Kiedy we wrześniu 1955 roku, w wieku zaledwie 24 lat, zginął w wypadku samochodowym słynny już wówczas James Dean, bożyszcze Hollywood, rozbity samochód aktora stał się relikwią. Ocalono jego szczątki przed rozebraniem ich przez wielbicieli zmarłego, a niedługo później za 35 centów każdy chętny mógł wsunąć się w pogięty w wyniku wypadku fotel i ująć kierownicę, na której spoczywały przed śmiercią dłonie bohatera. Pewien przedsiębiorca z Broadwayu szybko zyskał fortunę, sprzedając co tydzień kilkadziesiąt tysięcy poduszek do spania z wymalowanym na nich portretem Jamesa Deana. W wielu amerykańskich domach dniem i nocą przed wizerunkiem aktora płonęły świece, na które znacząco wzrosło zapotrzebowanie w całym kraju. W rok po śmierci gwiazdora firma Hollywood Arts Studios zamieszczała w gazetach ogłoszenie: „James Dean – cudownie cielesny i trójwymiarowy może być Waszym na zawsze. Głowa Jamesa Deana naturalnej wielkości jest tak żywa i tak realna, iż z pewnością będziecie wstrząśnięci. (…) Wyślijcie natychmiast 10 dolarów i James Dean przybędzie do Was odwrotną pocztą.” (cytuję za: A. Zwoliński, Człowiek wśród gwiazd i idoli).
Kariera Jamesa Deana, choć w tym przypadku tragiczna, więc zakonserwowana mitem przedwczesnej śmierci w kwiecie wieku i urody, przypomina setki tysięcy biografii celebrytów popkultury, żyjących przed Jamesem Deanem i po nim. Jakby dobrze policzyć, od tysięcy lat ludzie z zaciekawieniem przyglądają się sobie nawzajem, a mnogi tłum – mniej fortunnie usytuowany na dole drabiny społecznej – zawsze zadzierał z zazdrością głowę, patrząc na jej ostatnie szczeble, gdzie obłoki już prawie zasłaniały tych pojedynczych półbogów: królów, dyktatorów, imperatorów, mistrzów, artystów czy szamanów, którzy na tłum patrzyli z góry i z daleka, natomiast dowolnie zdefiniowane „niebo” mieli na wyciągniecie ręki. Jaki z tego wniosek? Nasze dzieci nie robią nic dziwnego, skupiając uwagę na osobach publicznych, które oglądają w mediach czy na bilbordach, albo spotykają adorowanych przez fanów idoli na reklamach czy aplikacjach we własnym telefonie. Ponieważ wszyscy czujemy jednak, że gdzieś rodzi się związany z tym problem, spróbujmy ustalić, gdzie i na ile jest poważny.
Z badań medioznawczych wynika, że poprzez syndrom tzw. uogólnienia dziecięcego, czyli przychylnego zasysania dosłownie wszystkich treści, które pojawiają się jako reklama w mediach, dziecko wchodzące powoli w wiek adolescencji, zatem na etapie życia 8–12 lat, przechodzi do kolejnej fazy naiwnego adorowania proponowanych mu obrazów i jest najbardziej skłonne uwielbiać idoli, jakich widzi, prowadząc podświadomie nieustanny casting na idola dla siebie. Identyfikacja dziecka z idolem jest tym głębsza, im idol bardziej przypomina wyimaginowany ideał, jakim dziecko chciałoby być, kiedy dorośnie, i im częściej ten idol pojawia się w obrazach, do których dziecko ma dostęp. Wyciągnijmy wnioski: Po pierwsze – świat mediów zarabia na idolach jak na świetnie ulokowanych akcjach, będzie więc ich mnożył w nieskończoność, lansując i zużywając kolejne twarze, póki mają wygląd. Celebryci to jest wielki, zorganizowany biznes, i trzeba dziecku oraz nastolatkowi detalicznie to wyjaśnić i jeszcze kilkakrotnie sprawdzić, czy dobrze zrozumieli.
Po drugie – rynek nie lansuje idoli według kryterium poziomu intelektualnego, ani tym bardziej według wysokiego poziomu wartości, tylko ocenia ich jako sprzedawalny produkt: to musi mieć ładne opakowanie. Opakowanie tworzy się przez montaż, makijaż, krawcową, fryzjera, wizażystkę i człowieka od oświetlenia. W drugiej opcji dochodzi do tego człowiek od scenariusza. Wtedy mamy do czynienia z idolem-aktorem, którego nauczono określonej lekcji, i wymaga się, aby z przekonaniem promował już z góry zaprojektowany styl życia, nową opcję religijną lub światopoglądową, konkretne produkty itp., bo dokładnie za to płaci mu się z pieniędzy za emitowane przy okazji reklamy. To również trzeba dziecku oraz nastolatkowi detalicznie wyjaśnić i jeszcze kilkakrotnie sprawdzić, czy dobrze zrozumieli.
Po trzecie – poszukiwania fanów (zatem konsumentów rynku) dla wykreowanych idoli odbywają się w świecie mediów komercyjnych i społecznościowych bez pardonu. Stąd promocja metod, które na pewno wybiją się wśród innych, bo skupią uwagę: wulgarnego słownictwa, skandalu, szoku, tandetnych błyskotek, podtekstów erotycznych czy wprost powiedzmy – chamstwa – jako narzędzi obrabiania i nikt tu nie będzie przejmował się stosownością wieku odbiorcy, wystarczy, żeby ten wierny odbiorca był i „polajkował”.
Jakie wynikają stąd realne problemy wychowawcze? W tłumie sezonowych gwiazdeczek trudno dzieciom i młodzieży znaleźć prawdziwe, fascynujące postaci bohaterów do identyfikacji, które są, na szczęście jednak są, i to wiadomość dobra. Frustrację, a nawet zaburzenia emocjonalne i psychiczne może rodzić niewłaściwe utożsamienie się z podejrzanym idolem. Poza tym wiele dzieci i nastolatków zbyt często i zbyt długo przebywa na plotkarskich stronach (twittery, instagramy, fanpage itp.), marnując w ten sposób czas, który nie tylko mogą, ale na etapie swojego najbardziej dynamicznego rozwoju powinni przeznaczyć na edukację własną. To jest bezpowrotnie marnowanie potencjału na to, by samemu stać się kiedyś dla innych nie tyle sezonowym idolem, co prawdziwym (np. naukowym) autorytetem, tak bezcennym społecznie. Wreszcie kluczowa kwestia: wielu nastolatków, a nawet dzieci próbuje zrobić w mediach podobną karierę celebryty, stawiając to za cel i marząc o tym. Próbują w ten sposób rekompensować sobie kompleksy, niepowodzenia towarzyskie, brak miłości w domu czy akceptacji w środowisku. W przytłaczającej większości przypadków skutek jest odwrotny: ironia znajomych, złośliwości, zazdrość, wyśmiany sztuczny ekshibicjonizm (np. śpiewanie, tańczenie czy prywatne zdjęcia), wulgarne komentarze na temat wyglądu, zwłaszcza dziewcząt, a w konsekwencji ostracyzm grupy, na której akceptacji niedoszłemu „celebrycie” zależało najbardziej. W skrajnych przypadkach prowadzi to do depresji czy nawet podjęcia próby samobójczej. Zatem: Mamo, dlaczego nie jestem dziś idolem?! – Ano dlatego, żebyś kiedyś mógł wyrosnąć na normalnego, wartościowego i mądrego człowieka, kochanie!