Żyjemy w dziwnych czasach. Kiedyś kontakt z przyrodą był normą i wynikał z potrzeb przetrwania. Należało wiedzieć, co zjeść, jakich gatunków unikać, a jakie bliżej poznać, by efektywnie z nich korzystać. W naszych mózgach pozostało umiłowanie do przyrody zwane biofilią, oznaczające tylko – i aż tyle – że bez przyrody nie potrafimy przetrwać. Na co w teorii możemy oczywiście znaleźć mnóstwo argumentów. Jednak, gdy przychodzi do praktycznych sposobów poznania otaczającej przyrody, to zaczyna się horror. Trzeba wcześnie wstawać, czegoś się wcześniej nauczyć, a to pogoda nie taka, a to komary i kleszcze. Lepiej wsuwać chipsy i popijać słodkościami. Mózg bywa chwilowo zadowolony, a ciało więdnie.
Parametry medyczne opisujące populację nastolatków są po prostu dramatyczne. Dzieje się źle i nie widać światełka w tunelu. Rośnie liczba problemów psychicznych, tak poważnych, że psychiatrzy i psycholodzy zwyczajnie nie nadążają z diagnozami i terapią. Nie zawsze sprawdza się, a przynajmniej nie zawsze bywa potrzebna, farmakoterapia. Pastylki szczęścia mają naprawdę ograniczoną moc. Pozostaje zadziałać w sprawdzony sposób. To przyroda zdrowia doda!
Terapia spersonalizowana
Wszystko dookoła wkurza: koleżanki z klasy, dziwna dyrektorka i jeszcze dziwniejsza polonistka, dom. Choroba, rozwód rodziców, strata bliskiej osoby, despotyczny szef, debilni sąsiedzi. Przychodzi piwko, kolorowe drinki, elektroniczny buch i paczka fajek. I tak codziennie. Tylko po to, by chwile uniesienia w konsekwencji przypłacać jeszcze większym rozgoryczeniem i smutkiem. Izolacją społeczną i staczaniem się w depresję. Kombinacja wymienionych czynników występuje powszechnie, choć nadal stanowi temat tabu. Pewne ocknięcie przychodzi dopiero wtedy, gdy w tle wisi próba samobójcza.
Trzeba poszukiwać ratunku. Rozmowy, spotkania, pomysły. Czasami niecodzienne. W literaturze fachowej pojawił się właśnie taki nowy pomysł – ornitologia terapeutyczna. Oznacza spoglądanie na ptaki nie po to by się ścigać, kto rozpozna więcej gatunków, zobaczy ich w życiu albo stworzy bardziej wyrafinowane analizy naukowe, a po to wyłącznie, by cieszyć się ich obecnością. Na chwilę się zatrzymać, zobaczyć skrzydlatych braci, których tak wielu dookoła. Początki bywają trudne. Coś przeleciało, zaświszczało, zaśpiewało. Co? Miało być tak pięknie i może pięknie jest, ale nie bardzo wiadomo dlaczego. By poznać źródło dźwięku, trzeba się nieco namęczyć, poruszać, zapamiętać, zapisać, najlepiej w zwykłym analogowym notesie, a nie w żadnym smartfonie. I sprawdzać, uczyć się, jeszcze raz sprawdzać, poprawiać, pytać, kontaktować z innymi. Codzienne spacery nabierają charakteru medytacyjnego. Ciało nabiera sił, a mózg wypoczywa. Powraca na właściwe tory, gdzieś po drodze gubiąc czarne myśli, niepotrzebne sprawy i zmęczenie, którego źródłem jest ekran monitora. Przygoda wśród przydomowej zieleni nabiera rumieńców. Jednak to nie o samą zieleń chodzi. Parki, lasy i ogrody bywają wspaniałe, ale czymże byłyby bez ptaków i innych zwierząt? Ptaki to nieprzewidywalność i dreszczyk emocji. Nie można ot, tak po prostu wyciągnąć portfela i zabukować wersji all inclusive, że chcę zobaczyć ten czy ów gatunek. Cóż z tego? Chcieć to sobie możemy, ale przyroda lubi niespodzianki. Nie ten gatunek, to inny. Często piękniejszy, rzadszy, z naszą, wpisaną w jego obserwacje, historią. Nierzadko taką do opowiedzenia innym. Z rumieńcami na twarzy, a jednak bez nachalności, niepotrzebnego szpanerstwa; raczej po to, by dzielić się radością. Zachwytem nad drobnostkami.
Otoczeni
Nawet nie bardzo to zauważając – żyjemy w ptasim świecie. Opisano około 11 tysięcy gatunków ptaków, a całkiem niedawno pokuszono się także o oszacowanie liczby osobników. Mamy razem aż 50 miliardów ptaków, czyli na każdego z nas, dumnego przedstawiciela gatunku Homo sapiens, przypada 6–7 osobników. Niektórych drażnią skrzydlate stworzenia, boją się ich, nawet w sposób paniczny. Bywają tacy, że nie lubią małych, a podziwiają jedynie te wielkie, majestatyczne, szlachetne. To dla nich bociany, orły i żurawie za nic mieć będą wróble, pokrzewki i świstunki. Nic to. Ważny jest punkt zaczepienia. Jeśli jednak poczułeś, że ptasie trele wprowadzają Cię w zachwyt, chcesz poznać gatunki ze swojego otoczenia, zapamiętać ich cechy diagnostyczne i dowiedzieć się o tajemnicach ptasiego życia, dopiero wtedy inwestuj w ptasiarstwo. Zastanów się nad kupnem podstawowego przewodnika terenowego, lornetki, a nawet aparatu. Nie ma co inwestować za dużo. Czasami ornitologiczna chęć przemija niemal tak szybko jak postanowienia noworoczne. Szkoda zatem w ptasie pasje inwestować zbyt wiele. Lepiej po prostu chodzić na spacery, czerpać radość z pobytu na świeżym powietrzu, ruszać się, a ptaki może z czasem się przypomną. Daj się zaskoczyć.
Spacer z sensem
Radość z rzeczy niewielkich pozwala na chwilę oddechu w gnającym niebezpiecznie świecie. Szczęście zaś sprzyja umysłom przygotowanym, nawet na tak zaskakujące drobnostki. Choćby wtedy, kiedy potrafimy je nazwać. Rozpoznane gatunki ptaków, nazwane rośliny, a nawet poprawnie odgadnięte marki mijanych samochodów uruchamiają układ nagrody w mózgu. To coś więcej niż tylko relatywnie płytka radość z obserwacji estetycznego, choć nienazwanego obiektu. Błotniak stepowy tuż przy szkole nad łąką, zimorodek na miejskim mostku, sikora czubatka na słoninie i piecuszek na skraju boru sosnowego. Naprawdę ciekawe obserwacje. Przypomnienie sobie ich cech diagnostycznych, nazwanie, skojarzenie nazwy z obserwowanymi obiektami to wyśmienity trening dla pamięci, redukcja stresu i zwiększenie komfortu życia. Drobnostki niby, a czynią nasz los przyjemniejszym.
Wykazano, że obserwacja charyzmatycznego gatunku ptaka albo interesującego zachowania buduje nie tylko samo wspomnienie nazwy gatunkowej, ale całościowe wspomnienie sytuacji, zapachów, dźwięków, sekwencji wydarzeń, scen i obrazów. Zapełnia to przestrzeń psychiczną – pamięć emocjonalną i deklaratywną – całym szeregiem pozytywnych treści, obrazów, wspomnień. Buduje relacje z widzianymi ptakami, z obserwacjami, których się dokonało i obraz własnej osoby – to ja jestem tym, który widział srokosza, kląskawkę, pokląskwę, potrzosa i kobuza. Oczywiście może to przybierać patologiczne formy wzmacniania poczucia własnej wartości poprzez wysiłki na rzecz uzyskania rekordów, ale w zwykłej sytuacji bardzo wzbogaca i wypełnia psychikę. Może także służyć do budowania swojej tożsamości (jestem obserwatorem ptaków), a także tożsamości w relacjach z innymi.
Spacer wiąże z przemieszczaniem się. Lepiej chodzić spokojnym krokiem, bez nerwowych ruchów, z czasem na przerwy i przyłożenie lornetki do oczu. Nabrać dystansu, tak do siebie, jak i obserwowanych ptaków. Nie tylko w przenośni, ale jak najbardziej dosłownie. Obserwując ptaki i my, jesteśmy obserwowani. Nie warto ich stresować. Ptaki, tak jak my, nie mają nerwów ze stali, a produkowany kortyzol zmniejsza komfort i długość życia. Warto więc o zachowanie stosownej odległości.
To nie hip-hop, ale …
Ptaki stworzyły muzykę, i to bynajmniej nie żart. Człowiek próbował gwizdać i mlaskać, chcąc naśladować ptaki. Jednak nie odtworzy spektrum ich możliwości. Czasami wydają proste, wręcz prymitywne dźwięki: huki, ryczenia i bębnienia, ale te najwspanialsze, dla ludzkiego ucha, to piosenki samców ptaków wróblowych, prawdziwych romantyków. Zaawansowanie wiekowe nie pozwala mi wypowiedzieć się o gustach muzycznych młodzieży, a sam ptasie motywy dostrzegam niemal wszędzie. Oto mała próbka – łatwa do znalezienia na YouTubie: Vivaldi, Beethoven, Messiaen, The Eagels, Kaczki z Nowej Paczki, Kayah & Goran Bregovic, Wojciech Młynarski, Jacek Kaczmarski, Jeremi Przybora, Dżem, Czerwone Gitary, Piotr Szczepanik. Naprawdę tego sporo! Może młodzież poruszy Nick Cave i jego piosenka z filmu Makrokosmos. Kombinacja obrazu i dźwięku sprawia, iż ciekawym staje się tytuł I'm Like A Bird Nelly Furtado, chociaż I Like Birds grupy Eelsteż przecieżkłamliwy nie jest. Do tej i tak długiej listy propozycji dopisałbym jeszcze: The Beatles – Blackbird i Free As A Bird, Pink Floyd – Cirrus Minor, Boba Marleya – Three little birds, Dolly Parton – Little Sparrow,Coldplay – Birds, Michaela Jacksona – Rockin' Robin i doprawdy rozczulające Grantchester Meadows grupy Pink Floyd. Jest w czym wybierać.
Dobre rady
W przypadku zestawu dobrych rad, takich – no wiecie – od przysłowiowego wujka Zdzisia, zawsze pozostaje nieśmiertelne pytanie, co konkretnie robić? Na wypadek obserwacji ptaków – odpowiedź jest banalnie prosta. Po prostu wstać, odłożyć wszystko i wyjść z domu. Do lasu, nad jezioro, do parku. Poruszać się, nastawić na słuchanie, wyłączyć media społecznościowe. Być otoczonym przyrodą. Pozwólmy jej zadziałać. I jedynie uważać trzeba, by nie dać się zatopić przez nadmiar szczęścia. Ptaki, ze swoimi bajecznymi kolorami, głosami, zestawami zachowań, potrafią wciągnąć w wir obserwacji. Siedzenie z konsolą przed monitorem, zbieranie kart, a nawet rozgrywki w planszówki potrafią wciągnąć tak, że ludzie tracą zdrowie, pieniądze, a bywa, że – posuwając się do kontynuacji w skrajnie niesprzyjających warunkach – nawet życie. Trzeba uważać, bo i w ptasich obserwacjach ma zastosowanie stare medyczne porzekadło, znane od Paracelsusa: Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka. Dawka terapeutyczna to taka, która cieszy, wyzwala wyłącznie dobre emocje i zachęca do dzielenia się radością z innymi.
Koniec gadania, ruszaj na ptasi spacer.
Do przygotowywania artykułu wykorzystano informacje zawarte w książce Ornitologia terapeutyczna (Lanius, Poznań 2021).