Bardzo ważnym zadaniem jest to, by wytworzyć i utrzymać w środowiskach młodzieży ideał szlachetnego koleżeństwa i w jego ramach jeszcze wyższy ideał – przyjaźni. Wiemy dobrze, że koleżeństwo bardzo często ulega zwyrodnieniu i staje się solidarnością w złym, zamiast być solidarnością w dobrym. Wytwarza się wtedy pewna tyrania, piętnująca mianem niekoleżeńskich tych, którzy nie solidaryzują się z rozmaitymi wybrykami, nieraz nawet bardzo poważnymi. Takiemu pojęciu solidarności koleżeńskiej należy przeciwstawić ideał solidarności w dobrym i wzajemnego pomagania sobie w realizowaniu go w życiu. Oczywiście nawet tak pojęte koleżeństwo będzie miało sferę, do której obcy – nawet wychowawcy – nie będą mieli bezpośredniego dostępu. Solidarność w ukrywaniu drobnych przewinień, popełnianych między sobą, jest tu zupełnie uzasadniona. Karcenie ich przez samo środowisko młodzieży ma wpływ większy niż upomnienia wychowawców. Ale poza te granice solidarność koleżeńska nie powinna wykraczać, bo gdy ukrywa i ochrania przewinienia cięższe, którym sama nie jest w stanie zapobiec, staje się czynnikiem silnie hamującym wychowanie charakterów. Zadaniem wychowawców jest zdobyć sobie tyle zaufania młodzieży, aby nie dopuścić do takiej solidarności w złym.
Wielką rolę wychowawczą mają do odegrania wszelkiego rodzaju stowarzyszenia młodzieży, które powinny wyzyskać do celów wychowawczych uczestnictwo młodzieży w życiu grupowym. Konieczne jest tu jednak właściwe dozowanie samodzielności, jaką trzeba w tej dziedzinie zostawić, oraz współdziałanie starszych, bez którego obyć się nie może. Błędne byłoby mniemanie, że młodzież nie pragnie tego współdziałania w swych zrzeszeniach. Przeciwnie – przyjmuje je bardzo chętnie, jeśli się go nie narzuca i jeśli szanuje się samodzielność i spontaniczność decydującą o wartości wychowawczej organizacji młodzieżowych.
Mieliśmy tego dowody w harcerstwie, które nigdy się nie obawiało współpracy starszych, przeciwnie – zawsze o nią zabiegało i raczej skarżyło się na jej brak. Rzeczywiście, przy analizowaniu statystyk światowego harcerstwa widać, w ilu punktach zajmowaliśmy tam przodujące miejsce; w jednym tylko byliśmy zawsze na szarym końcu, a mianowicie w ilości starszych współuczestniczących w pracach harcerskich. Członków patronatów, którzy przychodziliby na posiedzenia administracyjne, można było znaleźć, ale brakło takich, którzy poszliby z młodzieżą w pole, do lasu, nad wodę lub w góry i tam, swym codziennym obcowaniem, współtworzyli tę zdrową atmosferę braterskiej solidarności, która i dla późniejszego życia powinna stanowić ważne oparcie moralne. To, co powiedzieliśmy o harcerstwie, stosuje się do wszystkich innych zrzeszeń młodzieży, czy to o charakterze samorządów szkolnych, czy korporacji, czy kółek samokształceniowych, czy stowarzyszeń sportowych, krajoznawczych, turystycznych, czy nawet politycznych. Wszystkie one wymagają pozostawienia poważnej dozy samodzielności i pewnej współpracy ze strony starszych, a wtedy ukształtują w swoich członkach umiejętność współżycia opartą na cnotach, które poznaliśmy w niniejszym rozdziale, a które są nieodzowne do tego, aby miłość bliźniego mogła głębiej przeniknąć do życia społecznego.
W ogólnych granicach koleżeństwa winien też być ceniony wysoko ideał przyjaźni, która – jak to już zauważył Arystoteles – nie może obejmować wszystkich, ani nawet rozciągać się na większą ilość osób, ale zawsze ogranicza się do grona małego, wybranego. Nie można tu tracić z oczu pewnego niebezpieczeństwa polegającego na tym, że przyjaźń może stanąć na przeszkodzie ogólnemu koleżeństwu, że je rozbije na koterie i grupki ze szkodą dla solidarności, która winna łączyć całą grupę. Wychowawcy, szczególnie w zakładach zamkniętych, czyli internatach, nieraz zmuszeni są zwalczać tzw. przyjaźnie partykularne, polegające na tym, że chłopiec lub dziewczyna upodoba sobie jednego kolegę lub koleżankę i pragnie obcować tylko z nimi, nie nawiązując z innymi niemal żadnych stosunków, a nawet od nich stroniąc. Taka przyjaźń o podłożu egoistycznym, nieraz nawet nieco zmysłowym, nie posiada, rzecz prosta, żadnej wartości i wprost staje na przeszkodzie ugruntowaniu w duszy tej miłości bliźniego, która winna obejmować wszystkich, poczynając od tych, z którymi się obcuje na co dzień.
Prawdziwa przyjaźń, polegająca na wspólnym umiłowaniu jakichś dóbr szlachetnych i godziwych, doskonale da się pogodzić ze zdrowym koleżeństwem i w niczym nie zagraża tej solidarności, która ma obejmować całą grupę. Przeciwnie – ona się z niego rodzi, bo koleżeństwo umożliwia wzajemne poznanie siebie, wspólnych cech i zamiłowań, a to zbliża młodych do siebie i staje się zawiązką przyjaźni, która może potem trwać nawet przez całe życie. Kto jest zdolny do prawdziwej, szlachetnej przyjaźni, nie będzie nigdy złym kolegą dla pozostałych towarzyszy. Przeciwnie – przyjaźń uszlachetni go, uczyni bardziej czułym na potrzeby innych, a z tego będą korzystać nie tylko ci, których nią obdarzy, ale i wszyscy pozostali. Tym bardziej odnosi się to do ogólnej miłości bliźniego, której przyjaźń bynajmniej nie hamuje, nie zacieśnia, ale pogłębia i czyni zdolniejszą do ofiarnego poświęcania się na rzecz innych, widząc w nich zawsze przyjaciół Bożych. Najpiękniej przedstawiają przyjaźń słowa Eklezjastyka: „Wierny przyjaciel jest mocną obroną, a kto go znalazł, skarb znalazł. Z wiernym przyjacielem niczego porównać nie można i nie ma godnej wagi złota i srebra wobec dobroci wiary jego. Przyjaciel wierny jest lekarstwem dla życia i nieśmiertelności, a którzy się boją Pana, znajdą go. Kto się Boga boi, będzie miał również przyjaźń dobrą, bo jakim on jest, takim będzie i przyjaciel jego” (Syr 6, 14–17).
Katolicka etyka wychowawcza