Gałązka pełna malin albo okolice Sandomierza

17 sierpnia 2023

O wyprawie z dziećmi w okolice Sandomierza

Gałązka pełna malin albo okolice Sandomierza

17 sierpnia 2023

Gałązka pełna malin albo okolice Sandomierza

Gałązka pełna malin albo okolice Sandomierza

O wyprawie z dziećmi w okolice Sandomierza

Na krzakach malin, nawet w największy urodzaj, widać czasem takie gałązki, które są wyjątkowe, pełne, pachnące, obfite. Uginają się pod ciężarem mniejszych i większych owoców, wyglądają prawie jak kiście winogron. Uwielbiają je dzieci, bo za jednym razem do kubeczka (albo wprost na dłoń i do buzi) wpada kilka dorodnych, słodkich sztuk. I nawet nie mają kolców. Są miejsca na mapie Polski, które przypominają właśnie takie gałązki malin: co kilka, kilkanaście kilometrów trafiamy tam na wspaniałe miejsca, dla których warto było ruszyć się z domu. Trudno się zdecydować, gdzie pojechać najpierw, co zobaczyć, o czym nie zapomnieć. Najchętniej wszystkie włożyłoby się do kubeczka za jednym razem, wszystkie zapisało w pamięci. 

Takim „obfitym” miejscem są na pewno okolice Sandomierza i Tarnobrzegu: region jakby stworzony do długich i krótkich wyjazdów. Tu nawet nie trzeba się starać, żeby „wyszukać" ciekawe miejsca. Wyzwaniem jest to, żeby wybrać, gdzie tym razem pojedziemy! Pewnym kłopotem może być słabo rozwinięta infrastruktura turystyczna, ale wierzę, że to tylko kwestia czasu, aż i ona doszlusuje do potencjału tego regionu. 

Zapraszam zatem do odwiedzenia Sandomierza i 3 miejscowości położonych dość blisko miasta.

Sandomierz 

Restauratorzy i sprzedawcy pamiątek w Sandomierzu nie mają wątpliwości, że drugim po Piastach ojcem sukcesu miasta jest ojciec Mateusz, serialowy ksiądz, który rozsławił je na całą Polskę. Na fali tej popularności miasto rozkwitło, wypiękniało i dziś jest prawdziwą perłą województwa świętokrzyskiego. Odwiedzają je tysiące turystów, ale rozległa starówka, długie wąwozy, parki i skwerki, a także pobliskie Góry Pieprzowe sprawiają, że nie czuć tu takiego przytłoczenia obecnością tłumów jak np. w nie tak odległym Kazimierzu Dolnym. 

Odwiedzając Sandomierz z dziećmi, stosunkowo łatwo znaleźć równowagę między naprawdę wysokiej klasy zabytkami (kościół św. Jakuba, a zwłaszcza katedra pod wezwaniem NMP, muzeum okręgowe w zamku wzniesionym przez Kazimierza Wielkiego), miejscami do biegania (Wąwóz św. Jadwigi, place zabaw) a porządnym zapleczem turystycznym.  

Zwiedzającym rodzinom polecam jednak zwłaszcza odwiedzenie na chwilę Gór Pieprzowych – niemal nad samą Wisłą, na wysokiej skarpie przebiega bowiem wygodny szlak turystyczny (czasem co prawda gałęzie drapały). Widać z niego dolinę rzeki, wiosną pachną drzewa, latem od słońca chroni cień. Dorośli będą raczej szli gęsiego, ale młodsze dzieci swobodnie mogą iść obok siebie: biegać (byle z dala od krawędzi!), gadać, walić kijami w ziemię, szukać robali.  

Tarnobrzeg

Rzut kamieniem (ale trzeba przerzucić przez Wisłę) od Sandomierza leży nieco zapomniany Tarnobrzeg. Chociaż miasto jest nie mniej ciekawe, leży jakby w cieniu sąsiada. Świadczy o tym choćby to, że (z braku chętnych?) zwiedzanie niedawno wyremontowanego zamku Tarnowskich w Dzikowie odbywa się co godzinę (w jeden z majowych weekendów, a nie na przykład w jakiś smutny, zapomniany październikowy wtorek) lub kiedy inna grupa skończy zwiedzanie, a przy wejściu panuje pewien… chaos. Może tylko nas spotkała taka nieszczęsna przygoda? Może kiedy Państwo przyjedziecie, wszystko pójdzie sprawniej? Oby, bo zamek jest bardzo ciekawy, wnętrza odrestaurowane, eksponaty interesujące. Można zobaczyć np. wielką bibliotekę Tarnowskich, sprzęty domowe albo, w podziemiach, schowanego między innymi monetami tynfa (drobną monetę, której wart jest żart). Niby nic niezwykłego, ale nasze potomstwo żartowało z żartobliwego tynfa wiele, wiele dni po opuszczeniu Dzikowa. 

Obok zamku warto wejść do położonego nieco na uboczu ogrodu, który zapewne niebawem stanie się atrakcją porównywalną z samym zamkiem. Wiosną wszystko w nim kwitnie i pachnie. Dzieci można puścić wolno, samemu usiąść na ławce i po prostu pomilczeć sobie chwilę…

Ćmielów

Ćmielów, słynny z produkcji porcelany, jest położony nieco ponad 30 kilometrów od Sandomierza. Mimo działających tu dwóch fabryk i bliskości Ostrowca Świętokrzyskiego, miasteczko jest jedynie cieniem swojego przedwojennego powodzenia, nie znajdziemy w nim ani gastronomii, ani porządnego parku, ani miejsca na wypoczynek. Po co zatem jechać do Ćmielowa? Żeby rodzinnie odwiedzić fabrykę AS Ćmielów z Muzeum Żywej Porcelany!

Wszystko zaczyna się od tego, że wchodzimy do środka wielkiego (nieczynnego na szczęście) pieca i przez chwilę możemy poczuć się jak porcelanowe filiżanki w trakcie wypalania. Z przewodnikiem oglądamy cały proces tworzenia wyrobów z porcelany, możemy zobaczyć udane i – może nawet ciekawsze – nieudane wyroby, zrozumieć, co i dlaczego może pójść nie tak w procesie tworzenia. Ile ów proces trwa, dlaczego częściej widzimy monobarwne niż kolorowe rysunki. Zobaczymy też setki porcelanowych wyrobów z całego świata, a – jeśli ktoś zdąży kupić bilety z wyprzedzeniem – można samodzielnie zrobić filiżankę (nam się nie udało, ale bardzo żałujemy!). 

Baranów Sandomierski

Któregoś dnia pojechaliśmy z całą rodziną do barokowego kościoła w Kobyłce pod Warszawą m.in. po to, żeby pokazać naszym pociechom, jak architektura może oszukiwać widza (wielka, szeroka fasada sugeruje obecność co najmniej równie potężnego wnętrza, podczas gdy rzeczywiste jest średniej wielkości). Baranów Sandomierski przypomniał nam tamtą wizytę, bo architektoniczne oszustwo pałacu Leszczyńskich robi jeszcze większe wrażenie. 

Wchodzimy bowiem na dziedziniec przez raczej skromne wejście, tylko po to, żeby naszym oczom ukazał się – dosłownie – mały Wawel z urokliwymi krużgankami, przepyszną klatką schodową i najwyższej klasy dekoracjami. Zapiera dech! Każdy natychmiast chce wbiegać po schodach, żeby zobaczyć wszystko z góry, pomachać stojącym na dole, zobaczyć, co też znajduje się na sklepieniu. Ale już po chwili nawet nasze dzieci zwróciły uwagę, że to oszałamiające naprawdę wnętrze to jakby… scenografia, że przecież piękna klatka schodowa prowadzi tylko na amfiladę krużganków, że od frontu nie ma pomieszczeń! Architekt nas oszukał! Szanowni Państwo, starszaki kilka następnych dni zastanawiały się, jak można oszukać widza, budując bazę z klocków lego. Robiły fałszywe dachy i udawane ogrodzenia. Nie wiem, czy zapamiętają wielkie ogrody, plac zabaw i piękna pogodę, która towarzyszyła nam tego majowego dnia. Ale że pałacowy przepych może być pułapką dla oczu, zapamiętają na pewno! 

Anna Niemira-Jurek


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 17 sierpnia 2023