Co do powiedzenia w sprawach wychowania wnuków mają dziadkowie? Czy powinni mieć? A może ich rola polega na „dogrzewaniu” młodego pokolenia i osładzaniu mu życia? „Od wychowania jesteście wy, a ja od rozpieszczania bez wyrzutów sumienia!” – takie słowa słyszy pewnie co drugi rodzic w Polsce. Często pada też: „Ja już swoje odchowałam, teraz wy się męczcie, mam prawo do odpoczynku”. I wreszcie: „Po co mam się z nim kłócić, szarpać? Ja wolę odpuścić, nie mam siły na żadne wychowywanie” (gdy trzeba postawić granicę). Z kolei od dziadków, których zdarzało mi się zachęcać do podzielenia się swoimi niepowtarzalnymi skarbami (opowieściami, wspomnieniami, oglądaniem pamiątek) z wnukami, słyszałam „E, dla nich to nudne, nie zaciekawi ich, po co, ma komputer...” Wspólny mianownik tych wypowiedzi to nieobecność w takiej czy innej formie.
Dziadkowie wyalienowani
Społeczna wartość bycia dziadkiem, babcią od tysiącleci była niezmienna. W czasach o dużo krótszej średniej życia stanowili po prostu rzadki, bezcenny zasób kulturowy. W niepiśmiennych społecznościach sprzed epoki nowożytnej, w których królowała kultura słowna, starsi ludzie byli rodzajem żywych bibliotek. Cytowane wyżej słowa o komputerze są bardzo znamiennym dowodem, że nastąpiło zerwanie tej ciągłości.
Dziadkowie urodzeni w latach 40-tych, 50-tych, 60-tych XX wieku, którzy weszli w tę rolę w ostatnim dwudziestoleciu, już po roku 2000, są bodajże najbardziej, uśredniając, wyalienowanym od wnuków pokoleniem. Zapracowały na to zmiany gospodarcze i kulturowe, uniezależniające nas od szerszej rodziny. Jakie? Znikł czynnik nakłaniający do współpracy dla przetrwania – pojawiły się z kolei nowe możliwości, w tym przedłużania aktywności zawodowej i samorealizacji w innych obszarach niż rodzina. Czasem to dziadkowie przejawiają brak zapału do kontaktów, mając ciekawsze lub bardziej komfortowe dla siebie zajęcia. Czasem to hobby, czasem dodatkowa praca, a czasem po prostu godziny przed telewizorem.
Kolejny aspekt to rozpowszechnienie się mniej trwałych niż małżeństwo form zakładania rodziny, rozstania oraz osłabienie instytucji małżeństwa. Dziadkom trudno jest odnaleźć się w relacji z byłym mężem, żoną czy partnerem, partnerką ich dziecka – problem pojawia się, gdy to właśnie ten rodzic jest głównym sprawującym opiekę nad wnukiem. Pojawia się też zjawisko „moich” i „nie moich” wnucząt (dzieci żyjących pod jednym dachem, ale jako pochodzące z różnych związków partnerów, niepodlegające na równi władzy rodzicielskiej osób tworzących nowy dom). Jest to faktycznie ogromne wyzwanie, nie tylko komunikacyjne, dla całej rozgałęzionej rodziny patchworkowej. Tak trudne, że bardzo często zostawione bez rozwiązania – lub rozwiązaniem staje się utrzymywany na wszelki wypadek dystans.
Po stronie pokolenia rodziców – progresywne mody wychowawcze i tzw. postęp cywilizacyjny są motywem separowania się od dziadków, którzy reprezentują niechciane standardy zachowania czy „niedzisiejsze” przekonania. Internet pełen jest dyskusji na forach dla rodziców, jak reagować i czy nie zerwać kontaktów, gdy babcia czy dziadek wykonują niechciany przez zaangażowanego w ideologię wychowawczą rodzica gest (chwali, krytykuje, chce dać karę, straszy konsekwencjami, porównuje, próbuje przemówić do ambicji itp.). Rodzic taki jest zwykle przekonany, że właśnie poważnie zagrożona jest psychika pociechy. Czasem (niekiedy słuszne!) wymagania rodziców przerastają dziadków na tyle, że wycofują się z pomocy lub oferują jedynie bierne przechowywanie, przykładowo przed tzw. „kanałami dla dzieci” (cudzysłów nieprzypadkowy). Wreszcie: dziadkowie niejednokrotnie mają poczucie, że nie mają zbyt wiele do zaproponowania wnukowi. Brutalnie rzecz ujmując, mogą mu co najwyżej podać ładowarkę do smartfona... i obiad. Z czasem ta fizyczna lub psychiczna nieobecność staje się nową normą.
Dobre praktyki... dziadkowania
Zgodnie ze złotą zasadą, że to, co dobre, rzadko przychodzi bez wysiłku, przełamanie impasu w „dziadkowaniu” wymaga podjęcia wyzwania i pójścia pod prąd powyższym trendom. Relacje z babcią, dziadkiem są równie bezcenne, jak były przez wszystkie tysiąclecia. Żaden postęp technologiczny nie jest w stanie tego zmienić. Dorosły, który jest nośnikiem innych czasów, który przeżył bogate w doświadczenia życie i może się nim dzielić, a przy tym zwyczajnie chce być z dzieckiem – jest z perspektywy psychologicznej skarbem. Mały człowiek dobrze rośnie w otoczeniu innych ludzi, zwłaszcza zróżnicowanych pod względem wieku i w relacjach z nimi. Wyjątkowa, bezwarunkowa miłość wobec nawet mało zaangażowanych babci i dziadka, jaką entuzjastycznie prezentują małe dzieci, jest tego obserwowalnym dowodem.
Szczególnie cenne jest to, że obecni dziadkowie są prawdopodobnie ostatnim pokoleniem dziadków w historii ludzkości, które… przeżyło swoje dzieciństwo przed epoką cyfrową. Oznacza to ogrom obcych wnukom umiejętności, inną perspektywę życiową i faktycznie wyjątkowy kapitał kulturowy. Warto uwierzyć, że weekend, tydzień czy (w przypadku szczęśliwców) dwa tygodnie wakacji z wnukami to nie jest czas na odwzorowanie stylu codzienności ani puszczenia samopas przed ekrany w ramach „uprawnionego rozpieszczania”. To szansa dla obu stron na przeżycie czegoś wyjątkowego i odkrycie przez wnuka sposobu życia, którego w przeciwnym razie będzie jako dorosły w pocie czoła szukał na warsztatach uważności, minimalizmu, slow life… Zwolnić, wyłączyć ekrany, przyjrzeć się przyrodzie. Zrobić coś własnymi rękami. Majsterkować, gotować, wędkować, zbierać grzyby, wspólnie pracować w ogrodzie. Nauczyć własnych zabaw z dzieciństwa. Grać w szachy i chińczyka. Wspominać. Pokazać stary modlitewnik. Wyjąć zdjęcia. Rozmawiać, spacerować. Zademonstrować swoje zawodowe umiejętności. Uczyć się prawdziwego życia. Nie bać się wyłączyć tego wirtualnego.
Zofia Kossak, babcia ośmiorga wnucząt, pisała do przyjaciół w listach, z jakim utęsknieniem czeka i jak bardzo jest szczęśliwa, gdy cała ta zgraja przebywa u niej sześć czy osiem tygodni wakacji! Rok w rok…
Wyrównać braki
Bywa i tak, że rodzice niezbyt dobrze pełnią swoje zadania. Z przepracowania, z powodu ulegania jakimś słabościom, a może z powodu ucieczki przed odpowiedzialnością rodzicielstwa? Tym istotniejsza jest rola babci i dziadka. Jak się w takiej sytuacji zachowywać? Nigdy nie utyskuj wnukom na ich rodziców. Przede wszystkim wysłuchuj. Bądź tym dorosłym, który potrafi słuchać porządnie, ze skupieniem, angażując się i tym samym zachęcając do otwartości. Książki dla rodziców o dobrej komunikacji z dziećmi czy o prawidłach rządzących poszczególnymi etapami rozwoju równie dobrze mogą być twoim wsparciem. W ważnych sprawach możesz zająć stanowisko, ale Twoim zadaniem jest działanie na rzecz pojednania dzieci z rodzicami i wzmocnienia ich wszystkich.
Dziel się z dzieckiem swoim doświadczeniem życiowym, zwłaszcza ze swojego dzieciństwa i wieku dorastania. Pokazuj różne możliwości rozwiązania trudnych sytuacji międzyludzkich (pamiętaj, że to pokolenie czerpie wiedzę tego typu głównie z seriali i paradokumentów…). Odnoś się do szerszego kontekstu kulturowego, religijnego, przykładów historycznych, na tyle, na ile potrafisz. Nie obawiaj się być autorytetem i oceniać różnych zjawisk, mówić o swoich przemyśleniach czy zmianie zdania pod wpływem określonych przeżyć. I wreszcie: stawiaj granice. Odbiciem lustrzanym „prawa do rozpieszczania” na terenie Twojego domu (z którego lepiej mądrze korzystać, faktycznie dając wytchnienie wnukowi, a nie psując go) jest prawo do określenia granic na jego terenie. Te, w których współczesny rodzic najczęściej niedomaga, to czas gaszenia światła i snu; czas korzystania z urządzeń elektronicznych; regularne i zwyczajne (czyli np. pozbawione energetyków) odżywianie; dostęp do materiałów filmowych i gier z ograniczeniem wiekowym. Odważnie, z poczuciem humoru i gotowością do zastąpienia tych „strat”. To może być jedyna szansa Twojego wnuka!