Nuda – wróg rodzicielskiej radości

30 marca 2022

Sposoby na nudę

Nuda – wróg rodzicielskiej radości

30 marca 2022

Nuda – wróg rodzicielskiej radości

Nuda – wróg rodzicielskiej radości

Sposoby na nudę

Wycieczki z dziećmi udają się najlepiej, jeśli są dobrze zaplanowane – jeśli znajdzie się w nich czas na aktywny wypoczynek, bieganie, skakanie, zabawę w bezpiecznej przestrzeni (o ile to tylko możliwe – bez udziału dorosłego, który też potrzebuje chwili wytchnienia). Jednak, co dobrze wie każdy rodzic, takie planowanie i troskliwe wybieranie rozrywek, które zajmą serca i umysły dziecięce, nie zawsze jest możliwe. Nie zawsze też się po prostu udaje. Co zatem zrobić w przestrzeni, w której „niczego nie ma”, a złowróżbna nuda zapowiada nadciągające kłopoty…

Odpowiedzią, którą znajdziemy w parentingowej blogosferze i wielu poradnikach, będzie na pewno zachęta do radosnej improwizacji, kreatywnej erupcji szalonych zabaw, popuszczenia wodzy fantazji i stania się entuzjastycznym rumakiem na polanie beztroski… Kto jednak utknął z trójką dzieci na przystanku autobusowym i musi na nim spędzić 40 minut albo kto czekał na kolejne wpuszczanie grup na zorganizowane zwiedzanie (wejścia co godzinę), ten wie, że takie „rumakowanie” nie zawsze przychodzi. 

Oto zatem – aby rodzicielstwo mogło pozostać szczęśliwe nawet wtedy, kiedy warunki nie sprzyjają – podpowiadam 4 sprawdzone sposoby na wyjazdową (i nie tylko) nudę, które pozwolą nam wytrzymać z dziećmi, a dzieciom – z nami. Pomijam przy tym gry, rysowanie, wyliczanki, czytanie i słuchanie audiobooków. Po pierwsze dlatego, że to sposoby na spędzanie czasu w domu, po drugie – można je wdrożyć w oderwaniu od jakiejkolwiek przestrzeni. Pięć pomysłów odnosi się do konkretnego miejsca, w którym się znajdujemy i…. na które jesteśmy czasem skazani. 

Podglądanie robali

To znaczy małych bezkręgowcówJ Są wszędzie, zwłaszcza na otwartej przestrzeni – w ruinach zamków, przed wejściem do zamykanego przed nosem muzeum, w szczelinach kostki brukowej na peronie. Ich szukanie, oglądanie, nadawanie im imion i wymyślanie historii o ich wzajemnych relacjach nie pozwoli zagospodarować kilkugodzinnego oczekiwania, ale na 30 minut powinno wystarczyć. 

Z dobrych źródeł wiadomo, że tego typu zabawa, jeśli nie jest powtarzana nazbyt często, uchodzi za jedną z ulubionych, może nawet odciągnąć od planowanego spaceru wśród romantycznych zabudowań parków angielskich w siedzibach polskich arystokratów (pozdrawiamy Puławy z tego miejsca!).

Przedsięwzięcia budowlane

Zabawa działa w warunkach gospodarskich, ale też na nieużytkach, wśród kup kamieni, w lesie. Potrzebne są do niej większe zwierzęta – obecne realnie lub takie, których obecność jest oczekiwana. Świetnie działa chociażby z kurami. Można dla nich zbudować np. jadalnię, salę zabaw oraz salon (na załączonym zdjęciu wersja z torem przeszkód) przy użyciu głównie cegieł, desek i plastikowych wiader po farbie. W lesie – z myślą o lisach i borsukach – sprawdzają się namioty z patyków oraz legowiska z liści. Przy stacjach benzynowych natomiast, zwłaszcza wzdłuż autostrad, warto skupić się na owadach – domy, mosty, drogi po deszczu, rzeki, posłania z liści – czy owad może chcieć czegoś więcej w tej wrogiej mu z natury przestrzeni? Tego typu zabawa łatwiej przychodzi, jeśli ma się pod ręką ujęcie wody, w torbie żel dezynfekujący albo chociaż butelkę wody niegazowanej do umycia rąk (a czasem twarzy).

W zdrowym ciele zdrowy duch

W swojej prostocie jest to zabawa genialna – do zastosowania niemal wszędzie. Świetnie sprawdza się na rynku z zabytkowym ratuszem, w długiej kolejce po bilety, podczas spacerów wśród ruin murów obronnych, w drodze do punktu widokowego. Rodzic w tej zabawie jest trenerem, a progenitura – drużyną. I jak to w sporcie, trener każe, zawodnicy robią. Skłony, podskoki, przysiady, koci grzbiet, bieganie do punktu i z powrotem – to podstawa! Ale wyobraźnia może podpowiedzieć też udawanie samolotu, bociana, żabie skoki, chodzenie do tyłu jak rak. Każde ćwiczenie, jak na profesjonalnym treningu, należy powtórzyć co najmniej kilka razy. 

Niewątpliwą zaletą tego rozwiązania jest to, że trener co najwyżej może zaprezentować ćwiczenie, ale co do zasady pozostaje obserwatorem i dyspozytorem. Co prawda, nie poczyta w trakcie (bo musi patrzeć i podziwiać przecież), ale też zanadto się nie zmęczy.    

Spis powszechny

Rozwiązanie doskonałe do zwiedzania miast, muzeów, a nawet kościołów – liczenie zwierząt. W swojej istocie rozwiązanie banalne – chodzi o wskazanie wszystkich wizerunków zwierząt, poza żywymi. 

W mieście (zwłaszcza w zabytkowej części) warto wykluczyć zwierzęta na samochodach: te wszystkie lwy, ptaki i jaguary, ale zwrócić uwagę na orły na tabliczkach instytucji państwowych (jeden orzeł – jeden punkt). Każdy oczywiście zbiera punkty dla siebie. Będziecie Państwo zaskoczeni, z jaką czujnością nawet małe dzieci śledzą fasady barokowych kamienic i jak dokładnie studiują przedstawienia na kościelnych portalach. Kto by pomyślał…

W muzeach warto wykluczyć z punktacji konie, a w kościołach – gołębice oraz owieczki.

Anna Niemira-Jurek


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 30 marca 2022