Dwie osobne wyspy na wielkim oceanie

22 czerwca 2023

Polecane książki

Dwie osobne wyspy na wielkim oceanie

22 czerwca 2023

Dwie osobne wyspy na wielkim oceanie

Dwie osobne wyspy na wielkim oceanie

Polecane książki

Kiedy zastanawiam się nad tym, do jakiego okresu swojego życia chciałabym wrócić, co przeżyć jeszcze raz, a czego na pewno nie, to dochodzę do zabawnego wniosku, że nie chciałabym przeżywać ponownie etapu zakochiwania się i szukania miłości życia. To jednocześnie i najpiękniejszy, i najtrudniejszy czas. Z jednej strony motyle w brzuchu to uczucie z niczym nieporównywalne, z drugiej zaś – ten stres, ta niepewność, te domysły… Dodatkowo dorośli potrafią wszystko tak skomplikować i utrudnić, że nie wiadomo, gdzie się przed nimi schować, żeby ten okres dojrzewania jakoś przetrwać! Potrafią narobić obciachu, opowiadając żenujące historie z naszego dzieciństwa, i to przy dziewczynie, która nam się podoba. Albo używają zdrobniałych określeń czy nawet spieszczeń, wołając na obiad… no kto to widział?

O tym właśnie etapie życia, w sposób oddający niemało prawdy, pisze znakomity autor, Paweł Beręsewicz, w Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek. Wiem skądinąd, że niektórzy poloniści omawiają tę książkę na lekcjach. Myślę, że to ciekawy pomysł i dobra odskocznia od poważnych i czasem nieaktualnych tekstów literackich. Zatem Jak zakochałem… to naprawdę dobra rzecz! I śmiechu tu co niemiara! Oto w klasie Jacka Karasia pojawia się nowa koleżanka, Kaśka. Nauczycielka sadza ją w ławce obok narratora, czyli Jacka właśnie. Pozwólcie, że zacytuję, abyście mogli choć trochę posmakować prozy Beręsewicza i przekonać się, jak baczny to obserwator:

Nowa ruszyła w kierunku mojej ławki, a potem straciłem ją z oczu. Słyszałem, jak odsuwa krzesełko, siada i otwiera plecak, a następnie w moim polu widzenia pojawiła się część granatowego zeszytu w dalmatyńczyki, kawałek czerwonego piórnika i czubek paznokcia małego palca lewej ręki. Zdobyłem się na odwagę i przesunąłem oczy odrobinę w prawo. To wystarczyło, żeby objąć wzrokiem cały mały palec. Leżał jakieś dwadzieścia centymetrów od mojego małego palca prawej ręki. W duchu dziękowałem mamie, że zmusiła mnie wczoraj do obcięcia paznokci.

Wkrótce okazuje się, że nie tylko Jacek zauważył dziewczynę, ale i pozostali chłopcy w klasie mają na nią oko. Tak rozpoczyna się rywalizacja o względy dziewczyny, która umie grać w nogę i do tego nie boi się brać dżdżownic w dłonie. Aby podołać wyzwaniu, trzeba stworzyć strategię, plan działania, wziąć udział w podchodach… Uff… naprawdę sporo zachodu dla takiego młodzieńca! Beręsewicz świetnie pokazuje młodzieńcze dramaty – bez nadęcia, z luzem, bez ściemy – jak powiedziałaby młodzież. Widzimy tu zatem westchnień moc, stanie na czatach przed blokiem, te wszystkie: „byłem tu przypadkiem”, dialogi ułożone starannie w głowie… Kto z nas tego nie robił?

Po paru dniach udało mi się opracować sprytną metodę operacyjną, pozwalającą odrobinę dłużej zatrzymywać wzrok na pierwszej ławce pod oknem bez naruszania elementarnych zasad konspiracji. W moim wywiadowczym języku metoda ta nosiła nazwę „spojrzenia tranzytowego”. Zaczynałem od patrzenia dajmy na to na tablicę. Następnie wybierałem taki punkt, żebym, przenosząc na niego wzrok, musiał po drodze zaczepić o Kaśkę. (…) Inną metodą, której dopracowałem się w trakcie prowadzenia obserwacji, było tak zwane „czytanie pozorowane”. Polegało to na tym, że pochylałem się nad książką i opierałem policzki na kciukach obu dłoni. Z pozostałych palców tworzyłem daszek nad oczami, który niby miał stanowić osłonę przed światłem, a w rzeczywistości dość dobrze maskował właściwy kierunek spojrzenia.

Lektura to nie tylko przyjemna, ale myślę, że młody czytelnik wyciągnie też kilka swoich wniosków czy wręcz podpowiedzi. Celem autora Ciumkowych historii było zapewne przekłucie balonu z emocjami czasu dojrzewania. Humor zawsze jest dobrym sposobem na rozbrajanie.

Zupełnie odmienny sposób na mówienie o relacjach dwojga ludzi prezentuje Iwona Chmielewska w książce Dwoje ludzi. Autorka nie wykłada niczego wprost, formułuje zamiast tego wieloznaczne myśli-metafory, które dopełnia równie wieloznacznymi obrazami. Jak w tym cytacie:

Gdy dwoje ludzi żyje razem, mogą być jak dwie osobne wyspy na wielkim oceanie, narażone na te same sztormy i ogrzewane tym samym słońcem. Jednak każda z nich ma swój własny kształt, tylko swoje wulkany, doliny i wodospady…

Chmielewska nie idzie z czytelnikiem na łatwiznę. Zmusza go do myślenia, zastanawiania się nad swoim tekstem, stawia pytania.  Jej książka właściwie zbliża się do poezji. Metafora dwóch wysp pozwala na pewną swobodę interpretacyjną – wszak możemy widzieć w niej relację małżeńską, zakochanych, przyjaciół czy rodzeństwa. Jak to jest, kiedy dwoje ludzi żyje obok siebie? Co cenne w książce Chmielewskiej, to szczerość. Znów: brak ściemy – jak powiedziałaby młodzież. Jeśli zinterpretujemy Dwoje ludzi jako historię o miłości, to zobaczymy – dzięki Chmielewskiej – że wiąże się ona i z radością, i z trudami. Książkę na pewno warto oddać w ręce starszej młodzieży – niech wyczytają z niej to, czego potrzebują.

W zupełnie zaskakujący sposób o zakochaniu i miłości mówi Petra Finy – autorka książki Biała księżniczka i Złoty Smok. Ta węgierska pisarka osadza swoją historię na Dalekim Wschodzie. Główna bohaterka, księżniczka Bai, różni się od pozostałych dziewczyn – jej twarz jest „biała jak ryżowy krochmal”. Wydawać by się mogło, że na dworze chińskiego cesarza to naturalne, wszak bielenie twarzy jest tam czymś pożądanym. Jednak każdy mężczyzna liczy na to, że pod warstwą pudru znajdzie skórę żółtą, jak jego własna. Bai cierpiąca na bielactwo nie może nią się pochwalić, dlatego zostaje odrzucona i doświadcza samotności, świadoma, że nikt jej nie zechce. Od czego jednak są chińskie smoki, jeśli nie od zaradzenia i takiemu problemowi? Złoty Smok prowadzi dziewczynę tam, gdzie będzie mogła odnaleźć ukochanego. I rzeczywiście, spotyka Białego Księcia. Kiedy jednak poznaje go bliżej, odkrywa, że jest on człowiekiem pełnym pychy, który gardzi „przeciętnymi i zwykłymi”. Bai, dostrzegłszy ciemność w oblubieńcu, postanawia od niego odejść:

We wnętrzu młodzieńca dostrzegła ciemność, od której na moment aż zakręciło się jej w głowie, i musiała się wesprzeć się na Złotym Smoku. Poczuła, że już od tych kilku słów czystość jej ducha została skalana. Wiedziała, że jeśli tutaj zostanie, pozwoli mrocznej złości tubylców strawić jej duszę.

Bai nie czeka, lecz natychmiast nie tylko postanawia odejść, ale również podejmuje trudną decyzję. Mistrz Smoków ma moc, by zamienić ją także w smoka, który „sprawuje rządy nad powietrzem i duszami. To ona wypiera z nich ciemność i wypełnia niebiańską jasnością”. Już chyba zaczynamy rozumieć, dlaczego węgierska autorka przenosi opowieść do świata chińskich legend i mitów... Ten radykalizm, ta gotowość do poświęcenia… Niebywałe, czyż nie? Nie mieści nam się w głowie, że można odrzucić miłość, ponieważ ukochany nosi w sobie ciemność. Bai wie, że skazuje się na wieczną samotność, której przecież zdążyła wcześniej posmakować. Zna cierpienie, na które się pisze, podejmując decyzję. To nauka, której młodzi dzisiaj – gdy mowa o zakochaniu i miłości – od współczesnych mediów nie otrzymują.

Nie potrafię wymienić ani jednego filmu, serialu czy książki, który zachęcałby do rozważnego przyglądania się osobie, w której młody człowiek się zakochał, do ostrożnego podejmowania tych przecież wielkich i ważnych decyzji, z kim zwiąże się na całe życie. Przyglądam się wyborom czytelniczym młodzieży, z którą mam kontakt. Wśród dziewcząt królują jednak proste historie o zakochaniu z obowiązkowym szczęśliwym zakończeniem. Te ckliwe romanse pokazują im świat niekoniecznie prawdziwy. Warto też dodać, że rynek został zalany tego typu lekturami, tak jak kiedyś zalany został Harlequinami. Może warto więc podsunąć im książki pokazujące inne aspekty zakochania – czy też książki, które po prostu zadają pytania.

Monika Moryń


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 22 czerwca 2023