Rodzice i dzieci – na drogach (samo)wychowania

2 września 2022

O książce abpa Fultona Sheena "Rodzice i dzieci"

Rodzice i dzieci – na drogach (samo)wychowania

2 września 2022

Rodzice i dzieci – na drogach (samo)wychowania

Rodzice i dzieci – na drogach (samo)wychowania

O książce abpa Fultona Sheena "Rodzice i dzieci"

Jeśli autorytet traci na sile,
wówczas posłuszeństwo traci swój punkt oparcia.
Abp Fulton Sheen

Nie każdy rodzic lubi sięgać po poradniki dotyczące wychowania. Jedni czytają je z zapamiętaniem i starają się każdą wyczytaną sugestię testować na żywym organizmie swojej rodziny. Inni zupełnie do nich nie zaglądają, opierając się wyłącznie na swojej intuicji. Jak to więc jest z tymi poradnikami? Czy warto do nich zaglądać? Czego w nich szukać?

Próba realizowania na gruncie własnej rodziny wszelkich metod wychowawczych raczej nie jest dobrym pomysłem. Nie wszystkie są przecież prawdziwe, nie wszystkie będą pasowały do naszego konkretnego przypadku. Potrzebna jest roztropność, o której – między innymi – pisze w swojej książce Rodzice i dzieci abp Fulton Sheen. Czy wspomniana książka jest poradnikiem? Nie do końca. Jest raczej zbiorem krótkich artykułów poruszających tematykę relacji między rodzicami i dziećmi. Myślę, że będzie idealna właśnie dla tych, którzy nie przepadają za „podręcznikami od wychowania”, bo zwraca uwagę na kluczowe kwestie, ale nie wyczerpuje tematu. Jest raczej przyczynkiem do dalszych poszukiwań i rozważań.

Zanim przejdę do treści, kilka słów o autorze książki. Arcybiskup Fulton Sheen (a właściwie Peter John Sheen) to amerykański duchowny, który szeroki rozgłos zyskał jako kaznodzieja, rekolekcjonista i nauczyciel. Od roku 1930 prowadził audycję radiową The Catholic Hour, której słuchały miliony Amerykanów. Jego nauki doprowadziły wiele osób do nawrócenia. Już jako biskup pomocniczy Nowego Jorku (został nim w 1951 roku) prowadził cotygodniowy program telewizyjny Life is Worth Living. Audycja biła rekordy popularności. W roku 1966 został biskupem Rochester. Napisał 66 książek i wiele artykułów. Zmarł 9 grudnia 1979 roku w swojej kaplicy przed Najświętszym Sakramentem, a w roku 2002 otwarto jego proces beatyfikacyjny.

Arcybiskup w swoich tekstach zwraca przede wszystkim uwagę na podstawę relacji i budowania autorytetu między rodzicami a dziećmi. Pisze o tym, że posłuszeństwo i szacunek dzieci wobec rodziców mają wynikać z uznawania przez rodziców autorytetu Boga i kochania Go. To fundament, ponieważ zanegowanie czy też relatywizowanie przez rodziców Bożego prawa pociągnie za sobą niestałość i rozchwianie całej rodziny. W łamaniu tej pierwszej zasady wychowania upatruje autor źródeł obserwowanego przez niego (w połowie XX wieku) kryzysu dotykającego społeczeństwo. Od momentu pisania książki minęło wiele lat, ale czy ów kryzys mamy już za sobą? Wydaje się, że tylko się pogłębił i to, co Fulton Sheen widział jako przyszłe zagrożenie (dalszy rozkład rodziny, dalekie skutki rewolucji kulturowej), realizuje się na naszych oczach.

Autor pisze także o wychowaniu nastolatków. Stara się (i to całkiem udatnie) pokazać ich punkt widzenia, kładąc szczególny nacisk na fakt, że okres nastoletni nie powinien być jakimś celebrowanym szczególnie czasem w życiu, a pomostem między dzieciństwem i dorosłością. „Zamiast uczynić z wieku dojrzewania okres przejściowy – pisze w imieniu młodych abp Sheen – nieodzowny, cenny, konieczny – uczyniliście z niego odrębny styl życia”.

Okres dorastania powinien pozwolić dzieciom rozwinąć ich indywidualność, a jednocześnie nauczyć – także przez posłuszeństwo – jak żyć w społeczeństwie.

Autor zwraca uwagę na to, że często to rodzice starają się albo przedłużać w nieskończoność okres nastoletniości dzieci, albo wręcz przeciwnie – popychają je, nieprzygotowane, w dorosłość. Natomiast zadaniem wychowawców jest pomóc dorastającej młodzieży jak najsprawniej (co nie znaczy szybko) osiągnąć dojrzałość, która jest zdolnością brania odpowiedzialności za swoje czyny.

Odpowiedzialności poświęcone są osobne rozdziały. Abp Sheen stwierdza, że aktualne (w l. 60. i 70. ubiegłego wieku) „problemy z młodzieżą” wynikają z wychowania, jakie otrzymali ich rodzice. Pisze w imieniu dzieci: „Wy jesteście efektem postępowej edukacji; my jesteśmy produktem ubocznym. (…) Nauczono was, że nie macie żadnych zobowiązań wobec czegokolwiek, prócz społeczeństwa i że nie powinniście się poddawać żadnej władzy. Wmówiono wam, że macie zobowiązania jedynie względem demokracji. Różnica między waszym i moim pokoleniem jest następująca: nauczono was, że jest się odpowiedzialnym jedynie przed społeczeństwem, ale nie stosowaliście się do tego. My to praktykujemy w naszych małych społecznościach i jesteśmy nazywani przestępcami. Wy żyliście w świecie teorii; my żyjemy w świecie praktyki i wszystko, co robimy, to w istocie jedzenie owocu z drzewa, które wy zasadziliście”. Uwagi te, choć mocno osadzone w konkretnym kontekście kulturowym i historycznym, są wyjątkowo aktualne i trafne również dla współczesnych rodziców. Wynika z nich bowiem prosta prawda: to, jak wychowamy nasze dzieci, zależy od tego, na ile potrafimy kształtować swoje własne życie. Czy potrafimy szukać prawdy i na niej budować? Od tego zależy, czy będziemy umieli wskazać właściwą drogę swoim dzieciom.

Pośród różnych istotnych zagadnień opisywanych w książce Rodzice i dzieci jest jeszcze jedna, o której chciałabym tu wspomnieć. Autor zwraca uwagę na wielkie znaczenie edukacji historycznej w wychowaniu dzieci i młodzieży. Tę zaniedbywaną dziś przecież dziedzinę wiedzy (bo przecież niepraktyczna!) uważa za niezwykle ważną, ponieważ braki w tym obszarze mogą mieć wielkie konsekwencji dla dziejów świata: „Najlepszym prorokiem przyszłości jest bowiem przeszłość” – pisze w jednym z esejów.

Z tych wielu krótkich artykułów arcybiskupa można wysnuć podstawową myśl, którą przyjęłam za motto tego tekstu: „Jeśli autorytet traci na sile, wówczas posłuszeństwo traci swój punkt oparcia”. Wychowanie dzieci wymaga bowiem przede wszystkim samowychowania rodziców. Systematycznej pracy nad własnym intelektem, ale też charakterem, pracy nad własną duszą. Zatem kierowanie się w wychowaniu własną intuicją jest dobre, jeśli u podstaw owej intuicji leży praca wychowawcy nad sobą i realistyczne poznawanie i rozpatrywanie potrzeb bliskich.

Współcześnie wielu rodziców mniej lub bardziej świadomie w ogóle rezygnuje z własnego autorytetu na rzecz kumpelskich relacji z dziećmi czy wychowankami. To pomyłka. Każdy z nas potrzebuje autorytetów i – może sobie to uświadamiamy, a może nie – ograniczeń i (samo)dyscypliny. Dzieci – mimo że najczęściej komunikują coś zupełnie przeciwnego – potrzebują ich najbardziej. Ich osobowość dopiero się kształtuje i potrzebuje jasno wytyczonych ścieżek i przewodników, którzy pokażą dorastającym ludziom właściwą drogę.

Patrycja Przybysławska

Biogram abp. Fultona Sheena za https://abpsheen.pl/fulton-j-sheen/. Inne pozycje autora: Troje do pary, Warto żyć!, Droga do szczęścia.


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 2 września 2022