„Wspólna samotność” to określenie z dziedziny medioznawstwa. Opisuje się nim stan emocjonalny pokolenia ekranowego, najczęściej zagubionych w sieci nastolatków, uwypuklając w ten sposób zawiedzione nadzieje tej grupy na odnalezienie w świecie internetu i mediów społecznościowych prawdziwej akceptacji, przyjaźni czy nawet miłości. Zgoda, zdarzają się w tej kwestii przypadki z happy endem: cudowne spotkania pokrewnych dusz, radosne odkrycia drugiego człowieka, oczekiwane szczęście, akceptacja czy nawet wielkie uczucia, ale trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że to jednak przypadki marginalne. Poza tym, aby mogły mieć miejsce, i tak zainteresowane relacją osoby muszą wydostać się ze szklanego pudełka, wyjść w realny świat, spotkać oko w oko, po czym dopiero zweryfikować wirtualny obraz z tym, co widzą. Być może ten obraz jeszcze bardziej zachwyci, ale jest również ryzyko rozczarowania. Książę może zamienić się w żabę. Odwrotnie niż w bajce.
Poszukiwanie przyjaźni czy miłości jest jednak tak oczywistym pragnieniem każdego, zwłaszcza młodego człowieka, że z drugiej strony nie powinniśmy być zdziwieni aktywnością nastolatków na tym forum. Ekrany, elektroniczne komunikatory, portale, aplikacje itp. to nieograniczona przestrzeń, po której poruszają się codziennie, traktując je poniekąd jak my traktowaliśmy niegdyś duże podwórka.
„Jesteś tego warta!”
Z jednej strony świat medialnych przekazów, zwłaszcza reklamowych, utwierdza młodych w przekonaniu, że szczęcie jest na wyciągniecie ręki i że należy im się właśnie dlatego, ponieważ są młodzi. Uśmiechnięte twarze z plakatów, piękne plenery, szalone i dobrze ubrane dziewczyny, przystojni chłopcy… to wszystko przez chwilę daje oglądającemu pozór bycia częścią jakiejś uprzywilejowanej, nadzwyczajnej grupy. Ale zaraz potem przychodzi refleksja, że przecież lustro w domu mówi coś innego. Milionów dziewczyn i chłopców siedzących przed szklanymi ekranami nikt nie zauważył i nie zatrudnił jako statystów w reklamie. Najwidoczniej więc „coś z nimi jest nie tak”, bo przecież „są tego warci”, a tu obojętność i cisza. Żadnych fanów, a nowe zdjęcia na portalu społecznościowym lajkuje najwyżej kilkunastu znajomych. Chciałoby się być znanym blogerem, vlogerem, influencerem, czy – to zapewne szczyt pragnień – młodocianym celebrytą, jednak o tym można tylko pomarzyć.
Wielu młodych próbuje jednak zaistnieć w bezkresnym oceanie internetu i na różne sposoby stara się na siebie zwrócić uwagę innych. Nie szukają jednak cynicznie tylko sławy i pieniędzy, co cechuje niektórych dorosłych, masowych proroków i zabawiaczy na multimedialnym rynku. Młodzi pragną popularności właśnie ze względu na szansę poznania dużej grupy życzliwie nastawionych do siebie osób, a wśród nich tych najważniejszych: cudownych przyjaciół do tzw. paczki albo kogoś jedynego, ukochanego, na emocjonalną własność. Często nie mają odwagi nazwać tego i upomnieć się o te emocje wprost, w swoim środowisku, w klasie, wśród znajomych, ale barierka ekranu, choć przeźroczysta, daje poczucie, że gra się jednak w jakimś teatrze, więc więcej wolno.
Fakty
Badania przeprowadzone w USA z udziałem nastolatków, analizujące zachowania tej grupy, jej potrzeby oraz poziom ich zaspokojenia przez przebywanie godzinami w wirtualnym świecie, pokazują, że rozczarowań, a czasem niemal dramatów jest tutaj więcej. Na przykład amerykańskie dziewczynki w wieku 8–12 lat spędzają średnio w mediach około 7 godzin dziennie, tymczasem okazuje się, że młode osoby, które tego czasu poświęcają na ekraniki mniej, tworzą lepsze relacje z innymi właśnie bez mediów, że zachowują się bez nich bardziej „normalnie”, że rzadziej wchodzą w rolę outsidera. Tymczasem dziewczynki ekranowe przez media zawierają znacznie więcej nieuporządkowanych znajomości z osobami, na które zupełnie nie zwróciłyby uwagi, gdyby pierwsze spotkanie i ocena odbyła się face to face. Okazuje się poza tym, że tylko 10% dziewczynek było zadowolonych z przyjaźni internetowych, a przynajmniej połowa takich relacji wiązała się dla nich z negatywnymi odczuciami. Nie jest to obiektywnie dziwne. Młodzi, w wieku emocjonalnego i fizycznego dojrzewania szukają, jak już ustaliliśmy, akceptacji, tkliwości i uczuć, tymczasem przez modny obecnie, medialny ekshibicjonizm wystawiają się ze swoimi potrzebami w tej sferze na ocenę asertywnych internautów.
Jak analizują medioznawcy, anonimowość w internecie sprawia, że ludzie kłamią tam o wiele częściej niż w rzeczywistości, że gotowi są przekraczać bariery moralne, że są bardziej agresywni, czasem wręcz chamscy, że odważają się nawet na mobbing czy hejt. Nie mówiąc już o tym, że przebywanie w świecie krótkich zdań, sensacyjnych informacji, urywanych tekstów i emotikonów, powoduje powolne zatracanie nie tylko zdolności pięknego, dłuższego wypowiadania się na jakiś temat, ale także cierpliwego słuchania wypowiedzi drugiej osoby. Taka postawa zdecydowanie przeszkadza w nawiązaniu z kimkolwiek głębszej, serdecznej relacji. Jest to jeden z powodów, dla których wiele młodzieńczych związków emocjonalnych przybiera dzisiaj tak raniący, nieodpowiedzialny czy nieraz wręcz ekstremalny charakter, z czego wynikają potem problemy.
Miłość i media
Dlaczego w kontekście rozważań o młodzieńczej miłości i przyjaźni aż tyle było mowy o mediach? Bo wygląda na to, że zadaniem współczesnych rodziców, pragnących pomóc swojemu dziecku w radosnym, szczęśliwym dorastaniu do emocji, jest przekonać je, że obraz, jaki kreują media w tej sferze, to zwykła, komercyjna mistyfikacja. Nikt nie ukrywa, że jedną z głównych, zdefiniowanych zasad lansowanych w kręgach szeroko rozumianego Hollywood jest: crime end sex sels, czyli sprzedają się seks i przestępstwa. Dodajmy: najlepiej się sprzedają. Ale tu rodzi się refleksja: komu? Na liście nabywców w sposób oczywisty jesteśmy my i nasze dzieci. Seksualizacja i wulgaryzacja treści, wyparcie z popkulturowego przekazu słów: asceza, samokontrola, odpowiedzialność, czystość, uczciwość, lojalność, wierność itp. to przeszkoda w normalnym dorastaniu do miłości. Nie poddawajmy się jednak, rozmawiajmy z młodymi o sercowych problemach. Nie zostawiajmy ich z prostackimi receptami, które podrzucą od ręki i chętnie ekranowi idole.