Jana Pawła II nazywamy często papieżem rodziny. Dużo miejsca w jego nauczaniu zajmowały kwestie związane z małżeństwem i rodziną jako sanktuarium życia. Papież Polak zapoczątkował też Światowe Spotkania Rodzin, odbywające się cyklicznie w różnych zakątkach globu. Przed pierwszym z nich, w 1994 roku, przygotował list do rodzin Gratissimam sane, w którym przedstawił piękno i godność powołania do małżeństwa i rodzicielstwa.
Papież pisał, że rodzina jest drogą Kościoła, od której nie może się on odłączyć. „Człowiek wywodzi się z rodziny, aby z kolei w nowej rodzinie urzeczywistnić swe życiowe powołanie”. Zwracał także uwagę na to, że Bóg wszedł w dzieje ludzi właśnie przez rodzinę, czym podkreślił jej wartość i uświęcił godność. I chyba właśnie ze względu na wartość rodziny współcześnie mamy do czynienia z wieloma zagrożeniami, które w nią uderzają – pośrednio lub bezpośrednio – niszcząc jej fundamenty lub zniekształcając jej obraz. Już prawie trzydzieści lat temu papież zauważał:
Niejednokrotnie trudno się oprzeć przeświadczeniu, iż czyni się wszystko, aby to, co jest „sytuacją nieprawidłową”, co sprzeciwia się „prawdzie i miłości” we wzajemnym odniesieniu mężczyzn i kobiet, co rozbija jedność rodzin bez względu na opłakane konsekwencje, zwłaszcza gdy chodzi o dzieci — ukazać jako „prawidłowe” i atrakcyjne, nadając temu zewnętrzne pozory fascynacji. W ten sposób zagłusza się ludzkie sumienie, zniekształca to, co prawdziwie jest dobre i piękne, a ludzką wolność wydaje się na łup faktycznego zniewolenia.
Źródła w miłości małżeńskiej
Podstawą rodziny jest małżeństwo sakramentalne – communio personarum (komunia osób) – podkreślał za wielowiekowym nauczaniem Kościoła Jan Paweł II. Ten nierozerwalny związek kobiety i mężczyzny jest fundamentem rodziny, daje początek wspólnocie. Człowiek, obdarzony przez Boga wolną wolą, może podjąć decyzję o wstąpieniu w związek małżeński, o ofiarowaniu siebie drugiej osobie. Papież przypomina, że są dwa aspekty zjednoczenia małżeńskiego – jednoczący oraz prokreacyjny – i nie można ich rozdzielać. Oskarżanie Magisterium Kościoła o zacofanie i działanie na szkodę ludzi, kiedy jednoznacznie sprzeciwia się ono wszelkim nurtom antykoncepcyjnym czy proaborcyjnym, wynika z niezrozumienia istoty małżeństwa, w którym zjednoczenie ma zawsze angażować odpowiedzialność obojga ludzi i nie może dopuszczać do tego, by byli dla siebie jedynie środkiem „użycia”. Owo zupełnie nierozumiane przez współczesny świat „zacofanie” Kościoła chroni najważniejszy fundament rodziny, chroni człowieka poniekąd przed nim samym.
Istota rodzicielstwa
Bardzo pięknie pisze Ojciec Święty o istocie rodzicielstwa. Podkreśla, że chociaż jest ono biologicznie zbliżone do prokreacji innych istot żywych, istotowo podobne jest do Boga samego. Boskie „My” jest prawzorem ludzkiego „my”.
Małżonkowie stają bowiem wobec stwórczej mocy Boga – rodząc dzieci, współdziałają z Nim w dziele stworzenia. Powołanie do życia nowego człowieka otwiera się nie tylko na doczesność, ale na całą wieczność w Bogu. Geneza człowieka to więc nie tylko sprawa biologii, ale stwórcza wola Boga, który chce każdego człowieka dla niego samego. Małżonkowie chcą dzieci dla siebie i dla rodziny. Natomiast Boże „chcenie” jest poza czasem, poza przemijaniem, odwieczne. W momencie poczęcia człowiek jest powołany do wieczności w Bogu, dlatego już wtedy powstałe życie jest święte i nie jest jedynie „własnością” rodziców – podkreśla Jan Paweł II.
Dar czy obciążenie?
Nasuwają się tu pytania, które współcześnie wybrzmiewają coraz dotkliwiej nawet w środowiskach katolickich, chrześcijańskich, wśród ludzi, którzy generalnie szanują świętość życia: czy dzisiaj dziecko rzeczywiście jest darem? Czy tak jest postrzegane? Czy może przychodzi tylko po to, by zabierać (czas, pieniądze, możliwości, wolność) i stąd pokusa, żeby go nie było? Te pytania, stawiane przez Papieża Polaka prawie trzydzieści lat temu, są dziś chyba jeszcze bardziej aktualne.
Gdzieś głęboko w naszym myśleniu zakorzeniło się postrzeganie rodzicielstwa jako poświęcenia i kosztów. Poświęcenia kobiety, która znosić musi uciążliwości stanu błogosławionego, urodzić dziecko i czasem zrezygnować z kariery zawodowej (lub pewnych jej aspektów), aby dziecko wychować. Kosztów związanych z utrzymaniem i wyposażeniem dzieci, żeby miały „łatwiejszy start”. W końcu współcześnie potomstwo traktuje się jako zagrożenie dla planety (sic!), niepotrzebne obciążenie i tak już wyeksploatowanej Ziemi… Nasze myślenie oderwało się daleko od biblijnego „bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną”. To, co w swej istocie jest błogosławieństwem i spełnieniem naturalnych pragnień, staje się przedmiotem kalkulacji i jest postrzegane jako zagrożenie.
Odnawianie miłości
Rodzicielstwo powinno być źródłem odnawiania miłości małżeńskiej, pisze w swoim liście do rodzin Jan Paweł II. Jednak często zdarza się tak, że pojawienie się dzieci, zamiast umacniać małżeństwo, psuje relacje, staje się głębokim kryzysem, z którego nie wszyscy wychodzą obronną ręką. Święty Papież podaje tu proste rozwiązanie, które jednak nie musi być łatwe w realizacji. W pierwszej kolejności należy bowiem zastanowić się, czy ów kryzys w związku z pojawieniem się potomstwa nie jest spowodowany tym, że egoizm małżonków jest większy od ich miłości. Druga sprawa to modlitwa – modlitwa, która powinna przenikać małżonków i skupiać się właśnie na tym newralgicznym momencie przejścia od małżeńskiej miłości do rodzicielstwa. To trudny i wymagający moment.
Cywilizacja miłości
W kontekście nauczania Jana Pawła II często pojawia się ukuty przez niego termin „cywilizacja miłości”. Cywilizacja miłości, która ma być drogą Kościoła. To w niej rodzina odnajduje właściwe sobie miejsce – jest jej centrum i sercem. Jednak w związku z dotykającym nas od lat kryzysem prawdy i podstawowych pojęć, ta rodzina – czasem mocno zniekształcona – może stać się karykaturą, zgodnie ze współczesnym utylitaryzmem, w którym ostatecznie osoba staje się przedmiotem działań, a nie ich podmiotem. Kobieta staje się przedmiotem dla mężczyzny, dzieci przeszkodą dla rodziców, rodzina instytucją ograniczającą wolność swoich członków. To skutkuje trendem proaborcyjnym i powszechnością antykoncepcji. Papież pisze, że jest to naprawdę niebezpieczne dla rodziny: grozi utratą prawdy o niej samej, a co za tym idzie – utratą wolności i miłości. Miłość staje się bowiem tylko używaniem, zaspokajaniem własnej pożądliwości i czyni człowieka niewolnikiem własnych popędów i słabości.
Zniekształcona rodzina może nie tylko nie świadczyć na rzecz cywilizacji miłości, ale stać się jej zaprzeczeniem.
Personalizm zamiast indywidualizmu
Prawdziwa miłość – uczy Jan Paweł II – jest wymagająca. Tylko ten, kto umie wymagać od samego siebie, może też wymagać miłości od drugich. Przeciwieństwem takiej miłości jest egoizm, który ma różne oblicza: jednostkowy, egoizm we dwoje, a także społeczny, klasowy czy nawet narodowy. Miłość realizuje się na drodze przezwyciężania tego egoizmu.
Papież przestrzega przed indywidualizmem, który w istocie swej jest egoistyczny, zagraża cywilizacji miłości i rodzinie. Trzeba by się nad tą kwestią chwilę zatrzymać. Wydaje się, że współcześnie, dużo bardziej niż za życia Papieża Polaka, panuje moda na podkreślanie indywidualizmu i wychowywanie kolejnych pokoleń w tym właśnie duchu zawoalowanego egoizmu. Skupienie jednostki na sobie (i tylko na sobie!), może stanowić prawdopodobne źródło aktualnego kryzysu rodzin, a także kryzysu demograficznego wielu narodów. Ten indywidualizm i zniekształcony obraz rodziny powodują, że młodzi ludzie wcale nie chcą stać się kiedyś rodzicami, traktując to jako ograniczenie ich wolności i niezależności, a nie jako drogę spełnienia podstawowego ludzkiego powołania.
Przeciwieństwem indywidualizmu jest personalizm, który, ze swej natury altruistyczny, jest właściwą drogą cywilizacji miłości – nie rezygnuje z jednostkowości, odrębności i godności każdej istoty ludzkiej, ale ukierunkowuje ją na odpowiedzialną miłość i uzdalnia do daru z samego siebie.
Wychowanie
Dużo miejsca w swoim liście do rodzin poświęca papież także kwestii wychowania. Pisze, że wychowawca to ten, który „rodzi” w znaczeniu duchowym. To zadanie jest pierwszym prawdziwym apostolstwem, które muszą podjąć rodzice. Co więcej, Jan Paweł II zauważa, że wychowanie to obustronne obdarzanie człowieczeństwem. Nie jest tylko tak, że to rodzice wychowują dzieci – przez relacje z nimi sami są też wychowywani. Poza tym muszą postępować ciągle na drodze samowychowania, aby dobrze kierować powierzonymi im dziećmi i doprowadzić ich do momentu, w którym one także będą mogły dzieło samowychowania podjąć.
Papież pisze też o kwestii znowu współcześnie bardzo niepopularnej, mianowicie o czci należnej rodzicom. Nowoczesne nurty wychowawcze proponują często zrównanie pozycji dzieci i rodziców, układy partnerskie, pozbawione naturalnej hierarchii. Jan Paweł II przypomina, że cześć należna rodzicom to cześć należna Bogu. Jednocześnie zwraca uwagę na to, że chociaż owa cześć należy się bezinteresownie, rodzice winni postępować tak, by być jej godni. Dopiero rodzina, w której ten Boski porządek zostanie zachowany, może stać się właściwym fundamentem zdrowego społeczeństwa, w którym obowiązujące prawa człowieka są ugruntowane właśnie na tym podstawowym „czcij” Dekalogu, a życie narodów, przebiegające przez rodzinę, oprze się na czwartym przykazaniu.
W swoich tekstach kierowanych do rodzin papież zawsze podkreślał, że rodzina, jako fundament społeczeństwa, jest w samym środku zmagania między dobrem i złem. Od jej jakości i piękna zależy kształt wszystkich pokoleń. To właśnie przez rodzinę cała ludzka egzystencja jest skierowana ku przyszłości. Jeśli pozwolimy na to, by rodzinę zniekształcały nowoczesne prądy i ideologie, pozwolimy na powstanie przyszłych pokoleń, niezdolnych do bezinteresownego daru z siebie, niezdolnych do przekazania Boskiego daru życia.
Nauczanie Jana Pawła II na temat rodziny referuję głównie na podstawie listu Gratissimam sane z 1994 roku.