Obserwujemy dziś pewien wyraźny wychowawczy trend – chcemy na wszelkie sposoby uczyć dzieci wyrażać uczucia. Kierujemy się przy tym słuszną zasadą, że dziecko potrzebuje okazywać uczucia dla swego prawidłowego rozwoju. Nierzadko jednak towarzyszy temu mylne przekonanie, że uczucia są najwyższą sferą w człowieku. Zgodnie z tym przekonaniem wychowanie ma być więc takie, by w dziecku nie krępować i nie tłumić emocji (reakcji prostych i krótkotrwałych) oraz uczuć (złożonych i bardziej trwałych). Chcemy być sobą, czyli jak wyrażać własne uczucia? - głosi tytuł scenariusza lekcji proponowanego nauczycielom na jednej ze znanych platform edukacyjnych. Masz prawo do wyrażania siebie – nawet jeśli rani to kogoś innego – dopóki twoje intencje nie są agresywne, przekonuje jedno z naczelnych haseł zwolenników asertywności. Asertywność jest jedną z wielu teorii, które realizują bardzo modny dziś postulat, by za wszelką cenę być autentycznym, być sobą, bo dopiero wtedy jesteśmy naprawdę ludźmi. W wielu publikacjach (dotyczących np. inteligencji emocjonalnej) wskazuje się na potrzebę przekonywania dzieci i młodzieży, że wszystkie ich emocje są konieczne i równie ważne. W tym dążeniu do uwalniania w wychowanku uczuć zgubiliśmy jednak coś bardzo istotnego.
Czym i po co są uczucia
Zacznijmy jednak od tego, czym są uczucia i czemu mają służyć. W podstawowym znaczeniu uczucie to reakcja na bodziec, czyli coś, co czujemy pod wpływem jakichś czynników, które na nas działają. Tym bodźcem może być też poznanie lub wyobrażenie jakiejś rzeczy. Kiedy to, co na nas oddziałuje, jest dla naszych zmysłów przyjemne, wtedy budzą się w nas uczucia upodobania, w przeciwnym wypadku zmysły czują odrazę i chcą unikać tej rzeczy. W sferze duchowej (w obszarze rozumu i woli) to upodobanie ma formę miłości, zaś odraza przybiera postać nienawiści. Uczucia zatem pomagają nam w osiągnięciu czegoś, co jest celem naszego działania (jakiegoś dobra), albo też w uniknięciu czegoś, co nam zagraża (jakiegoś zła). W rzeczach łatwych do zdobycia wystarczy działanie tzw. pożądliwych uczuć, lecz gdy chodzi o rzeczy trudne, z pomocą przychodzą nam tzw. popędliwe uczucia. Mamy cztery główne uczucia – radość i smutek (to uczucia pożądliwe) oraz nadzieja i strach (popędliwe) oraz wiele pokrewnych (np. miłość, nienawiść, pragnienie, wstręt, odwaga, gniew).
Uczucia są naszym nieodłącznym towarzyszem i mają ogromny wpływ na nasze życie. Mogą stanowić dla nas ogromną pomoc w życiu (o czym już powiedzieliśmy), ale mogą też bardzo nam przeszkadzać w osiąganiu celów, a nawet je uniemożliwiać. Zauważmy, że nawet tak piękne i wzniosłe uczucie, jakim jest zakochanie – silne zauroczenie drugą osobą, może prowadzić – gdy np. jest nieodwzajemnione – do głębokiego poczucia bezradności, a nawet do krzywdzenia siebie lub innych. Tak zakochany człowiek może stać się ofiarą osoby ukochanej, która jest niedojrzała lub cyniczna i z tą sytuacją zakochany może nie móc sobie poradzić. Kiedy zakochanie może być tak destrukcyjne w skutkach? Otóż wtedy, gdy staje się ono czymś absolutnie niezależnym, pozbawionym wpływu woli, rozumu, odpowiedzialności czy po prostu dojrzałości.
Potrzeba wychowania uczuć
I właśnie z tych powodów konieczne jest coś, co nazwać można wychowaniem uczuć (a co nie ma oznaczać ich wygaszania czy oziębiania). Podkreślmy, że jest to możliwe, czyli że nasz rozum i nasza wola mają wpływ na sferę uczuciową. Słusznie zauważył św. Tomasz z Akwinu, że skoro uczucia budzą się w nas w wyniku poznawania czegoś przez nasze zmysły, to zmysły możemy odwrócić od jednego przedmiotu i skierować na inny. Podobnie też możemy kierować naszą pamięcią i wyobraźnią, by wzbudzały one takie uczucia, jakie są nam najbardziej potrzebne w danej sytuacji. Uczucia należy zatem kształtować, ujmować je w pewne granice, tym bardziej że nie są w nas elementem najwyższym, lecz muszą być podporządkowane celom duchowym – sferze rozumu i woli. Sfera uczuciowa i sfera umysłowa nie stoją też na tym samym poziomie, jak chcieli romantycy. Z drugiej strony uczucia też nie są szkodliwe, jak uważali stoicy. W jaki sposób wychowywać uczucia? Przez kształtowanie w człowieku sprawności, czyli wyrabianie pewnej mocy w dążeniu do dobra. Tę moc (doskonałość) nazywamy cnotą. I tak np. uczucia pożądliwe (uczucie przyjemności z jedzenia czy w sferze seksualnej) wychowuje cnota umiarkowania, a uczucia popędliwe (strach, ból) są kształtowane przez męstwo.
Na potrzebę wychowania sfery uczuciowej wskazują także liczne przypadki uzależnień, w jakie popadają ludzie we współczesnych społeczeństwach. Jak przekonują psychologowie, u podłoża uzależnień i sięgania np. po substancje psychoaktywne leży potrzeba regulowania stanów emocjonalnych. Koncentracja na samym wyrażaniu uczuć, bez wychowawczego na nie wpływu grozi przyjmowaniem postaw egoistycznych, lub – co gorsza – zniewoleniem osoby przez sferę emocjonalną. Wychowanie uczuć, tak jak każde wychowanie prowadzi do ukształtowania człowieka, który jest wolny, odpowiedzialny i dojrzały. A człowiek dojrzały to nie ten, który robi to, co jest w danej chwili emocjonalnie przyjemne, lecz ten, który ma w sobie siłę, by wybierać rzeczy dobre.
Literatura wykorzystana:
J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza;
M.A. Krąpiec, Uczucia, Powszechna Encyklopedia Filozofii;
B. Kiereś, Asertywność czy wychowanie uczuć;
M. Dziewiecki, Wychowanie uczuć.