Oznaką wielkiej mądrości życia jest umiejętność cierpienia.
Franciszka d’Aubigne
Jak nasze ciało potrzebuje dobrego pożywienia, tak nasze dusze pragną wartościowej strawy. Dlatego trzeba zawsze pamiętać, że warto karmić się właśnie tym, co da nam korzyść. Zasada ta odnosi się także do książek, które czytamy lub polecamy do czytania naszym dzieciom. Nie jest to nic odkrywczego, wiedzieli o tym wychowawcy już wiele wieków temu. Z tego właśnie powodu święci Zelia i Ludwik Martin pieczołowicie dobierali lektury, które pozwalali czytać swoim córkom. Jedną z najważniejszych była powieść Madame Woillez (a właściwie Katarzyny Teresy Rieder) Sierota znad Berezyny.
Książka ta była niezwykle popularna w drugiej połowie XIX i na początku wieku XX (choć nie w Polsce, jedyne dotychczas polskie tłumaczenie zostało wydane nakładem Wydawnictwa Karmelitów Bosych w 2019 r.) – miała aż 58 wydań i była tłumaczona na różne języki. Jej autorka była znana we Francji z powieści dydaktycznych, jednak Sierota nie jest po prostu tendencyjną opowieścią pisaną „pod tezę”. Nie przypomina też w niczym współczesnych powieści. Jej język jest bogaty w opisy oraz emocje i z łatwością przenosi nas w czasy wojen napoleońskich. Choć Madame Woillez wyraźnie skupia się na funkcji wychowawczej swojego tekstu, robi to w sposób naturalny – nie ma się wrażenia, że książka jest traktatem dydaktycznym.
Sierota znad Berezyny opowiada historię osiemnastoletniej Julii – rosyjskiej szlachcianki, która po śmierci ojca mieszka z matką (z pochodzenia Francuzką) w Moskwie. Jednak w wyniku oblężenia stolicy przez wojska napoleońskie, a potem pożaru miasta, kobiety tracą cały majątek i decydują się wyruszyć do ojczystego kraju pani Obińskiej. Niestety, w czasie trudnej przeprawy przez Berezynę matka bohaterki wpada do wody, a młoda Julia pozostaje na łasce dobrych ludzi.
Historia Julii na pozór jest niespecjalnie szczęśliwa. Dziewczyna wielokrotnie doświadcza przemocy, która odbiera jej dobytek, bliskich, zagraża dobrodziejom. Wyjątkowy jest jednak sposób, w jaki podchodzi do tych wszystkich doświadczeń. Robi to z wielkim spokojem, który, jak sama wielokrotnie wspomina, wynika z wychowania odebranego w domu. Co ciekawe, ta młoda osoba staje się mimowolnie wychowawczynią stykających się z nią ludzi. Nie mówi wiele, ale swoim przykładem pokazuje, że wewnętrzna dyscyplina nawet w obliczu najgorszych trudności jest niezawodnym orężem. Julia jest też niezwykle odważna, choć ta odwaga nie ma nic wspólnego z brawurą, a raczej wynika z poczucia obowiązku i sprawiedliwości.
Myliłby się jednak ten, kto by twierdził, że w taki sposób Madame Woillez kreuje postać zupełnie odrealnioną, odartą z ludzkich odruchów, nieprawdopodobną. Autorce udaje się tego uniknąć, ponieważ w wielu miejscach raczy nas pięknymi opisami emocji, które targają młodą dziewczyną. Julia zwyczajnie rozpacza po stracie matki, boi się nadchodzących wojsk, nie chce się podejmować zadań, które w jej ocenie przekraczają skromne możliwości młodej kobiety. A jednak dochodzi zwykle do równowagi, bo od małego matka uczyła ją podporządkowywać uczucia nakazom woli. I tak rozwinięte cnoty są dla niej niezawodną pomocą w przeciwstawieniu się przemocy czy znoszeniu cierpienia.
Jak widać, nie przez przypadek tę książkę wybrali państwo Martin na lekturę swojej córki Teresy. Mała Tereska bardzo lubiła tę powieść, często do niej wracała, czasem identyfikowała się z główną bohaterką (na przykład po śmierci matki), nazywając siebie samą sierotą znad Berezyny. Wszystko przez to, że cnoty prezentowane przez Julię były ugruntowane na Bogu. Proszę mi wierzyć, szanowna pani, że cnota, która chciałaby istnieć bez oparcia w Bogu, jest tylko ukrytą pychą i wystarczy najmniejszy wstrząs, a upadnie. Słowa te, wypowiedziane w powieści przez jednego z bohaterów, wyraźnie wskazują źródło wewnętrznej siły młodej bohaterki książki Madame Woillez.
Piękny język, prawdziwa historia i prosty wykład ważnych prawd rządzących życiem i wychowaniem człowieka łatwo sprawią, że książka ta stanie się wartościową lekturą zarówno dla rodziców, jak i dzieci.