Trzech Budrysów na wyprawie, czyli podróż w przeszłość

11 września 2022

Katedra, grodzisko i skansen w Tumie pod Łęczycą

Trzech Budrysów na wyprawie, czyli podróż w przeszłość

11 września 2022

Trzech Budrysów na wyprawie, czyli podróż w przeszłość

Trzech Budrysów na wyprawie, czyli podróż w przeszłość

Katedra, grodzisko i skansen w Tumie pod Łęczycą

Podłęczycki Tum znany jest w całej Polsce z doskonale zachowanej romańskiej kolegiaty. Warto jednak odwiedzić to miejsce z dziećmi nie tylko przejazdem, na szybkie zwiedzanie. Niewiele trzeba, żebyśmy na chwilę stali się prawdziwymi najeźdźcami z Północy.

Kolegiata w Tumie została wybudowana w XII wieku i przez lata była miejscem, w którym odbywały się synody benedyktyńskie. Ponieważ nie była przebudowywana, dziś jest jednym z niewielu dobrze zachowanych kościołów romańskich w Polsce. Obok kościoła niedawno otwarto, jeszcze pustą, rekonstrukcję średniowiecznego grodziska oraz skansen z wiejskimi zabudowaniami z końca XIX i początku XX wieku. 

Nie oszukujmy się – powyższy opis nie poruszy dziecięcych (i często dorosłych) serc. A jednak my wyszliśmy z Tumu w bojowych nastrojach, odgrażając się, że jeszcze tu wrócimy. Bo wszystko zaczęło się od Mickiewicza!

Trzech Budrysów

Czy pamiętacie Państwo romantyczną balladę Trzech Budrysów? To w niej ojciec, stary Litwin, nakazuje trzem synom wyruszyć na jedną z trzech łupieżczych wypraw: na Ruś, do Państwa Krzyżackiego lub na Lachy, czyli do Polski. Chłopaki wsiadają na koń i – gdy mija jesień i zima – wracają po kolei w rodzinne strony. Zamiast różnych łupów przywożą jednak do ojca… branki: dziewczyny, które zostaną ich żonami. W drodze do Tumu słuchaliśmy w naszym wesołym samochodzie ballady, a kiedy dojechaliśmy do kolegiaty, staliśmy się Budrysami atakującymi gród i kościół. 

Zacznijmy od kościoła – grube kamienne mury nie dały się spalić, w małe, romańskie okienka nie mogliśmy wcisnąć nawet miecza, a drzwi umieszczone z boku były doskonale umocnione przez ukrytych w środku obrońców. Skupiony na ataku ośmiolatek, analizujący możliwość zdobycia budynku, jak z nut wymieniał cechy romańskiej architektury. Wtórował mu nawet trzylatek, uciekający przed strzałami, które leciały na nas z wysokiej wieży. 

Zmęczone rumaki skierowaliśmy w stronę grodu – jest drewniany, więc na pewno łatwiej uda nam się go zdobyć! Nic bardziej mylnego: konie nie chciały podjeżdżać pod stromą fosę, mury były grube i najeżone ostrymi balami, mieszkańcy widzieli nas już z daleka, bo ktoś zawsze siedział na wieży. Co więcej, łęczycanie byli gotowi na nasze przybycie i ciskali w nas kamieniami… Ciężki jest los Budrysa! Musieliśmy więc wracać do siebie.

Trudne życie dziecka

Z grodu nasza budrysowa gromadka udała się do skansenu, którego jednak nie zamierzaliśmy zdobywać. Dzieci bowiem zgodnie oświadczyły, że – tu cytat – „na pewno są tam ławki i lody, to sobie odpoczniemy po tej wojnie”. Ławeczki, owszem, były. Lodów (ani innych uciech dla ciała) nie było.

Wizyta w skansenie jest, mam wrażenie, często okazją do dziecięcych refleksji, których rodzic się nie spodziewa i na które nie jest gotowy. W różnych miejscach nasze dzieci komentowały wygląd dziwnych drewnianych i metalowych sprzętów, izb czy budynków gospodarskich (szkoda powtarzać, naprawdę). W Tumie jednak, zmęczone nieudanym podbojem, skupiły się na trudnościach dawnego życia codziennego. 

Zmęczone Budrysięta odkryły bowiem, że ciężko było być dzieckiem na wsi sto lat temu – chatki były małe, po zmroku nic nie było widać, wodę trzeba było nosić ze studni, nikt nie słyszał o pokoju dla dzieci, zabawki można było policzyć na palcach jednej ręki. W chatach nie było też pralki, prysznica i, o zgrozo, toalety. Nie było grzejników i koszy na śmieci. A co było? Dużo łąk, traw, płotów, na które można było się wspinać, wysokie wiatraki, kwitnące kwiaty. Z jednej strony dobrze, z drugiej – jednak ciężko. Z perspektywy dzisiejszego dziecka miniony świat, który wraca w przestrzeni skansenu, zjawił w pełni swojej ambiwalencji. No i, przypomnijmy, nie było lodów!

Lekcja historii w Tumie

Wizyta w Tumie to prawdziwa podróż w przeszłość – tę zrekonstruowaną i historycznie oryginalną. To okazja, żeby spacerować po świeżym powietrzu, trochę biegać, trochę skakać, trochę marudzić, trochę oblegać gród. A trochę też zobaczyć, że każde czasy mają swoje trudności i swoje zagrożenia. Dla jednych to łupieżcze najazdy na ich drewniany gród, dla innych – brak nie tylko wygód, ale tego, co uznajemy za oczywiste udogodnienia. A dla nas? Może wiejąca grozą nuda, która prowadzi dziecięce i dorosłe umysły w otchłań głupoty i samotności?  Dlatego dobrze cieszyć się z tego, co w naszych czasach dobre. I stawiać czoła temu, co złe. W każdej epoce.

Anna Niemira-Jurek


Redakcja photo
Redakcja

Data utworzenia: 11 września 2022