Jak uratować beztroskie dzieciństwo naszych podopiecznych

16 lutego 2023

Spod tablicy

Jak uratować beztroskie dzieciństwo naszych podopiecznych

16 lutego 2023

Jak uratować beztroskie dzieciństwo naszych podopiecznych

Jak uratować beztroskie dzieciństwo naszych podopiecznych

Spod tablicy

Co możemy ofiarować dzieciom, które otrzymały w dzieciństwie przyspieszony kurs dorosłości? Co możemy robić, gdy znika z ich buzi beztroski uśmiech i radość w oczach? Czy to w ogóle jest do naprawienia?

Zawsze warto próbować. Nawet wtedy, gdy z naszego punktu widzenia sprawa wydaje się beznadziejna, pierwszy krok należy do nas – dorosłych. Zdarza się bowiem, że dzieci nie sygnalizują tego, co je trapi. Dlatego jesteśmy zobowiązani zauważyć ich problemy, które mogą mieć różne podłoże – rodzinne, koleżeńskie, środowiskowe. Mogą to być uzależnienia takie jak alkoholizm czy narkomania jednego z członków rodziny, rozstanie lub rozwód rodziców, chroniczna choroba, śmierć rodzica lub rodzeństwa, czy też zwyczajnie – nieobecność zapracowanych mamy i taty. Mogą to być również nadopiekuńcze działania wychowawcze.

Obserwacja i uważność to najlepsze narzędzia diagnostyczne i zarazem pierwszy krok do niesienia pomocy. Niestandardowe zachowania ucznia, wynikające z bezsilności i osamotnienia, to z kolei sygnał, by zbliżyć się do niego i działać.  Mogą one objawiać się w różny sposób: agresywnym zachowaniem wobec rówieśników, oddaleniem od ich towarzystwa, autoagresją i działaniami destrukcyjnymi, polegającymi np. na lekceważeniu obowiązków szkolnych.

Co w takich warunkach może zrobić nauczyciel w szkole? Może zauważyć problemy dziecka, porozmawiać z jego domownikami i zasygnalizować trudności. Często jednak wychowawca nie znajduje wśród nich sprzymierzeńców, ponieważ problemy dziecka są bagatelizowane lub wypierane przez najbliższych. Wtedy trzeba działać na terenie szkoły. Delikatnie, niespiesznie  wspierać dziecko w jego trudnościach, dbając o należytą jakość kontaktu.  Ono teraz  potrzebuje wyjątkowo dużo uwagi i cierpliwości ze strony osób dorosłych. W codzienności i sytuacjach trudnych nie należy wiele mówić. Wystarczy być, towarzyszyć dziecku w jego doświadczeniu, w tym, co przeżywa.

Uczeń znakomicie wyczuje, że jest zauważony i nam bliski. Empatia nauczyciela to również akceptacja i obecność w świecie ucznia, poświęcenie mu czasu. Punktem wyjścia może być serdeczność, życzliwość i wsparcie w uzupełnieniu wiedzy.

Bardziej towarzyszyć, niż udzielać dobrych rad należy szczególnie wtedy, gdy trudna sytuacja dotyczy nastolatka. Dawanie rad nie prowadzi bowiem do zwiększenia jego świadomości problemu, wręcz przeciwnie – zamyka go na kontakt z nami i udzielaną pomoc. Pretekstem do wsparcia młodego człowieka może być wspólny czas w trakcie zajęć wyrównawczych lub kółek zainteresowań. Czasem wystarczy nawet tylko uśmiech czy krótka rozmowa podczas przerwy, a jeśli potrzebna jest pomoc specjalistyczna, warte zainteresowania jest zasygnalizowanie problemu wychowawcy czy psychologowi szkolnemu.

Jeśli domowe problemy ucznia mają charakter ciągły, trzeba zorganizować pomoc systemowo. Po ustaleniu rodzaju wsparcia w zespole nauczycieli warto zapoznać pozostałych członków grona pedagogicznego z podjętymi decyzjami i działaniami. Należy poinformować o nich również rodziców.

I tu rozpoczynamy drugi krok – współpracę z domem i uświadomienie rodzicom potrzeb dziecka i trudności emocjonalnych związanych z jego problemami. Rodzicielstwo to czas dawania, ale i przyjmowania tego, co ofiarowuje nam dziecko na poziomie emocjonalnym. Niejednego dorosłego zaskakuje poziom intensywności dziecięcych przeżyć i reakcji. Bywa też, że czas dawania jest dla rodziców szczególnie trudny, gdy ofiarowują siebie w nadmiarze. Taka sytuacja oznacza opiekowanie się dzieckiem w tych obszarach, w których ono tego nie potrzebuje, a działania rodzica hamują pełny rozwój dziecka. Niejednokrotnie są to okoliczności, w których dziecko doskonale by samodzielnie funkcjonowało, rodzice jednak mu na to pozwalają, w rezultacie ich nadopiekuńczość prowadzi do napięć i frustracji dziecka.

Warto podkreślić, że wyręczanie i nadmierne chronienie dorastającego dziecka lub nastolatka z czasem przyzwyczaja i uzależnia od rodzicielskiego wsparcia. Gdy wyręczamy dziecko, bo uważamy, że sobie nie poradzi, sprawiamy, że faktycznie tak się dzieje – przyzwyczaja się ono do takiego schematu, a rodzice są potem udręczeni dawaniem bez wymiany.

Takie działania powodują, że dziecko jest skoncentrowane na zaspokajaniu tylko własnych potrzeb i przestaje zauważać oczekiwania rodziców. Nie prognozuje to niczego dobrego w relacji młodego człowieka z rówieśnikami, od których będzie oczekiwać tego samego, co ofiarowywali mu rodzice. Nikt nie sprosta jego wymaganiom, toteż zderzy się z odrzuceniem lub brakiem relacji, i nie będzie wiedział, dlaczego tak się dzieje.

Warto przekonać rodziców, że uczeń musi nauczyć się prawidłowego funkcjonowania w rodzinie mimo obiektywnych trudności wynikających z życia codziennego. My, dorośli, powinnyśmy tylko pomagać dziecku w uświadamianiu sobie problemów oraz wspierać je w pokonywaniu trudności, czyli musimy oswoić temat. Trzeba jednak robić to rozważnie – wspierać, ale nie podsuwać gotowych rozwiązań.

Oczywiście poziom problemów może być różny. Wsparcie powinnyśmy więc dawać dziecku tylko w sytuacjach, które je przerastają. Wtedy warto zorganizować pomoc na poziomie materialnym i psychologicznym. Należy jednak dążyć do tego, by podopieczny był w tych działaniach w miarę samodzielny, a nie zniewolony pomocą. Sytuacja wymaga dużego wyczucia – dostosowania pomocy do potrzeb i możliwości oraz wieku dziecka – każde dziecko jest inne i ma inne zasoby i umiejętności w radzeniu z napotykanymi trudnościami. Nieraz w gronie pedagogicznym obserwowaliśmy, że jedno z rodzeństwa, wychowywane w tej samej  rodzinie i zderzające się z taką samą sytuacją domową, zupełnie inaczej sobie radzi i funkcjonuje w szkole. Jest to sprawa bardzo indywidualna. Dorośli powinni zatem umieć trafnie ocenić zasoby i możliwości dziecka. 

Z moich obserwacji w szkole prywatnej, której uczniowie mają zaspokojone wszelkie potrzeby na poziomie materialnym i są wyręczani przez rodziców w wypełnianiu obowiązków dnia codziennego, wynika, że odporność na stres maleje. Nie bez powodu zaczyna się mówić o pokoleniu płatków śniegu – dzieci wzmacnianych w poczuciu ich wyjątkowości, przy jednoczesnym wychowywaniu niezaradnych życiowo i nadwrażliwych osobników.

Współczesny rodzic stawia na edukację, a nie na kompetencje społeczne i relacje z rówieśnikami. Uczymy dziecko, że wszyscy mają się do niego dostosować, co jest pułapką na przyszłość. Ucznia w szkole nie dziwi, że nauczyciel wita się z nim pierwszy, chcąc w ten sposób zasygnalizować, że w społeczeństwie obowiązują jakieś normy, a to uczeń powinien witać się z nauczycielem. Sytuacja odwrotna nie zawstydza uczniów, w większości nie zauważają odwrócenia ról i – co gorsza – nikt im tego nie mówi. Uczniowie rozmawiają w kilku językach obcych, są znakomicie wykształceni, a pokonuje ich brak długopisu. Ostatnio w mojej szkole uczeń podczas klasówki nie pisał odpowiedzi na pytania, bo nie miał czym.  Problem go przerósł, nie wpadł na pomysł, jak go rozwiązać.

Dzisiejsza szkoła zderza się z uczniowskimi problemami na różnych poziomach. Dostrzega dramaty w rodzinach, ale również nieumiejętność pokonywania trudności dnia codziennego. Należy podkreślić, że te – tak różne jakościowo – kłopoty wywołują podobne reakcje u dzieci, czyli smutek, poczucie osamotnienia i braku stabilizacji. W mojej szkole psycholog szkolny prowadzi zajęcia pod nazwą szkoła dyplomacji. Zajęcia te mają na celu nauczenie uczniów podstawowych zasad funkcjonowania w społeczeństwie i rozwiązywania problemów zarówno na poziomie indywidualnym, jak i grupowym czy klasowym. Nacisk kładziony jest na uaktywnianie ucznia i samodzielne poszukiwanie rozwiązań. To uczeń ma być osobą aktywną i kreatywną. Ma działać nie tylko indywidualnie, ale również w grupie. My, dorośli, nie powinniśmy bagatelizować nawet najdrobniejszych problemów dzieci, ale wspierać je w samodzielnym poszukiwaniu dróg do ich pokonywania. Zauważajmy, pomagajmy, bądźmy obecni, ale nie wskazujmy ścieżki rozwiązania. Uczeń ma poszukiwać i działać, a nie obojętnie odbierać rzeczywistość. To go nie rozwija. Musi doświadczać, przeżywać, bo to jest dla niego najlepsze, rozwojowe. Nie pozwalajmy mu na bierność!

Beata Kozyra


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 16 lutego 2023