Zaczęło się od dziadka Stanisława, a właściwie dużo wcześniej
Źródeł rodzinnej pasji muzycznej rodziny Wiśniewskich z Glinojecka doszukać można się w życiu i działalności zmarłego już nestora rodu, – Stanisława Wiśniewskiego, urodzonego w 1925 r.
Już w młodości – naznaczonej wojną, obozem pracy i więzieniem w czasach PRL – związał swoje życie z muzyką. Przyuczał się do zawodu organisty, która to służba miała już pewną historię w jego rodzinie. Jego dwóch starszych braci było przez ponad czterdzieści lat organistami: jeden w Sońsku, a drugi – w parafiach warszawskich. Ten drugi, Henryk, współtworzył razem z Tadeuszem Sygietyńskim Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca Mazowsze i przez wiele lat był kierownikiem administracyjnym tej grupy.
Zatem Stanisław poszedł w ślady starszych braci. Jednak jego działalność nie ograniczała się do pracy organisty, którą podjął w 1955 r. w glinojeckiej parafii. Szybko zaangażował się w pracę społeczną i pod jego kierownictwem zaczęły funkcjonować trzy zespoły: Wokalny Kwartet Męski, chór żeński i zespół wokalno-instrumentalny Echo. Szczególnie ten ostatni cieszył się lokalnie dużą popularnością. Poza tym Stanisław pracował jako instruktor muzyczny w Państwowym Ognisku Muzycznym, gdzie uczył grać na akordeonie, skrzypcach i instrumentach dętych oraz był nauczycielem wychowania muzycznego w glinojeckiej szkole podstawowej, gdzie dodatkowo prowadził pozalekcyjne zajęcia: chór szkolny i zespoły mandolinistów i akordeonistów. Natomiast w 1975 roku został także kapelmistrzem orkiestry dętej działającej przy cukrowni Izabelin. Jakiś czas później był już kapelmistrzem trzech lokalnych orkiestr dętych: w Glinojecku, Strzegowie i Raciążu. Te zespoły zrzeszały bardzo wielu muzyków-amatorów, często koncertowały i brały czynny udział w życiu lokalnych społeczności. Stanisław prowadził je przez ponad 25 lat. Natomiast organistą w glinojeckiej parafii był aż do swojego przejścia na emeryturę w 2007 r[1].
Czym skorupka za młodu
Troje dzieci pana Stanisława wyrosło w domu, w którym muzyka była od zawsze. Najmłodszy z nich – Artur, chyba najbardziej poszedł w ślady ojca: jako organista, nauczyciel muzyki, dyrygent i lokalny działacz w sprawach kultury (był m.in. dyrektorem glinojeckiego domu kultury). Razem z żoną Aldoną edukowali muzycznie pokolenia glinojeckiej młodzieży – prowadzili zespoły, chóry szkolne, kościelne i akademicki (w Ciechanowie) – trudno by wymienić choć pokrótce wszystkie pola ich działalności (która przecież nadal trwa). Jednak jednym z największych sukcesów stało się zaszczepienie muzycznej pasji pięciorgu ich dzieciom, z którymi w 2010 r. stworzyli zespół Moja Rodzina.
Pasja i wychowanie
Wszystkie dzieci państwa Wiśniewskich otrzymały wykształcenie muzyczne. Jednakże muzyka nie była tylko doskonaleniem warsztatu i zdobywaniem kolejnych umiejętności, a – jak podkreśla pani Aldona – stała się raczej środkiem do budowania więzi rodzinnych, wychowania i kształcenia charakterów.
„To pasja, która towarzyszyła nam od zawsze, łączyła i stała się częścią naszego życia. Nikt z nas nie potrafi żyć bez muzyki. Edukowaliśmy się wzajemnie, wzbogacaliśmy swoją wiedzę o różnych gatunkach muzycznych, jeździliśmy na koncerty (tu swoje miejsce znajdowały między innymi wypady ojca z synami), słuchaliśmy muzyki filmowej w drodze do szkoły muzycznej.”
„Moi rodzice nauczyli mnie czegoś bardzo ważnego – poświęcenia dziecku czasu w rozwoju wspólnej pasji – mówi Gabriel, najstarszy z synów państwa Wiśniewskich, mąż i ojciec Stasia i Basi – W naszym domu było dużo słuchania muzyki, wspólnego śpiewania i grania na instrumentach. Nie tylko w święta Bożego Narodzenia. Poza tym muzyka, z którą mieliśmy kontakt, była zawsze na poziomie, to byli najlepsi przedstawiciele muzycznych gatunków. Te czynniki były kluczowe w oddziaływaniu na nas i zaszczepianiu pewnej harmonii, smaku i umuzykalnienia jako takiego. Podobnie dzisiaj chcę postępować z moimi dziećmi.”
Najstarsze dziecko państwa Wiśniewskich, Antonina – także mama: Janka i Eli, oprócz komponowania utworów i występowania w rodzinnym zespole, zawodowo zajęła się umuzykalnianiem dzieci. I oczywiście w jej rodzinie także muzyka stała się środowiskiem wychowania i przekazywania pasji.
„Dzisiaj moje dzieci śpiewają w scholi – mówi Antonina – starszy syn uczęszcza na lekcje fortepianu; mam też to szczęście, że mogę ich czasem zabrać do pracy, gdzie obcują z muzyką na żywo. Często zapraszają mnie i męża na domowy koncert, który organizują w swoim pokoju i widzę, jaką sprawia im to radość. Muzyka towarzyszy nam wszędzie: w domu, u dziadków, w samochodzie, na koncertach.”
Muzyczne wychowanie, które promieniuje
Muzyka była trochę jak powietrze, którym oddychało się w domu Państwa Wiśniewskich. Mogli to odczuć wszyscy, którzy w tym mieszkaniu na glinojeckim osiedlu się pojawiali. A nie było ich mało. Przez lata trwały tam muzyczne próby zespołów, chórów i scholi tworzonych na różne okazje. Trenowane partie wokalne polifonicznych utworów, strojenie instrumentów i wesołe rozmowy młodych adeptów muzyki dobiegały często z tego domu. Bo też młodzież do współpracy garnęła się sama – zachęcona dobrym słowem, towarzystwem, przykładem i miłością do muzyki, która promieniowała zawsze z małżeństwa Aldony i Artura. Przez muzykę wychowywali nie tylko swoje dzieci, ale też dziesiątki młodych ludzi, w których rozbudzili i pielęgnowali muzyczną pasję. Robią to nadal.
„Dzieci od najmłodszych lat były świadkami naszej działalności muzycznej i kulturalnej – podkreśla pani Aldona – dom kultury, w którym pracowaliśmy z mężem, tętnił życiem, a na czwarte piętro bloku, w którym mieszkaliśmy, przychodziła młodzież na próby chóru. Potem nasze dzieciaki same wstępowały w jego szeregi. Pierwszych lekcji muzyki i gry na instrumentach udzielał im tata, ja z nimi śpiewałam. Daliśmy im wędkę, robiliśmy rozeznanie w ich potrzebach, marzeniach, staraliśmy się zawsze wspierać, chwalić i dodawać skrzydeł. Cieszyliśmy się razem z nimi z każdego sukcesu i uczyliśmy radzić z porażką czy stresem. Tak budowaliśmy z dziećmi wzajemną przyjaźń, przestrzeń, w której razem tworzyliśmy, komponowaliśmy, robiliśmy aranże.”
Rodzinny zespół
Jak podkreśla Gabriel, muzyka jest dziedziną, którą rozwija wiele sfer człowieka, dlatego warto, by była obecna w każdym domu. „Muzykowanie w domu nie musi prowadzić do założenia zespołu, to rzadki skutek uboczny” – taki jednak zdarzył się rodzinie państwa Wiśniewskich.
Zespół Moja Rodzina tworzą rodzice – Aldona i Artur Wiśniewscy oraz ich dorosłe dzieci: córka Antonina oraz synowie: Gabriel, Szymon, Mikołaj i Jeremiasz. Od 12 lat koncertują, przekazując pozytywny wizerunek o rodzinie. Autorskie utwory są pełne entuzjazmu dla życia, mówią o budowaniu więzi rodzinnych i domu na Skale, którą jest Chrystus. Ponad 500 koncertów zagrali nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami, między innymi w USA, Irlandii czy na Ukrainie. Biorą udział w przedsięwzięciach i projektach prorodzinnych i pro life. Wydali kilka płyt: Twa Obecność, Pomiędzy, Kolędy i pastorałki.
Niełatwa droga rozwoju
Brzmi wspaniale, jednak to nie tak, że to droga bez przeszkód. „Przygoda z zespołem to tak naprawdę poligon człowieczeństwa – mówi pani Aldona – uczyliśmy się dialogu, kompromisów, a jednocześnie odpowiedzialności i wspólnej pracy. Jako rodzice cieszymy się, że nasze dzieci również dzięki tej pracy w zespole zostały właściwie wyposażone, by ruszyć w świat, umieć się w nim odnaleźć.”
Wspólne działanie ujęte w ramy zespołu muzycznego stało się zatem drogą wychowania i samowychowania jego członków oraz przestrzenią ekspresji muzycznych talentów.
„Dwanaście lat temu – wspomina Antonina – kiedy zaczęła się nasza przygoda z zespołem, byłam pełna zachwytu i gotowości do działania, ponieważ był to czas, kiedy mocno spełniałam się w tej przestrzeni. Moja twórczość ujrzała światło dzienne, widziałam radość innych, jaką niesie moja muzyka. Naszej rodzinie zespół dał wspólny czas, kiedy oprócz tego, że razem graliśmy, dużo rozmawialiśmy, docieraliśmy się – oczywiście bez kłótni się nie obyło. Dzięki temu dzisiaj, mimo różnego spojrzenia na niektóre tematy, potrafimy razem przebywać, cieszyć się ze swojej obecności.”
„Zdobyliśmy ogromne doświadczenie muzyczne i spędziliśmy ze sobą niejako „pod przymusem” dużo czasu – mówi Gabriel – ale dzisiaj bardzo to doceniamy. Graliśmy często w trudnych warunkach, podróże bywały długie i uciążliwe. Dzisiaj jednak miło to wspominamy. Na pewno ten czas przyczynił się też do wzmocnienia naszej relacji, jesteśmy paczką najlepszych przyjaciół.”
Fundamenty
Dziś zespół Moja Rodzina koncertuje raczej okazjonalnie, często w niepełnym składzie – jego młodzi członkowie dorośli, wyruszają w różne części Polski, zakładają własne rodziny, w których rodzą się kolejne dzieci – priorytety się zatem zmieniają. Nie zmienia się jednak zamiłowanie do muzyki, która była jednym z kluczowych elementów ich wychowania.
„Miłość do muzyki stała się drogą naszych serc – mówi pani Aldona – tematyka naszej twórczości była owocem wspólnej modlitwy, wiary i przekonania, że Bóg jest miłością doskonałą, a także fundamentem wszystkiego co dobre, stałe, mocne i piękne.”.
Na tym stałym fundamencie działał i działa zespół Moja Rodzina. Ten fundament był kanwą wychowania tworzących go ludzi i przekazywania w rodzinie muzycznej pasji.
[1] Historię życia pana Stanisława Wiśniewskiego podaję na podstawie publikacji jego syna Pawła Wiśniewskiego, Wiśniewski P.J., Parafia Glinojeck w kronikach, zapiskach i sercach ludzi, tom I, Glinojeck 2017.