Helikopterowi rodzice

16 września 2021

Każdy rodzic pragnie szczęścia swych dzieci. Czy, mając możliwość, ktokolwiek zawahałby się przed uczynieniem życia swojego dziecka lżejszym i przyjemniejszym?

Helikopterowi rodzice

16 września 2021

Helikopterowi rodzice

Helikopterowi rodzice

Każdy rodzic pragnie szczęścia swych dzieci. Czy, mając możliwość, ktokolwiek zawahałby się przed uczynieniem życia swojego dziecka lżejszym i przyjemniejszym?

Każdy rodzic pragnie szczęścia swych dzieci. Czy, mając możliwość, ktokolwiek zawahałby się przed uczynieniem życia swojego dziecka lżejszym i przyjemniejszym? Dzieci powinny się bawić, chcielibyśmy je chronić przed troskami. Całe życie będą musiały pracować, podporządkowywać się czasami bezsensownym zasadom, niech spędzą swoje dzieciństwo w beztrosce.

To podpowiada nam instynkt, a niektórym rodzicom – wspomnienia z własnego domu, w którym mieli do czynienia z rodzicami zimnymi czy nadmiernie wymagającymi. Problem polega na tym, że próba usuwania z drogi dziecka wszelkich przeszkód fatalnie wpływa na jego rozwój.

Zjawisko to doczekało się obrazowego określenia: „helikopterowi rodzice” i najkrócej definiowane jest jako nadmierne zaangażowanie w życie dziecka. Termin ten ukuty został w roku 1969 przez Haima Ginotta, psychologa i psychoterapeutę dziecięcego. Użył go po raz pierwszy w książce Między rodzicami a dziećmi. Nastolatek w niej opisany opowiadał o swojej mamie, krążącej nad nim jak helikopter. Od tego czasu termin rozpowszechnił się, choć jeszcze bardziej popularne stało się niedawno ukute określenie „rodzica-pługa śnieżnego”. W tym drugim przypadku mamy do czynienia nie tylko z rodzicem nadmiernie zaangażowanym, co sprawującym nad dzieckiem, nastolatkiem a nawet młodym dorosłym kontrolę, niby pług śnieżny usuwającym najdrobniejszą nawet przeszkodę z jego drogi.

Cechy charakterystyczne rodzica helikopterowego

Cechy charakterystyczne rodzica-helikoptera ujawniają się już, gdy dziecko idzie do przedszkola. Helikopterem jest  mama, która wykonuje za dziecko każdą, nawet drobną i dostosowaną do wieku pracę. Widać to na przykład po przedszkolakach, które grzecznie siedzą na ławeczce, czekając, aż mama im założy i zawiąże buciki, a następnie założy kurteczkę. Ofiarą helikoptera jest dziecko, zawsze asekurowane przez mamę, gdy chce zjechać ze zjeżdżalni, którego rączki są dezynfekowane wielokrotnie w czasie pobytu na placu zabaw. Maluch, któremu przedszkole wybierają rodzice na podstawie obfitości zajęć edukacyjnych.

W szkole podstawowej dziecko helikoptera ma telefon z funkcją śledzenia miejsca pobytu, a jeśli jakiś uczeń czy nauczyciel zachowa się nieodpowiednio, pociecha ma gwarancję, że wystarczy jeden telefon, a rodzice (zwykle mama) rozprawią się ze sprawcą wykroczenia. Jego koledzy są starannie selekcjonowani, a masa zajęć dodatkowych dobierana nie na podstawie zainteresowań własnych, a zgodnie z wyobrażeniami rodziców o najlepszych szansach edukacyjnych. Co do zadań domowych – cóż, zawsze są na szóstkę, bo w razie najmniejszych trudności rodzice odrobią je za dziecko. Starannie wyprasowane, idealnie czyste ubranko przygotowane codziennie rano przez mamę i najwyższej jakości drugiej śniadanie zapakowane do plecaka są absolutnym minimum.

Jako nastolatek dziecko helikopterowego rodzica nadal nie ma obowiązków domowych, lecz z drugiej strony nie decyduje o swoim wolnym czasie. Kontynuowane jest zaangażowanie w wybierane przez rodziców zajęcia dodatkowe. Każda gorsza ocena powoduje telefon rodziców do nauczyciela z żądaniami wyjaśnień. Rodzice nadal dowożą go do szkoły (nawet jeśli ma dobrą komunikację miejską), a mama dzwoni w czasie dużej przerwy, by upewnić się, że latorośl aby na pewno zjadła przygotowane mu kanapki. Mama siedzi pod drzwiami na egzaminach, a najchętniej siedziałaby na sali egzaminacyjnej, by skontrolować, czy komisja nie krzywdzi jej geniusza.

Pozytywy

Trzeba oddać sprawiedliwość – ten styl rodzicielstwa ma swoje dobre strony. Dzieci helikopterów są zawsze na czas, ubrane w czyste rzeczy, mają zrobione zadanie domowe, a w plecaku pożywne śniadanie. Mniejsze dzieci są zawsze zaopiekowanie i wiadomo, że nie wpakują się w tarapaty, co jest korzystne z punktu widzenia bezpieczeństwa. Wiadomo też, że gdy dziecko sobie nie radzi w szkole czy w relacjach, rodzice zrobią wszystko, by je wesprzeć. Inna zaleta – mimo aplikacji śledzących w smartfonie, rodzice nakładają limity czasu spędzanego przed ekranem. Co więcej – na helikopterowych rodziców zawsze można liczyć: zaangażują się w życie szkoły, zorganizują zbiórkę, gdy potrzeba, wynajdą najlepsze oferty zajęć dodatkowych do realizacji w szkole, będą w trójce klasowej.

Negatywy

Dzieci zostają pozbawione inicjatywy. W rezultacie otrzymujemy np. nastolatka, który nie potrafi przygotować sobie samodzielnie posiłku czy uruchomić pralki. Dziecko nie podejmuje wyzwań, bo wie, że i tak rodzice to zrobią za chwilę za niego i to znacznie lepiej. Są w 100% zależne od dorosłych, także w tych obszarach, gdzie ich rówieśnicy dawno są samodzielni. Nie radzą sobie z konfliktami.

Złoty środek

Rodzice są potrzebni, by wyznaczać dziecku granice, jednak potrzebuje ono też doświadczenia negatywnych konsekwencji przekraczania ustalonych zasad. Dopóki nie zagraża to jego zdrowiu czy życiu, potrzebuje uczenia się na błędach. Ważne jest wyznaczanie adekwatnych do wieku zadań do wykonania w domu oraz w zakresie zadbania o siebie (ubranie, drugie śniadanie itp.).

Jeżeli rodzic czuje niepokój poszerzając zakres wolności i odpowiedzialności dziecka, warto, by zwrócił się o pomoc – poradę psychologa czy pedagoga. Oczywiście nie chodzi o całkowite wycofanie się z życia dziecka. Autentyczne zainteresowanie jego życiem, pasjami jest jak najbardziej potrzebne. Tak samo oferowanie wsparcia. Ważne, by dziecko mogło samo podejmować adekwatne do wieku decyzje. Na przykład o zajęciach dodatkowych zgodnych z zainteresowaniami, o sposobie ubrania (byle dostosowanym do pory roku) itp. Podobnie – jak najbardziej można dziecku pomagać w zadaniach domowych, gdy czegoś nie rozumie, jednak nie tyle wykonując pracę za nie, co podpowiadając, jak je poprawnie, samodzielnie wykonać.

Pamiętajmy, że z zasady dobre rodzicielstwo polega na zasadzie złotego środka – interesujemy się życiem swojego dziecka, zawsze podamy pomocną dłoń, ale pozwalamy na odpowiedni do wieku zakres wolności i związane z tym uczenie się na własnych błędach. Pozwalamy na samodzielne podejmowanie wyzwań i egzekwujemy też stosowne, kształtujące charakter obowiązki i odpowiedzialności.

Bogna Białecka


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 16 września 2021