Błogosławiona Natalia Tułasiewicz to jedna z dwóch świeckich kobiet w gronie 108 męczenników II wojny światowej, beatyfikowanych przez św. Jana Pawła II w 1999 r. W marcu 2022 r. została ogłoszona patronką polskich nauczycieli. Osoba świecka, niezamężna, młoda polonistka – cóż takiego uczyniła, że została wyniesiona na ołtarze?
Kim była Natalia?
Urodziła się w Rzeszowie w 1906 r., w rodzinie Adama i Natalii Tułasiewiczów. Jej ojciec był urzędnikiem skarbowym, mama opiekowała się sześciorgiem dzieci. O swoich rodzicach Natalia napisała: „Zmagając się z niespodziankami znojów codziennych rzeźbili w sobie pion człowieczeństwa”. W 1921 roku wielodzietna rodzina dla poprawy bytu przeprowadziła się do Poznania. Bystra, inteligentna i energiczna dziewczynka podjęła naukę w gimnazjum prowadzonym przez siostry urszulanki i równolegle w konserwatorium muzycznym, osiągając doskonałe wyniki.
W 1926 roku Natalia rozpoczęła studia polonistyczne i muzykologiczne na Uniwersytecie Poznańskim, gdzie oprócz nauki rzuca się w wir aktywności społecznej, przede wszystkim angażuje się w działalność koła polonistycznego. Po znakomicie zakończonych studiach (myśli nawet o doktoracie) podejmuje pracę nauczycielki w katolickich szkołach Poznania. Dla niej nauczycielstwo jest powołaniem, nie zawodem. Całą sobą angażuje się w wychowanie. Po lekcjach kieruje chórem, przygotowuje przedstawienia, do których sama pisze scenariusze. Zajęcia prowadzi z pasją, w sposób twórczy, szukając nowych, ciekawych metod: „Być polonistką »wyczerpuje do szpiku«, poprawianie zeszytów to »gwóźdź do trumny«. Nie cierpię omawiania dzieł sztuki w szkole na modłę stereotypową: ogłupiająco pochwalną – sama prowokowałam moje wychowanki do ostrej krytyki”. Uważnie przygląda się młodemu pokoleniu: „Kiedy się pcha młodych przede wszystkim do tego, aby od lat dziecięcych błyszczeli strojem, sportem, urodą, biegłością ewolucji tanecznych i brydża, potem najłatwiejszymi zdobyczami na rynkach targów małżeńskich – skądże nagłe pretensje, by ten owczy, ale groźny pęd wstrzymać, gdy walka o byt staje się coraz bardziej makabryczna? […] Matki współczesne, z rzadkimi wyjątkami (które też spotkałam), wychowują dzieci nieświadomie na egoistów. Miłość rodzinna zaślepia nawet inteligentne nieraz jednostki, a egoizm rodzinny ma tyle odcieni, ilu jest ludzi na świecie”. W obcowaniu z młodzieżą Natalia nie moralizuje, nie prawi kazań, woli pociągać pozytywnym przykładem: „Dla mnie życie jest zawsze najbardziej wychowawcze, ono ma swoją surową i gorzką, ale sprawiedliwą prewencję”.
„Oto trwam na przekór trudnym losom…”
Po wybuchu wojny, już we wrześniu 1939 r., podczas nalotów na Poznań organizowała tymczasowe zajęcia dla dzieci, udzielała lekcji na tajnych kompletach, jeździła do swoich wychowanek; pragnęła, „aby wojna nie wyjałowiła z dusz uczennic dobra i piękna”. Później przeniosła się do Krakowa, gdzie potajemnie nauczała w wielu miejscach. Nowy etap życia Natalii wyznaczył rok 1943, kiedy zgłosiła się jako wolontariusz na roboty do Niemiec, by wśród przymusowych robotnic prowadzić posługę religijną, ale i oświatową. Tak odważna decyzja płynie z jej głębokiego patriotyzmu: „Pamiętam dobrze czas, gdyśmy nie mieli ojczyzny. Urodziłam się w niewoli. Dlatego każdy skrawek naszej ziemi jest mi świętością. Mogę ogarnąć rozumem interesy i konieczności obce, ale to co własne, co polskie jest dla mnie jedynym prawem. I wiem jedno. Jest w Polsce dużo niezgody, dużo rozbieżności, ale w niebezpieczeństwie jesteśmy razem”.
Pracując w fabryce zbrojeniowej w Hanowerze, po całym dniu wyczerpującej pracy fizycznej, wieczorami uczy języka polskiego i niemieckiego, przygotowuje dziewczęta do matury, czyta z nimi Pana Tadeusza, opowiada o starożytnej Grecji, prowadzi chór i koło teatralne, daje wykłady o sztuce i kulturze, inicjuje akcje charytatywne, a nade wszystko – troszczy się o życie religijne, prowadzi katechezy i nabożeństwa i podtrzymuje na duchu współtowarzyszki niedoli. Wybierając dobrowolnie pobyt w miejscu cierpienia i rozpaczy mówi o sobie: „Jestem jednym z tych kamieni, które Bóg rzuca na szaniec”. Jej Golgota rozpoczęła się w kwietniu 1944 r. – zdemaskowana przez nieostrożnego kuriera z Polski, trafia do więzienia i poddana jest brutalnym przesłuchaniom. We wrześniu z wyrokiem śmierci zostaje przewieziona do Ravensbrück. Torturowana w czasie śledztwa nie wydaje nikogo. Podczas kilku miesięcy spędzonych w obozie, choć bardzo osłabiona, ciągle uczy, głosi, wspiera, dodaje otuchy. Ginie w komorze gazowej w Wielki Piątek, 31 marca 1945 r.
„Muszę być świętą, nowoczesną świętą…”
Jej droga do świętości była nietypowa – mądra i pobożna Natalia była zarazem uroczą, elegancką, roześmianą dziewczyną, z wzajemnością zakochaną; jak większość dziewcząt marzącą o małżeństwie, macierzyństwie, życiu rodzinnym. Niestety – widziała, że poznany w czasie studiów narzeczony miał zupełnie inny światopogląd. Bała się, że ten wybór może unicestwić jej wzrastanie w wierze, więc pomimo ogromnego bólu podjęła decyzję o rozstaniu z ukochanym: „Zrozumiałam, że wszystko na świecie, poza Bogiem, ma wartość względną, [...] wtedy też zadałam sobie pytanie: po co żyć? i odpowiedziałam [...]: Aby drugim czynić dobrze”. Niełatwa decyzja o pozostaniu samotną pozwoliła młodej dziewczynie w zupełności poświęcić się dla innych.
„Żyj tak, jakby od jakości twojego życia zależał los świata”
Natalia była bardzo inteligentna, cały czas się rozwijała, uczyła, podejmowała próby literackie jako poetka, reportażystka i nowelistka. Dużo czytała: „Książka odradza mnie duchowo, odświeża, kąpie, pobudza, prowokuje, nie daje wytchnienia w tym najlepszym sensie, przypomina ciągle, że duch nie zna zmęczenia, że znużenie ogarnia tylko ciało, a istotą ducha jest wieczny ruch, wieczne tworzenie”.
Miała trzeźwą ocenę samej siebie, bez pychy, ale i bez fałszywej pokory: „Kim jestem, kim byłam, o tym przecież decydować będą nie tyle słowa, które na papierze zostaną, ale przede wszystkim to, co ze mnie żyć będzie w ludziach, w mojej rodzinie (choć tu osąd bywa nieraz zrozumiale łagodny), w młodzieży, co stała się przedmiotem moich trosk wychowawczo-naukowych, wreszcie w tych, co zetknęli się ze mną na jakimkolwiek odcinku życia”.
Miejmy nadzieję, że wielu nauczycieli zostanie zafascynowanych postacią błogosławionej Natalii i w jej życiu znajdzie inspirację dla pedagogicznych wysiłków.
Cytaty za: N. Tułasiewicz, Być poetką życia.