Zainteresowanych odpowiedzią na odwieczne pytanie: czy przyjaźń pomiędzy kobietą a mężczyzną jest możliwa, muszę rozczarować albo... rozbawić. W przypadku dorosłych – prawie! A jeśli zapytamy kobietę… Skoro przyjaciel jej się nie podoba, zakłada, że druga strona traktuje to podobnie. Tymczasem mężczyzna w takiej mieszanej przyjaźni zazwyczaj jak najbardziej jest zainteresowany. Przyjaciółka jest w jego oczach atrakcyjna i pociągająca, ale czeka na pojawienie się opcji (a ta być może nigdy się nie pojawi). Założenie, że taka przyjaźń ma jakiś podtekst, co najmniej jedną ze stron oburzy, ale jest jak najbardziej uzasadnione. Dla jej trwałości i by nie grać na uczuciach jednej ze stron, potrzebne są dodatkowe konteksty. Czynniki, które wzmacniają ramę „tylko przyjaźń i nic więcej”, to np. małżonek, różnica wieku, twarde reguły niestwarzające dwuznacznych okazji dla eksplozji uczuć. Tyle dorośli. A jak jest z młodzieżą?
W przypadku nastolatków oburzenie na sugestię, że przyjaciel może podkochiwać się w przyjaciółce i vice versa, będzie rzecz jasna silniejsze. W adolescencji emocje bywają skrajne, wiemy o tym doskonale. Zatem również prawdopodobieństwo zmiany przyjaźni w związek („chodzenie ze sobą” – to już niestety nazewnictwo passe), jak i zwyczajne zainteresowanie drugą stroną jest znacznie wyższe. I obstawiam, że to zwykle dziewczyny nie są tego świadome.
Czy w ostatniej dekadzie te zjawiska zmieniły swój charakter? Mam wrażenie, że tak. Zauważam zmianę w sposobie interpretowania swoich doświadczeń i opowieści o sobie oraz relacjach. Młodzi ludzie stosują do rozumienia świata relacji międzyludzkich tęczowy filtr, przekonani, że wreszcie udało się odkodować rzeczywistość. I co najwyżej boomersi (czyli my) tego nie rozumieją, odmawiając uznania osiągnięć nauki niczym płaskoziemcy.
W sytuacji, gdy młodzież zdecydowanie za szybko (ironicznie: od wejścia na TikToka, czyli mniej więcej w wieku 10 lat) zaczyna poszukiwania swojej orientacji i tożsamości płciowej, sprawy muszą się skomplikować. Dzieci nie mają do tego niemal żadnych naturalnych przesłanek, ponieważ będąc w okresie wyciszenia (latencji), nie odczuwają podniecenia erotycznego, a w kolejnym etapie rozwoju (na początku wieku dojrzewania, tzw. puberty) cechuje je ogromna przypadkowość. Seksualizacja naszej kultury powoduje, że użytkownicy sieci są bombardowani bodźcami, mającymi wzbudzić podniecenie, a także znormalizować jak najszersze zainteresowanie seksualnością w każdym wydaniu. Inaczej będzie to wpływać na typową męską – chłopięcą dynamikę seksualną, inaczej kobiecą – dziewczęcą. W tym drugi wypadku ogromne znaczenie ma romantyczność, emocjonalność. Nasza epoka nie byłaby sobą, gdyby nie nastąpiła próba dekonstrukcji również tego wymiaru (i tak młodzież zaczytuje się np. mangą o homoseksualnej, bardzo romantycznej relacji licealistów), a dziewczyny są zalewane przekazem „bycie nienasyconą dominą, która zarabia na seksie/ma kilku partnerów naraz, jest super”. Kto nie wierzy, niech sprawdzi np. na fanpage’u fb Lewica genitalna, śledzącym codzienną dostawę tego typu treści w największych mediach.
Gdy studiowałam w latach 2000., uczono nas, że w rozwoju nastolatka występują zupełnie normalne, naturalne i nieznaczące z punktu widzenia orientacji seksualnej etapy, w których może pojawić się zainteresowanie przyjacielem czy silne uczucia pociągu wobec nauczyciela tej samej płci. Mówiono o miłości „szczenięcej” (pociąganie koleżanek za włosy) i „cielęcej” (wzdychanie do kogoś). Mogły pojawić się pojedyncze zachowania homoseksualne (np. pocałunek, ale też oględziny, porównywanie czy wspólna masturbacja, która statystycznie podobno dotyczy co najmniej połowy chłopców). Nie chodzi przy tym o brak reakcji, czy uznanie tych zachowań za pożądane, tylko o zachowanie spokoju i nierobienie z nich tzw. wielkiego halo. Funkcja takich zachowań ma bardzo inny od dorosłych odpowiedników charakter. Zwykle dotyczy ciekawości poznawczej, zachowań grupowych, ewentualnie odreagowywania czy eksperymentowania. Duży niepokój powinny one wzbudzić, kiedy wiążą się z wymuszeniem, wykorzystaniem siły lub ich forma zwraca uwagę na kontakt dziecka z nieodpowiednimi treściami.
Dziewczęce relacje są wypełnione fizyczną bliskością – pocałunek, przytulanie, trzymanie za rękę przyjaciółki są spontaniczne i nie wiążą się z erotycznym zabarwieniem relacji. Do tego są niezmiernie emocjonalne: kto nie zna choćby z literatury pełnych dramaturgii intryg, kłótni i zgód, zranionych uczuć i wzajemnej zależności dziewczęcych przyjaźni?
W tym momencie na ten szereg zachowań nakładana jest siatka tęczowych pojęć. Każdy, dorastając, ma wiele wątpliwości odnośnie swoich odczuć. Dzieci i młodzież, typowo dla swoich czasów, zadają w wyszukiwarce pytanie o sens swoich doświadczeń i wątpliwości. Dla wielu z nich opisane powyżej zjawiska staną się dowodem, że nie są hetero- czy cis-, czyli w szeroko rozumianym standardzie orientacji płciowej. Algorytmy usłużnie podadzą wyniki ze stron, które dowodzą o istnieniu tylu opcji, ile odczuć względem swojej seksualności można aktualnie mieć, każda z osobną nazwą. Przyjaciółka może więc być aseksualną lesbijką, czyli wprawdzie kochającą kobiety (jak widać na przykładzie jej najbliższej paczki, którą uwielbia, poza tym chłopcy wydają jej się obcy i mało atrakcyjni), zarazem zorientowaną na romantyczność, a nie zmysłowość relacji. Dałoby się to zidentyfikować dużo prościej: dziewczynka nie jest jeszcze na etapie rozbudzonej seksualności, i bliżej jej do jej ukochanych przyjaciółek, z którymi ma bardzo ciepłe relacje. Rozseksualizowana edukacja seksualna nie uznaje takich opcji. Wszyscy jacyś są. Nieprzypadkowo identyfikacja LGBTQAI+ szerzy się szczególnie mocno pomiędzy dorastającymi dziewczynkami. „Jeśli przyjaciółka tak naprawdę «jest chłopakiem», jaki charakter ma nasza relacja?” „Skoro trzymamy się tak blisko, że właściwie czujemy, że się kochamy, to chyba jesteśmy bi-?” i tak dalej.
Jak to może wyglądać u płci męskiej? Chłopak, który szuka swojej tożsamości i chętnie eksperymentuje ze sposobem ubierania się, kiedyś przechodziłby może z jednej do drugiej subkultury (przyjrzyjmy się kreacjom gwiazd rocka z lat 70. i 80.). Dziś dostaje wyraźną zachętę, by spróbować z tradycyjnie damskimi sposobami ekspresji i byciem queer. Fascynacja bardziej jednoznacznie męskim kolegą nie będzie rozumiana jako próba znalezienia wzorca czy idola, ale na sposób seksualny – jako dowód orientacji. Do tego wzmocnione jest także, jako bardzo pozytywne, zjawisko świadczące o autonomii i odwadze, oznajmianie odkrytej prawdy o sobie jako coming out. W efekcie tych zjawisk każda bliższa przyjaźń, okazywane fizycznie wsparcie, emocje w relacji – przynajmniej „pachną” obecnie biseksualizmem. A to tylko początek arcydługiej listy opcji, tak pogmatwanych, że niemal każdy stan ducha okaże się jakimś typem orientacji seksualnej. Ma to dwojakie konsekwencje.
W przypadku przyjaźni, żeby odsunąć podejrzenie o homoseksualnym charakterze, musi ona być bardzo jednoznacznie twarda i oschła. Spotkałam się w literaturze przedmiotu z interpretacją, że rozpowszechniona narracja LGBT+ odbiera swobodę wyrazu standardowym formom fizycznej bliskości w relacjach jednopłciowych, np. koleżeńskich czy przyjacielskich. Również względem rozumienia samego siebie i swoich intencji.
Z drugiej strony, jak wspomniałam powyżej, każde drgnięcie emocji i pragnienie bliskości z przyjacielem łatwo jest interpretowane jako bycie „niehetero”. Ze względu na istotną rolę wdrukowywania się pierwszych doświadczeń seksualnych, niezwykle toksycznym przekazem, jaki może łatwo znaleźć szukający w sieci odpowiedzi młody człowiek, jest „nie dowiesz się, póki nie sprawdzisz”. Jest to rzecz jasna nieprawda, a przeżycie niektórych sytuacji służy raczej wprowadzeniu jeszcze większego chaosu w odbiór samego siebie. Seksualność ludzka jest bowiem plastyczna, wrażliwa na zebrane doświadczenia, przekaz otoczenia oraz wbudowane przekonania, pozwalające interpretować własne impulsy i uczucia. Byłoby świetnie, jeśli rozmowy o płci, seksualności i życiu uczuciowym, które prowadzimy z naszymi dziećmi – i musimy prowadzić, zanim ubiegnie nas fala zideologizowanych promiskuizmem edukatorów – będą uwzględniać tę wiedzę.