Żyjemy w cywilizacji informacyjnej, sprawiającej, że większość wiedzy, którą czerpiemy o świecie, nie pochodzi z bezpośredniego doświadczenia, lecz dociera do nas za pośrednictwem mediów. Naukowcy szacują, że przeciętny mieszkaniec Zachodu odbiera dziś w ciągu miesiąca tyle informacji i komunikatów, ile w okresie średniowiecza przeciętny chłop w Europie w ciągu całego życia. Wyróżnikiem czasów współczesnych jest jednak nie tylko ilość docierających do nas medialnych bodźców, lecz także ich rodzaj oraz wpływ, jaki wywierają one na ludzkość, a zwłaszcza na najmłodszych. W tym względzie w ostatnim dwudziestoleciu zaszły na świecie daleko idące zmiany związane z cyfryzacją. Na przełomie XX i XXI wieku pokolenie dzisiejszych dziadków zmagało się z konkurencją telewizora jako wychowawcy, który rywalizował z nimi o wpływ na dusze i umysły dzieci. Generacja dzisiejszych rodziców ma już znacznie bardziej wymagającego i przebiegłego przeciwnika.
Era telewizora
Dwadzieścia lat temu badania naukowców w USA pokazywały, że przeciętne amerykańskie dziecko średnio ze 120 godzin w tygodniu spędzonych na jawie aż 40 godzin przebywało w szkole lub dojeżdżając do niej, również 40 godzin – na siedzeniu przed telewizorem, odtwarzaczem wideo czy komputerem, a tylko 32 godziny pozostawało z rodzicami, kolegami i przyjaciółmi. Średnio dziecko w ciągu dnia powszedniego przebywało 4–5 godzin przed telewizorem, w weekendy 7–8 godzin. W wieku 6 lat w krajach zachodnich 90 proc. dzieci miało już nawyk oglądania telewizji.
W dawnych społecznościach dziecko spędzało większość czasu z rodziną, w tym z dorosłymi, poznając świat oraz swoje miejsce w nim. W drugiej połowie XX wieku telewizor przejął rolę narzędzia edukacyjnego. Miało to wielki wpływ na dzieci, które posiadają ograniczoną zdolność pojmowania rzeczywistości i bardzo często nie są w stanie odróżnić prawdy od fikcji. Coraz częściej budowały więc sobie wyobrażenie świata na podstawie mediów. Przekaz telewizyjny natomiast skonstruowany był nie po to, by poznawać lepiej świat, lecz by przyciągnąć ludzi do ekranów, ponieważ liczy się oglądalność, za którą stoją wpływy z reklam. Najczęściej więc, aby przyciągnąć uwagę widzów, tworzy się fałszywy, zdeformowany, oparty na bodźcowaniu obraz świata, który wiele dzieci przyjmuje jako rzeczywistość.
Starożytni mawiali, że człowiek jest tym, co je. Jest tym, czym się karmi. Także w sensie duchowym i umysłowym. Na przełomie XX i XXI wieku najwięcej czerpano z telewizora. W domach telewizor często ustawiany był (i jest nadal) w centralnym miejscu – jak niegdyś ognisko. Zastąpił miejsce ołtarzyka. Stał się często ostatnim rozstrzygającym autorytetem w sporach między dziećmi.
W Stanach Zjednoczonych stwierdzono w wyniku długoletnich badań wiele negatywnych skutków długotrwałego oglądania telewizji przez nieletnich. Wśród tych zjawisk znalazły się m.in.:
- otyłość;
- kłopoty dzieci z uporządkowaniem świata i znalezieniem swojego miejsca w nim;
- znaczne ograniczenie percepcji dziecka;
- zwiększenie agresji i zmniejszenie wrażliwości na cierpienie innych (przeciętny godzinny program dla dzieci zawierał wówczas 5 razy więcej aktów przemocy niż godzinny program dla dorosłych);
- przyjmowanie wzorów i postaw wykreowanych w mediach, w których wzorce egoistyczne przeważają nad altruistycznymi;
- rozerwanie związku między pracą a płacą (w telewizji często pokazuje się korzystanie z bogactwa i luksusu, natomiast nie pokazuje się codziennej, rzetelnej, ciężkiej pracy; w efekcie rozbudza się konsumpcjonizm i postawę roszczeniową, ale nie stoi za tym uświadamianie, że do dobrobytu trzeba dojść poprzez pracę);
- rozpowszechnienie się wzorców zachowań seksualnych (przeciętny młody człowiek miał wówczas szansę w ciągu roku obejrzeć około 2,5 tys. scen o charakterze erotycznym, w tym większość dotyczyła stosunków pozamałżeńskich);
- nieefektywność różnych programów profilaktycznych, zniechęcających do zażywania używek, np. narkotyków (okazało się, że w telewizji na 1 przekaz zniechęcający do używek przypada aż 6 przykładów ukazujących używki jako coś neutralnego lub wręcz pozytywnego),
- relatywizacja dobra i zła (stosunek do złych uczynków zależy od tego, kto je popełnia – jeżeli czyni to bohater, z którym widz się utożsamia, wówczas zło przez niego popełnione traci na ostrości).
Era smartfona
To wszystko była epoka przedinternetowa. Obecnie sytuacja wygląda inaczej. Dziś przeciętne dziecko, także w Polsce, spędza z ekranem w dłoni wszystkie godziny w ciągu doby (poza tymi, kiedy śpi), ponieważ zasypia ze smartfonem w ręku i budzi się z nim. Młodzież jest więc cały czas online lub na stand by’u. Rolę edukatora całej generacji przejął internet, a zwłaszcza media społecznościowe. To one budują świat, w którym porusza się dzisiejsza młodzież.
Większość rodziców jest wobec tego zjawiska bezradna. Kiedyś można było pozbyć się telewizora i pozbawić go wpływu na potomstwo. Dziś nie da się odciąć dziecka od sieci, ponieważ odbierze mu się w ten sposób podstawowe narzędzie edukacyjne, a także zerwie jego kontakt ze szkołą, nauczycielami i innymi uczniami. To sprawia, że de facto zanika kontrola rodzicielska nad tym medium.
Wszystkie wspomniane wyżej negatywne skutki długotrwałego oglądania telewizji przez nieletnich są obserwowane także w przypadku mediów cyfrowych. Co więcej, część z tych zjawisk została nawet spotęgowana, a do listy dotychczasowych problemów doszły nowe. Przede wszystkim jednak – zmniejszającej się kontroli rodziców towarzyszy zwiększające się uzależnienie emocjonalne ich dzieci.
Wielkie korporacje internetowe, by maksymalizować zysk, tworzą algorytmy, które mają skłaniać użytkowników do maksymalnej aktywności, komentowania materiałów, przesyłania ich dalej i wciągania w ten proces innych osób. Wykorzystywane do tego celu mechanizmy opierają się na psychicznym uzależnianiu odbiorców. Tajniki działania takich gigantów, jak Google, Facebook czy Instagram odsłonił niedawno głośny film dokumentalny The Social Dillema, który pokazał sposób manipulowania uczuciami i zarządzania afektami przez potężnych i niewidzialnych programistów. Przedmiotem ich zabiegów stało się przykucie uwagi i zajęcie czasu jak największej liczby osób, a to najłatwiej jest osiągnąć przez uzależnienie emocjonalne. Jak mówi jeden z bohaterów filmu, w języku angielskim są tylko dwie branże, w których na określenie klienta pojawia się nazwa „użytkownik” (user): narkotyki i internet.
Ponieważ dzieci nie mają wykształconego w sobie zmysłu krytycznego wobec komunikatów z zewnątrz, są bardziej narażone niż dorośli na roztaczane przed nimi fałszywe i uzależniające wizje. Funkcjonują w swoistej „bańce medialnej”, powstałej dzięki „bąblom informacyjnym”. Główną jej cechą jest stałe oddziaływanie na uczucia. To nieustanne bodźcowanie emocjonalne sprawia, że nie odwołują się do racjonalnych argumentów, nie prowadzą merytorycznych debat, nie ważą racji, a zatem nie są w stanie odróżniać prawdy od fałszu.
W obliczu tych faktów wydaje się, że kluczowym zadaniem dla rodziców i wychowawców staje się obecnie dotarcie z własnym przekazem do młodzieży zamykającej się w swym wirtualnym świecie, z którym brakuje miejsc styku i kanałów dostępu.