego matce. Chłopiec dowiaduje się więc, że zamieniła się ona w smoka i odeszła hen, daleko. Chłopiec wyrusza w drogę, aby ją znaleźć. Okazuje się, że z licznych opresji ratują bohatera nie tyle zdolności własne, co pomoc przyjaciół. Z czasem Tatsu nabiera odwagi i ratuje przyjaciółkę Ayę z rąk Czerwonego Diabła. Bohater uczy się, że trzeba dbać o innych, zaczyna rozumieć sens ciężkiej pracy, docenia moc przyjaźni. Staje się silny i mądry, a wszelkie uczynione dobro wraca do bohatera w najmniej oczekiwanym momencie. Co próbuję tutaj udowodnić, to dwie rzeczy. Pierwsza – literatura ma ogromną moc. Wpływa na czytelnika, kształtując jego charakter. Druga – osobowość człowieka formuje się w drodze. Czytajmy zatem dzieciom od kołyski. Czytajmy sobie, nie zapominając o tym, że sami również wciąż jesteśmy w drodze.