Nasze dzieci w dżungli życia

16 lutego 2023

O używaniu alkoholu

Nasze dzieci w dżungli życia

16 lutego 2023

Nasze dzieci w dżungli życia

Nasze dzieci w dżungli życia

O używaniu alkoholu

Temat, który porusza w swojej książce prof. Krzysztof Wojcieszek, z jakiejś strony dotyczy chyba każdego z nas. W związku z tym trudno o nim pisać. I nawet nie ze względu na jakieś osobiste doświadczenia, ale przez to, że jest to problem, którego jako społeczeństwo staramy się nie widzieć. O co chodzi? O używanie alkoholu.

Nieszkodliwa używka?

Alkohol jako umiarkowanie szkodliwa używka (tak jakoś zaraz za kawą, sic!) istnieje w świadomości społecznej jako coś oczywistego. Trudno sobie bez niego wyobrazić imprezę, rodzinne spotkanie (np. świąteczne) albo też ważne wydarzenie życiowe (ślub, narodziny dziecka itd.). Toastem podkreślamy awanse zawodowe albo topimy w butelce smutki po porażkach. I w zasadzie, można by zapytać, w czym problem? Wszak wszystko jest dla ludzi.

A jednak naszą uwagę zwracają alkoholicy. Zwłaszcza ci, których widać. Kojarzeni z kloszardami, z tymi, którzy „przepili swoją szansę”. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Jej podstawa to ci, którzy nie potrafią już zasnąć bez czegoś mocniejszego. Dobrze wykształceni, niby odpowiedzialni, odstresowujący się „jednym głębszym”. A alkohol to cichy zabójca. I nie tylko dlatego, że regularne spożywanie nawet niezbyt dużych jego ilości prędzej czy później odbije się na naszym zdrowiu. To także cichy zabójca relacji międzyludzkich, rodzin, ojców, matek i… dzieci.

Wydawać by się mogło, że te ostatnie zagrożone są tylko w sposób bierny – skutkami uzależnienia rodziców. Nie trzeba mówić, jak bardzo bywają one dramatyczne. Poza tym, istnieje przekonanie, że złe doświadczenia skutków picia przez opiekunów skutecznie zniechęcą młodych do alkoholu. Jest jednak inaczej.

Życie jak dżungla

Profesor Wojcieszek w swojej książce buduje metaforę życia-dżungli. Wskazuje na to, że pod wieloma względami współczesny świat przypomina właśnie las tropikalny. Jest tam obfitość szans rozwoju (podobna do bogactwa gatunkowego lasów tropikalnych), które jednak bywają potężnymi stresorami. Poza tym, czasem wśród ich różnorodności brakuje tego, co najważniejsze i cały życiowy „ekosystem” niedomaga. Dżungla jest gęsta, dlatego mało w niej światła. Zupełnie tak samo bywa w rzeczywistości przepełnionej informacjami, w której czasem wręcz niemożliwe staje się odnalezienie prawdy i właściwej drogi. Dlatego też w życiu, tak jak w dżungli, łatwo się zgubić. Skutkiem tego jest samotność, jako coraz częstszy stan współczesnego człowieka. Autor wspomina przy tym, że już nawet podręczniki psychologii zaczynają traktować nietrwałość małżeństw i rodzin jako coś naturalnego i normatywnego.

Dżungla jest też niebezpiecznym miejscem ze względu na różne drapieżniki, które mogłyby się pożywić nieostrożnym podróżnikiem. Co prawda w naszym społeczeństwie nic nie czyha, by nas (dosłownie) zjeść, a jednak istnieją całe zastępy tych, którzy na nas zarabiają (na nas i na naszych dzieciach). Marketing zdaje się nie mieć już żadnych moralnych zahamowań, liczy się tylko zysk, a ten jest najwyższy, gdy stworzy się w odbiorcy jakąś stałą potrzebę, której zaspokajanie będzie generowało koszty. Taką „stałą potrzebą” jest uzależnienie. Profesor Wojcieszek przypomina też, że w dżungli wiele rzeczy wydaje się być innymi, niż są w rzeczywistości. Niektóre zwierzęta się kamuflują, oszukują. Podobnie jest z ryzykownymi zachowaniami. Te „swojskie” umykają naszej uwadze, dlatego od razu reagujemy, gdy dziecko spróbuje narkotyków, natomiast przymykamy oko na epizody z alkoholem. Jak w dżungli, tak i w życiu panuje atmosfera rywalizacji. Wszyscy walczą ze wszystkimi. Jeśli ponoszą porażkę na jakimś polu, zrobią wiele (łącznie z odurzaniem się), by poczuć się lepszym niż są w rzeczywistości.

Przyzwyczailiśmy się też myśleć, że najbardziej niebezpieczne jest to, co zabija od razu i w dodatku nie pochodzi od nas samych. Badania (przytaczane przez autora książki) wskazują, że jest odwrotnie. Większość powodów, dla których ludzie tracą swoje życie i zdrowie, ma swoje źródło w ich własnych zachowaniach, a największą krzywdę robi nam nadmierne pobudzanie ośrodka przyjemności w mózgu. To wszystko sprawia, że dla młodych ludzi cichym zabójcą numer jeden, jak pisze Wojcieszek, jest alkohol.

Jadowite stworzenia

Problem jest, jak widać, poważny – także dlatego, że bywa niezauważony. Co jednak tak konkretnie sprawia, że młodzi ludzie sięgają po alkohol i, sięgnąwszy raz, czasem się od niego uzależniają? Autor książki wyróżnia kilka czynników ryzyka, „jadowite stworzenia” w dżungli życia. Są nimi:

  • dostępność ryzykownych zachowań (fizyczna, prawna, ekonomiczna, kulturowa),
  • wczesna inicjacja i złe wzory z otoczenia, wrodzona podatność (której nie znamy),
  • zaburzenia życia rodzinnego (także na tle alkoholowym) i przemoc,
  • niepowodzenia (szkolne i inne),
  • marketing ryzykownych zachowań, wykorzenienie, samotność i rozpacz.

Wśród tych elementów kluczowa okazuje się postawa rodziców i zdrowa (lub nie) rodzina. Jeśli w rodzinie alkohol, upijanie się (choćby przy okazji) są czymś naturalnym, to dla dziecka też takim będzie. Statystycznie wcześniej takie dziecko sięgnie po alkohol i łatwiej może wpaść w uzależnienie – zwłaszcza, jeśli czynniki ryzyka przeważą nad elementami chroniącymi.

Co chroni?     

Nie jest to oczywiście prosta zależność. Wiadomo, że nie każdy, kto pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym, sam powieli ten scenariusz. Profesor Wojcieszek charakteryzuje także czynniki chroniące, które mogą zrównoważyć potencjalne zagrożenie. Zatem co pozwala przeżyć w dżungli?

Tutaj na pierwszym miejscu jest silna więź z rodzicami (lub dorosłym opiekunem). W drugiej kolejności – sukces szkolny i zaangażowanie we własny rozwój (również pasje). Jako następne Wojcieszek wymienia czynne życie religijne i rozwój duchowy. Potem są „korzenie”, a więc stałe odniesienie do pozarodzinnych, pozytywnych norm i autorytetów społecznych, konstruktywna grupa rówieśnicza i pewne umiejętności (takie jak spójność, asertywność i odporność na stres). Każdy z tych elementów (które autor bardzo syntetycznie charakteryzuje w książce) pozwala zmniejszyć prawdopodobieństwo zachowań ryzykownych, które podejmą nasze dzieci, w tym – sięganie po alkohol.

Konkluzja?

W ramach konkluzji najprościej byłoby po prostu stwierdzić, że w takim razie najlepiej w ogóle nie używać alkoholu, zapewnić maksimum czynników chroniących i spać spokojnie. Jednakże takie postawienie sprawy zdyskwalifikowałoby na starcie każdego, kto z różnych względów nie może osiągnąć takiego ideału. Roztropniej zatem zalecić refleksję. Jeśli zatem dotarliście do końca tego artykułu i być może sięgniecie kiedyś po książkę prof. Wojcieszka – do czego gorąco zachęcam – zadajcie sobie pytanie: które czynniki ryzyka i elementy chroniące dotyczą Was i Waszych dzieci? Może się okazać, że samo wydobycie tej kwestii na powierzchnię osobistego i społecznego zainteresowania będzie pierwszym krokiem do zmian.

Patrycja Przybysławska


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 16 lutego 2023